O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 31 października 2016

ANIELSKI KONKURS - WYNIKI!!!!!!!!!!!!!!!

Prosta recepta na to, by sobie życie utrudnić – zorganizuj konkurs i poproś uczestników, żeby napisali coś od siebie, a Ty wybierzesz jedną najlepszą wypowiedź.
Będzie łatwo, mówili. Będzie fajnie, mówili.

KAŻDY Anioł Stróż które mi opisaliście (i każdy opis sensie technicznym) był wspaniały, i każdy zasługuje na pierwszą nagrodę. Ale niestety na stanie jest tylko jeden egzemplarz do wygrania, toteż po intensywnym procesie myślowym wybrałam tą jedną osobą wraz z jej Aniołem, do której powędruje „Siła niższa”. A jest nią:


Katarzyna Dela


Twój rudowłosy Anioł i jego nietypowe podejście do Twojego bezpieczeństwa, jak również niezwykle poetycki język pozostawiły mnie pod wielkim wrażeniem. Mam nadzieję, że powieść Ci się spodoba J

Pozostałym bardzo, bardzo dziękuję za udział w konkursie. Każde z Was przyłożyło się do odpowiedzi, przekraczając 1000-krotnie moje najśmielsze oczekiwania. I chociaż nie mogłam nagrodzić większej liczby osób, cieszę się, że chociaż każde z Was zostanie ze swoim Aniołem Stróżem.

A gdyby ktoś się zastanawiał, to mój Anioł Stróż, pomijając fakt, że jest dumny i blady, często musi wyglądać właśnie tak:



piątek, 28 października 2016

„Siła niższa” – ANIELSKI KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Uroboros, a poniekąd i mojej nieogarniętości, niniejszym mam przyjemność ogłosić konkurs!

Nie byle jaki konkurs, KONKURS ANIELSKI, w którym do wygrania jest dożywotni egzemplarz powieści „Siła niższa” Marty Kisiel vel. Ałtorki,  stanowiącej (powieść, nie Ałtorka) godną kontynuację „Dożywocia”, na którą wszyscy czekaliśmy.



Regulamin konkursu:
1.       Organizatorem konkursu jestem ja, natomiast nagrodę ufundowało Wydawnictwo Uroboros (Grupa Wydawnicza Foksal).
2.       Do wygrania jest 1 (słownie: jeden) egzemplarz powieści Marty Kisle „Siła niższa”. Organizator zastrzega sobie możliwość pomazania powieści przez Ałtorkę, jak Bóg da.
3.       Czas trwania konkursu: 28-30 października 2016 roku.
4.       Zasady uczestnictwa: umieszczenie komentarza pod niniejszym postem, zawierającego kolejno: wyrażenie chęci przystąpienia do konkursu, odpowiedź na pytanie konkursowe, adres e-mail do kontaktu w przypadku wygranej.
5.       Nie są wymagane żadne inne działania typu lajkowanie fanpejdża lub dodawanie do obserwowanych. Wszelkie takie działania będą mile widziane, ale pozostaną bez wpływu na wynik konkursu.
6.       Zgłoszenia można zamieszczać do północy z 30 na 31 października 2016 roku (liczy się godzina zamieszczenia komentarza według zegara blogspota).
7.       Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi w poniedziałek, 31 października 2016 roku.
8.       Zwycięzca zostanie wyłoniony przez mnie, drogą myślenia.
9.       Po potwierdzeniu wygranej i uzyskaniu adresu pocztowego zwycięzcy zostanie przesłana nagroda drogą listu poleconego.

Widać, że pisał to prawnik w stanie lekkiego upojenia „Siłą niższą”, prawda?

A teraz najważniejsze – pytanie konkursowe:

Jaki byłby/jest Twój Anioł Stróż?

Odpowiedź może zawierać opis powłoki zewnętrznej Anioła, jego sfery emocjonalnej, duchowej, psychicznej, hobby, ewentualne dziwactwa i choroby.

Najciekawszy opis Anioła Stróża zostanie przeze mnie nagrodzony „Siłą niższą”.



Czyli podsumowując w skrócie: piszecie pod tym postem „Biorę udział w konkursie” lub ekwiwalent, opisujecie Anioła, dodajecie adres e-mail i czekacie na ogłoszenie wyników w poniedziałek 31 października 2016 roku. Powodzenia!!!!!!!!!!

środa, 26 października 2016

Marta Kisiel "Siła niższa"

Czy ktokolwiek kto czytał był Dożywocie przez chwilę chociażby przypuszczał, że ewentualna kontynuacja będzie jakaś kiepska czy coś? Ewentualna, bowiem Ałtorka wystawiła nas, Czytelników, na nie lada próbę wytrzymałości, każdemu z nas przydała niemalże anielską cierpliwość, każąc czekać na Siłę niższą sześć lat. Sześć lat! I jak tu się nie zmienić w tym czasie w pradawnego stwora, co w sercu budzi grozę?

Ano, my postarzeliśmy się o sześć lat, jednak w życiu Konrada Romańczuka i reszty ferajny upłynęło ich niespełna dwa. Po… pewnych wydarzeniach (nie ma spoilera, nie ma spoilera) dożywotnicy i ich człowiek zamieszkują teraz nieznaną z nazwy czy adresu willę. Chociaż oryginalna grupa wokalno-wkurzająca sama w sobie spełniała wszelkie standardy unijne, Ałtorka postanowiła dodać do niej kilka nowych potworów, w tym trzy widma żołnierzy Wehrmachtu, kobietę w ciąży i dodatkowego Anioła Stróża. Jakby jeden Anioł w rodzinie nie wystarczył.. Wbrew powszechnej opinii, taki anioł to wcale nie jest takie misiu, misiu, fajnie, zero stresów. A dwa anioły, o zupełnie sprzecznych osobowościach, to materiał nie tylko na konflikt zbrojny, ale i na kolejną część Dożywocia.

Podczas lektury nie sposób się nie pochylić nad rzeczonym problemem Anioła Stróża w kontekście szerszym niż tylko dziecięca modlitwa przed snem. Na ile taki Anioł kształtuje człowieka, a na ile człowiek Anioła? Czy człowiek może żyć bez Anioła? Czy Anioł może żyć bez człowieka? I wreszcie, to najważniejsze, kluczowe dla ludzkości pytanie: czy ważniejsza jest zdrowa żywność czy zastrzyk ponadprogramowych cukrów i grzańca z tegesem?

Jeśli ta recenzja nie ma dla Ciebie za grosz sensu, to zapewne jeszcze nie trafiło Ci w ręce Dożywocie, a zatem czym prędzej to nadrób, by z rozkoszą w sercu i słodyczami w woreczku zasiąść do lektury Siły niższej, która, o ile to w ogóle możliwe, jest chyba nawet kapkę, odrobinę, ździebko lepsza od swojej sławnej poprzedniczki.

A ja się teraz pytam, kiedy kolejny tom?

PS A tu kilka cytatów na zajawkę:

"Kto rano wstaje ten idzie po bułki"

"W d..ie przegród nie ma"

"Na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje"

"Dział windykacji i innych form prześladowań"

"(Krakers) wierzy w bomby kaloryczne dalekiego zasięgu jako uniwersalną gwarancję powszechnego szczęścia i pokoju między narodami i gatunkami świata"

Telegram od Licha


Moja ocena: 6/6

Marta Kisiel Siła Niższa
Wydawnictwo Uroboros

Warszawa 2016

poniedziałek, 24 października 2016

"Potem" Rosamund Lupton

Niesamowite jest to, jak wiele jest książek na moich półkach, o których nie wiem nic. Nie tylko jeszcze nie zakręciłam się wokół nich wystarczająco, by je przeczytać, ale nie wiem, skąd się u mnie wzięły, kiedy je kupiłam, gdzie, za ile, i tak właściwie po co? Nie chodzi mi o to, że na to nie zasługują (bywa różnie), ale jaki proces myślowy przebiegał przez moje szare komórki, kiedy płaciłam za książkę, o której nawet nie wiem, o czym jest. Ba, często nawet nie wiedziałam jaki to gatunek.

Chciałabym kiedyś napisać coś więcej o tym intensywnym procesie, który się u mnie ostatnio odbywa, czyli o czytaniu olbrzymiej (w porównaniu do lat ubiegłych) ilości zalegających od lat nieprzeczytanych książek, bo jest to zaiste przygoda godna co najmniej Bilbo Bagginsa. Ale o tym innym razem, dziś będzie o takiej właśnie książce: nie wiem, kiedy ją kupiłam, nie wiem gdzie, nie wiem czy była przeceniona, czy wzięłam ją prosto z półki „Nowości”. Wiem tylko, że Rosamund Lupton swego czasu była niezwykle popularna, a jej pierwsze dwie powieści Siostra i Potem przewijały się przez książkowe blogi niczym scenariusz „ósmego” Pottera dzisiaj.

Wiedziała, że ma ładną okładkę. Nie wiedziałam, że fabuła toczy się na przedmieściach Londynu. Nie wiedziałam, że to thriller. Nie wiedziałam, że będą tu lekkie elementy nadprzyrodzone, ani że jest to powieść napisana w pierwszej osobie. Wiem natomiast teraz, że czasem takie wskoczenie w książkę, o której nic się nie wie, potrafi być oczyszczającym i niezwykłym doznaniem.

Grace jest żoną i matką dwójki dzieci – kilkuletniego Adama i nastoletniej Jenny. Kiedy ta druga zostaje uwięziona w płonącej szkole, Grace nie waha się długo i wbiega do szalejącej pożogi by ratować swoje dziecko. Obie odnoszą poważne obrażenia i zostają przewiezione do szpitala. Coś dziwnego jednak ma tam miejsce. Podczas gdy okaleczone ciała spoczywają w szpitalnych łóżkach, podłączone do rurek i ekranów, Grace i Jenny, niewidoczne dla innych, przemierzają korytarze szpitala, próbując dociec kto i dlaczego podpalił szkołę i zniszczył ich rodzinę.

Nie będę kłamać – pierwsze 100 stron przeczytałam trochę na siłę, przeszkadzała mi nie tylko pierwsza osoba, w której książka jest napisana, ale również fakt, iż ta pierwsza osoba cały czas zwraca się do innej osoby – jak dla mnie za dużo się tu działo na poziomie narracji. Jednak kiedy już wgryzłam się w Potem, skomplikowana i tajemnicza fabuła zaczęła mnie wciągać jak bagno. Autorka wprowadza kolejne osoby dramatu, jednak ani przez chwilę nie ma się poczucia, że jest tu zbyt tłoczno, a zakończenie, przynajmniej dla mnie, było przerażające. Powiem tylko, że spokojny sen na tę noc miałam z głowy.

Jesień to dobra pora na takie bogate w intrygę thrillery, dlatego jeśli czujesz takie klimaty i nie wiesz, po co sięgnąć, polecam właśnie Rosamund Lupton.

Moja ocena: 4/6

Rosamund Lupton Potem
Tłum. Agnieszka Wyszochradzka-Gaik
Wyd. Świat Książki

Warszawa 2012

czwartek, 6 października 2016

"Testament Nobla" Liza Marklund

Nie od dziś wiadomo, że na czytelniczą depresję i niechciejstwo najlepiej działają kontynuacja ulubionych serii. A że ostatnio dopadło mnie takie właśnie niechciejstwo, po 4 innych rozpoczętych książkach stwierdziłam, że czas na starą znajomą Annikę Bengtzon. Z powieściami Lizy Marklund znamy się od kilku lat, i zawsze staram się mieć na półce kolejny tom czekający na czas, gdy tylko jej książki jestem w stanie przeczytać.

Testament Nobla to szósta powieść z serii o dziennikarce, pracującej dla tabloidu i poszukującej sensacji by opisać je na łamach swego czasopisma. Tym razem autorka wzięła na tapetę obchody z okazji wręczenia kolejny raz nagród Nobla, najbardziej prestiżowych nagród na świecie. Aż dziw bierze, że po tylu latach świetnej passy szwedzkich kryminałów, z których lwia część ma osadzoną akcję w Sztokholmie, dopiero Marklund, i to w kolejnej części cyklu, podejmuje ten temat, i waży się zbudować wokół tej chwały Szwedów bogatą, wielowątkową aferę polityczno-kryminalną, z wielką nauką i wielkimi pieniędzmi w tle. I tym razem, obok śledztwa, autorka wdraża czytelnika w życie prywatne bohaterki, które jak zwykle budzi we mnie olbrzymie emocje.

Prawdziwy skandynawski kryminał to taki, który mówi o ważnych tematach i pozostawia nas wykończonych emocjonalnie. I chociaż szereg nowszych kryminałów z tej części świata przestaje przypominać swoich poprzedników, to dobrze wiedzieć, że na rynku wciąż dostępna jest klasyka gatunku, a do niej na pewno zalicza się Liza Maklund. Skorumpowane welfare state plus układy rodzinne rodem z czasów Wikingów i tym razem nie pozwoliły mi się oderwać od przygód bohaterki, której na początku nie lubiłam. Teraz, po tych wszystkich latach, jesteśmy wiernymi przyjaciółkami.

Moja ocena: 5,5/6

Liza Marklund Testament Nobla
Tłum. Elżbieta Frątczak-Nowotny
Wyd. Czarna Owca

Warszawa 2011

sobota, 1 października 2016

"Korponinja" Lars Berge

Wokół tej powieści chodziłam ponad miesiąc, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Nie z jakiś górnolotnych powodów – zwyczajnie ograniczyłam kupowanie książek do absolutnego minimum. Czyli kupuję tylko to co zaczynam konsumować minutę po zakupie. A nie byłam pewna czy ta skandynawska korpo-powieść jest właśnie tym, czego chcę akurat teraz. A gdy nadszedł ten moment, dostałam coś… no cóż, coś dziwnego.

Główny bohater Korponinja przejawia podręcznikowe objawy wypalenia zawodowego. Nie widzi sensu w swojej pracy, ani jej nie lubi, a nie nienawidzi. Po prostu jest w niej, dzień w dzień przepływa przez open space’a udając zapracowanie, gdy tymczasem telefon przy uchu nie łączy go z żadnym rozmówcą, a segregatory zawierają puste kartki. Jednym wysiłkiem jest przygotowanie się do corocznej oceny – nie może wypaść ani za dobrze, bo wtedy awansowałby z managera średniego szczebla, ani zbyt kiepsko, bo ludzie zaczną zastanawiać się nad sensem trzymania go. Kiedy pewnego dnia bańka pęka, Jens wdrapuje się przez panel w suficie i postanawia ukryć się przed światem. W swoim miejscu pracy.

Krótki opis powyżej wystarczy, by zorientować się, iż ta książka bazuje raczej na absurdzie niż na psychologii. Sam pomysł zamieszkania we własnej pracy, ukrywania się w niej, w chwili gdy człowiek wie, że dłużej już nie może, jest szalony i na pewno niestandardowy. Pamiętacie Stulatka który wyskoczył przez okno i zniknął? Tutaj konwencja jest bardzo podobna, z każdą stroną robi się coraz bardziej dziwnie, ale niekoniecznie śmiesznie. I co gorsza, pomysły absolutnie szalone pomieszane są tu ze standardowymi procedurami stosowanymi w niektórych korporacjach. I naprawdę trudno czasem odróżnić inwencję twórczą autora od korpo-kultury.

Oczywiście sięgając po powieść o facecie, który zamienia się w korponinja i zamieszkuje biurowiec wiedziałam, że należy nastawić się na sporą dawkę nieprawdopodobieństwa. Liczyłam jednak, że autor trochę więcej miejsca poświęci samemu procesowi, który doprowadził Jensa do tak zaskakującej decyzji, gdy tymczasem poznajemy bohatera w chwili, gdy wprowadza on już swój plan w życie. Jednocześnie Korponinja okazało się być niestandardową, ale wciągającą lekturą, choć nie przełomową ani zachwycającą. Wydaje się, że autor chciał podjąć ważny temat, ale po drodze zagubił się gdzieś w kabaretowej konwencji, i wyszło z tego trudno powiedzieć co.

Przyzwoite czytadło, ale niekoniecznie do polecenia każdemu.

Moja ocena: 3/6

Lars Berge Korponinja
Tłum. Natalia Kołaczek
Wyd. WAB

Warszawa 2016