Twórczość Tami Hoag poznałam kilka lat temu dzięki jej
powieści Cienka mroczna linia, którą
do dziś uważam za jeden z najlepszych kryminałów w ogóle, a na pewno najlepszy
amerykański, jaki czytałam. Potem natrafiłam na inną jej książkę w bibliotece,
ale nie szczególnie mi podeszła. Głębiej
niż grób miał być zatem ostatecznym sędzią w moim wewnętrznym konflikcie –
czytać czy nie czytać Hoag w przyszłości. Werdykt – zdecydowanie czytać.
Naprawdę trudno zaszufladkować tą książkę do jednego
gatunku. Jest to zdecydowanie kryminał, można by powiedzieć, że
małomiasteczkowy, ale z elementami wielkiego świata. Jest to jednocześnie
świetna powieść psychologiczna. A czasem nawet horror i romans. Zaczyna się
wszystko w jasnym świetle dnia, kiedy grupka dzieci natrafia w parku na zwłoki
kobiety. Śledztwo w sprawie jej śmierci szybko łączy się z innymi, i oto
zaczyna się pościg za okrutnym seryjnym mordercą, w którym lokalnej policji
pomaga nieoficjalnie agent FBI ze specjalnej komórki tworzącej profile
psychologiczne. Musicie jeszcze wiedzieć, że Tami Hoag specjalnie osadziła fabułę
swojej książki w 1985 roku, zatem profile psychologiczne to nowinka, w której
skuteczność wierzy niewielu. Komputery nie znajdują się na każdym posterunku.
Telefony komórkowe to pieśń przyszłości, podobnie jak badania DNA.
Kiedy zaczynałam czytać tą książkę, pomyślałam „O nie. Znowu
jeden z tych kryminałów gdzie dziesięciolatek odkrywa rozwiązanie i przechytrza
mordercę”. Na szczęście autorka nie poszła w taki banał, za to ciekawie rozważa
problem tego, jak na dzieci wpływają pewne wydarzenia z ich życia: odkrycie
zwłok, kłótnie rodziców, ich problematyczne osobowości. W ogóle ważnym
elementem powieści jest psychologia dziecięca. Głębiej niż grób przypominała trochę mi Trafny wybór - tutaj również
patrzymy na z pozoru spokojną społeczność w małym, kalifornijskim miasteczku,
gdzie nigdy nic się nie dzieje. Policjant, lekarz, prawnik i ich małżonki zajmujące
się domem, sztuką i wolontariatem to „filary społeczeństwa”, na zewnątrz sprawiające
wrażenie, że żyją idealnym życiem. Gdy jednak zaczynamy grzebać trochę głębiej,
okazuje się, że za zamkniętymi drzwiami dzieją się rzeczy, o których strach
nawet pomyśleć.
Hoag daje czytelnikom prawie na początku kilku potencjalnych
podejrzanych, ale do samego końca myli tropy i trzyma nas w niepewności. Nawet
jednak dla tych, którzy odkryją sprawcę, autorka zaserwowała jeszcze kilka
zaskakujących sytuacji, oraz zupełnie niekanoniczne zakończenie, z jakim się
jeszcze w powieści kryminalnej nie spotkałam.
Jedyne co mi się nie podobało, to wątek romansowy, ale nie
jest on na szczęście wiodący i spokojnie można nad nim przejść do porządku dziennego.
Co mnie natomiast rozbawiło, to wstęp który Tami Hoag umieściła na początku tej
historii, pisząc, jak trudno jej było opowiedzieć historię osadzoną w latach
80, bo wtedy nie było komórek, komputerów i DNA. Jednocześnie czytam bowiem tzw.
kryminał retro, gdzie fabuła rozgrywa się w XX-leciu międzywojennym i tam autor
jakoś nie miał problemu. Ale nawet jeśli stanowiło to trudność dla Hoag, to nie
widać tego po jej książce, która wciąga, przeraża i nie pozwala się oderwać. Nie
miałam ostatnio dużo czasu na czytanie, stąd lektura zajęła mi tydzień, ale już
dawno nie zdarzyło mi się, abym z niecierpliwością czekała na powrót do domu,
aby dowiedzieć się, co dalej. A to chyba najlepsza recenzja.
Moja ocena: 5/6
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Tami Hoag Głębiej niż
grób
Tłum. Paweł Stachura
Wydawnictwo Dolnośląskie
Wrocław 2013