O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

czwartek, 8 marca 2018

"Zbyt piękne" Olga Rudnicka


Z powieściami Olgi Rudnickiej mam doświadczenia na zasadzie hazardu – raz trafiam w dziesiątkę, a innym razem trafiam pudło. Z jednej strony – obie książki o Emilii Przecinek i jej szalonej rodzince oraz cykl o Nataliach – nie dość, że nie mogłam się oderwać, to jeszcze zaśmiewałam się do rozpuku podczas lektury. Z drugiej – Fartowny pech i Martwe jezioro. Pech zakończyłam na około 70 stronie i nigdy nie czułam potrzeby powrotu, Jezioro wprawdzie przeczytałam do końca, ale w sumie nie wiem po co.

Zbyt piękne uplasowało się dla mnie gdzieś pomiędzy. Zarys fabuły był bardzo obiecujący – dwoje głównych bohaterów pada ofiarą oszusta, który obojgu im sprzedaje ten sam dom. Zarówno Zuzanna jak i Tymoteusz znaleźli się chwilowo na życiowym zakręcie i pieniądze władowane w dom były jedynymi jakimi dysponowali, tymczasem szczęśliwy sprzedający ulotnił się gdzieś niby sen jaki złoty. Ponieważ policji, mimo wszelkich starań, nie udaje się namierzyć złoczyńcy, bohaterowie postanawiają sami go poszukać i doprowadzić za łachy przed oblicze sprawiedliwości.

Sam pomysł bardzo mnie zachęcił – jeśli idzie o komedie, to sytuacja gdy nieznane sobie osoby z jakiegoś powodu muszą razem zamieszkać zwykle żywo budzi moje zainteresowanie. Nie jest to zresztą pomysł nowy u Rudnickiej – dla znających jej twórczość od razu na myśl przychodzą Natalie. Również język w Zbyt piękne nie zawiódł, i wielokrotnie chichrałam się podczas lektury. Pewne poboczne wątki, jak choćby mamusia gangstera, nadawały powieści koloryt typowy dla najlepszych książek tej autorki.

Z drugiej strony nie mogłam podczas lektury pozbyć się wrażenia, że ta konkretna książka była pisana nie tyle pod natchnieniem muzy, co terminu. Świetnie się zapowiadało, a potem miejscami coś siadało, a niektóre dialogi byłyby śmieszne gdyby zakończyć je dwie strony wcześniej, zamiast sztucznie przeciągać. Wreszcie zakończenie było trochę... od czapy. Nie wiem dlaczego tak mam, ale lubię, gdy działania podejmowane przez bohaterów w przeciągu powieści jakoś się miało do finału, tymczasem tutaj działo się, działo a na koniec okazało się, że sprawa została rozwiązana swoją drogą i właściwie wszystko co Zuza i Tymek zrobili było niepotrzebne. To mi pozostawiło pewnie niedosyt. Podobnie odniosłam wrażenie, że autorka wprowadziła na scenę pewnych bohaterów z konkretnym zamiarem, a następnie zmieniła zdanie i miała miejsce niezapowiedziana niczym volta, której nie nazwałabym jednak zwrotem akcji. Plus za to, że pewne kwestie nie zostały kończone tak jakby się można spodziewać z samego zarysu akcji, ale ilość i szybkość zawiązanych romantycznych związków pod sam koniec książki zostawiła mnie w stanie lekkiego osłupienia.

Parę słów jeszcze o Zuzannie, ponieważ jest to pierwsza bohaterka autorstwa Olgi Rudnickiej, której szczerze nie polubiłam. Baba (Zuza, nie autorka) jest zwyczajnie głupia i arogancka, od razu zaczyna się na wszystkich wydzierać, wymyśla niestworzone rzeczy a następnie się obraża. W niewielkim natężeniu nieporozumienia tworzą komedię, ale jeśli powstają tylko dlatego, że ktoś nie ma podstawowej umiejętności prowadzenia dialogu, to to nie jest śmieszne tylko irytujące. I zbyt przypomina otaczającą rzeczywistość.

Jak widzicie, mam z najnowszą powieścią Olgi Rudnickiej wielki kłopot. Na pewno dalej będę czytać jej powieści, a nawet chętnie bym poczytała kontynuację, jeśli będą w niej niektórzy z bohaterów (aczkolwiek po tym, jak się skończyło to nie bardzo jest z czego zrobić drugiego tomu), ale było też tutaj mnóstwo problematycznych elementów, które nieco mi zepsuły przyjemność z lektury. Zdecydowanie nie jest to książka, od której należałoby zacząć przygodę z twórczością pani Rudnickiej, z drugiej wielbicielki jej książek na pewno sięgną i po ten tytuł.

Teraz pytanie do Was – czy czytaliście już Zbyt piękne? Czy ja się czepiam, czy faktycznie coś jest nie tak?


Moja ocena: 3,5/6

Olga Rudnicka Zbyt piękne
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz