O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

wtorek, 24 marca 2020

Andrew Sean Greer "Marny"


Artur Marny jest pięćdziesięcioletnim (czterdziestodziewięcio) pisarzem drugiej kategorii odśnieżania, którego życie nie jest źle, ale... nigdy nie było przesadnie dobre. Zwykle jest traktowany jako dodatek do słynniejszych, młodszych, piękniejszych, jego powieści nie lądują ani na listach bestsellerów, ani na listach nominowanych do literackich nagród. Ogólnie szału nie ma. To takie sobie życie zostaje poniekąd wywrócone do góry nogami w chwili, gdy Artur otrzymuje zaproszenie na ślub swojego byłego kochanka. Nie może go przyjąć, z oczywistych względów, ale nie może też zwyczajnie odmówić stawiennictwa by nie wywołać komentarzy. Potrzebuje alibi.

Wraz z zaproszeniem ślubnym w jego ręku znajdują się (dosłownie i w przenośni) również inne, i Artur decyduje się zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robił: przyjąć je wszystkie, tak by w chwili ślubu być, niestety, nieobecnym na łonie ojczyzny. I tym sposobem wyrusza w podróż dookoła świata.

Artur przemierza zatem kolejne kraje i kontynenty, przeżywa przygody które nigdy by go nie spotkały gdyby dalej tkwił w San Francisco. Jednocześnie autor zabiera nas w podróż w czasie – liczne retrospekcje pozwalają nam poznać historię Artura – dzieciństwo i młodość, imprezy z bohemą, wieloletni związek ze słynnym poetą, dziewięcioletni romans z młodszym od siebie mężczyzną, który kończy się ostatecznie małżeństwem tego drugiego z kimś innym i wymuszoną podróżą Artura.

Pomimo wielu wad i jeszcze większej ilości pechowych zdarzeń Artur jest fascynującym i wielowymiarowym bohaterem, jakże różnym od większości, a jednocześnie bardzo ludzkim ze swoimi obawami, które dotyczą każdego z nas. Czasem czytelnik zaśmieje się z jego perypetii, ale częściej ma ochotę go przytulić i postawić mu drinka. Myślę, ze na stałe znalazł się w grupie moich ulubionych postaci literackich.

Zachwycił mnie język w tej powieści – niby prosty, ale jednocześnie poetycki traktowany nieco z przymrużeniem oka. Niektóre frazy najchętniej bym podkreśliła (niestety jednak wersja elektroniczna to nie to samo co papier), stwierdzenia takie jak: „Całuje (…) jak ktoś, kto ucząc się języka obcego, opanował tylko czas teraźniejszy, i tylko drugą osobę. Tylko teraz, tylko ty.” Zabawnym zbiegiem okoliczności jest fakt, iż autor opisuje drugoplanową postać słynnego poety, który otrzymuje nagrodę Pulitzera, po czym sam staje się laureatem tego wyróżnienia, właśnie za powieść Marny. A czytając tą piękną powieść, nie sposób nie przyznać, że zasłużenie.

To nie jest pozycja do bezrefleksyjnego przeczytania w kilka godzin, to jedna z tych książek, które warto smakować, dać im czas, zanurzyć się w opowieści i w sposobie, w jaki jest opowiedziana. Ale zdecydowanie jest to pozycja warta tego, by po nią sięgnąć.


Moja ocena: 6/6

Andrew Sean Greer Marny
Wyd. W.A.B


Za możliwość przeczytania tej wspaniałej książki dziękuję Wydawcy.

6 komentarzy:

  1. Cieszę sie, że wróciłaś. Dzięki za recenzje. Na książkę sama bym nie zwróciła uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka na pewno warta przeczytania, chociaż na pewno trochę specyficzna. A co do bloga - mam nadzieję, że uda mi się wrócić na dobre. Pomysły na posty są, nie tylko recenzje ale i bardziej zbiorcze wpisy, cały czas się zastanawiam nad jednym konkretnym, bardzo osobistym. Na pewno jest też czas, zaczynam swój czwarty tydzień izolacji i to może być mój sposób na to, by nie zwariować :).

      Usuń
  2. Wszelki duch!!! Cześć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzień dobry, dzień dobry :) Sama jestem zaskoczona :D

      Usuń
    2. U mnie ciągle bezwład. Miło widzieć, że ktoś przezwyciężył. Powodzenia :D

      Usuń
    3. Staram się, wierzę, że Tobie też się uda :)

      Usuń