O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 1 października 2016

"Korponinja" Lars Berge

Wokół tej powieści chodziłam ponad miesiąc, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Nie z jakiś górnolotnych powodów – zwyczajnie ograniczyłam kupowanie książek do absolutnego minimum. Czyli kupuję tylko to co zaczynam konsumować minutę po zakupie. A nie byłam pewna czy ta skandynawska korpo-powieść jest właśnie tym, czego chcę akurat teraz. A gdy nadszedł ten moment, dostałam coś… no cóż, coś dziwnego.

Główny bohater Korponinja przejawia podręcznikowe objawy wypalenia zawodowego. Nie widzi sensu w swojej pracy, ani jej nie lubi, a nie nienawidzi. Po prostu jest w niej, dzień w dzień przepływa przez open space’a udając zapracowanie, gdy tymczasem telefon przy uchu nie łączy go z żadnym rozmówcą, a segregatory zawierają puste kartki. Jednym wysiłkiem jest przygotowanie się do corocznej oceny – nie może wypaść ani za dobrze, bo wtedy awansowałby z managera średniego szczebla, ani zbyt kiepsko, bo ludzie zaczną zastanawiać się nad sensem trzymania go. Kiedy pewnego dnia bańka pęka, Jens wdrapuje się przez panel w suficie i postanawia ukryć się przed światem. W swoim miejscu pracy.

Krótki opis powyżej wystarczy, by zorientować się, iż ta książka bazuje raczej na absurdzie niż na psychologii. Sam pomysł zamieszkania we własnej pracy, ukrywania się w niej, w chwili gdy człowiek wie, że dłużej już nie może, jest szalony i na pewno niestandardowy. Pamiętacie Stulatka który wyskoczył przez okno i zniknął? Tutaj konwencja jest bardzo podobna, z każdą stroną robi się coraz bardziej dziwnie, ale niekoniecznie śmiesznie. I co gorsza, pomysły absolutnie szalone pomieszane są tu ze standardowymi procedurami stosowanymi w niektórych korporacjach. I naprawdę trudno czasem odróżnić inwencję twórczą autora od korpo-kultury.

Oczywiście sięgając po powieść o facecie, który zamienia się w korponinja i zamieszkuje biurowiec wiedziałam, że należy nastawić się na sporą dawkę nieprawdopodobieństwa. Liczyłam jednak, że autor trochę więcej miejsca poświęci samemu procesowi, który doprowadził Jensa do tak zaskakującej decyzji, gdy tymczasem poznajemy bohatera w chwili, gdy wprowadza on już swój plan w życie. Jednocześnie Korponinja okazało się być niestandardową, ale wciągającą lekturą, choć nie przełomową ani zachwycającą. Wydaje się, że autor chciał podjąć ważny temat, ale po drodze zagubił się gdzieś w kabaretowej konwencji, i wyszło z tego trudno powiedzieć co.

Przyzwoite czytadło, ale niekoniecznie do polecenia każdemu.

Moja ocena: 3/6

Lars Berge Korponinja
Tłum. Natalia Kołaczek
Wyd. WAB

Warszawa 2016

1 komentarz: