O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

wtorek, 24 stycznia 2012

Przyczynek do polskich kryminałów


Przyznam szczerze, że jeszcze do niedawna z zasady nie czytałam polskiej literatury, a już polskich kryminałów – broń Boże. Być może jest to skrzywienie spowodowane czytaniem przez 6 lat tylko polskich lektur, szczególnie pozytywistycznych powieści – co za dużo, to niestrawne. W ubiegłym roku pierwszy raz sięgnęłam po rodzima prozę kryminalną – najpierw po książki Marka Krajewskiego, a ostatnio – Tomasza Konatkowskiego. I przeżyłam olbrzymie – pozytywne! – zaskoczenie.
Pierwszy tom przygód komisarza Adama Nowaka, bohatera książek pana Konatkowskiego, nosi tytuł „Przystanek śmierć”. Rzecz dzieje się we współczesnej Warszawie, w której to Warszawie ktoś seryjnie morduje ludzi w tramwajach i na przystankach. Wspomniany komisarz rozpoczyna śledztwo, w trakcie którego nie tylko dowiadujemy się, kto zabił, ale również jakie problemy targają stolicą, jak również szereg ciekawostek odnośnie tramwajów warszawskich (wiedzieliście, ze w Wawie są dwa oddzielne przedsiębiorstwa zajmujące się odpowiednio tramwajami i autobusami?) i historii miasta w ogóle. A całość bardzo polska – w najlepszym sensie.
Kiedy tom pierwszy był bardzo polski, tedy tom drugi „Wilcza wyspa”, jest już bardziej… skandynawski. Autor nie tylko wprowadza na scenę szwedzkiego bohatera i wspomina o, skąd inąd dobrze znanym Wallanderze, ale przede wszystkim rysuje atmosferę rodem ze szwedzkiego kryminału. Tym razem komisarz Nowak, chcąc rozwiązać zagadkę morderstwa młodego Szweda, otrze się o przestępczość zorganizowaną i gospodarczą. W „Przystanku” był kryminałem „prywatnym”, „Wilcza wyspa jest „publicznym” – w pierwszym przyczyny przestępczości leżały w osobistych cechach ludzi, w drugim korzenie przestępczości wyrastają z danej sytuacji politycznej i ekonomicznej, która pozwala wyrosnąć pewnym typom gangów i żerować na zwykłych obywatelach.
Bardzo mi się podoba, że te dwie książki prezentują tak różne typy kryminałów. Widać, ze autor nie popada w schemat, wciąż stawia przed swoim bohaterem nowe wyzwania, a przedstawianie różnych typów przestępczości sprawia, że obraz kryminalny Warszawy jest bardziej realistyczny.
W tych książkach spodobał mi się również obraz polskiego wielkiego miasta. Warszawa z książek Tomasza Konatkowskiego to nie tylko parę ulic wspomnianych w przelocie w trakcie fabuły. To Warszawa żywa, pełna remontów, zmieniająca się z dnia na dzień, gdzie polityka odgrywa swoją faktyczną rolę, gdzie ścierają się kibice dwóch konkurencyjnych klubów piłkarskich, gdzie ludzie na pytanie „Skąd jesteś?” zamiast „Z Warszawy”  odpowiadają „Z Mokotowa”, „Z Pragi”. Autor nie umieścił swoich bohaterów w anonimowym mieście Warszawa, ale w prawdziwym, i zadbał o to, by była to Warszawa autentyczna do bólu – taki a taki prezydent miasta, taki a taki problem lokalny, taki a taki nowy budynek przesłonił panoramę, a tramwaj 4 znów wrócił na swoją starą trasę. A taką Warszawę, a nie Warszawę „naj”, nawet krakus polubi.

Moja ocena obu: 5/6

8 komentarzy:

  1. Tylko strach teraz w Warszawie wsiąść do tramwaju :)
    Przyznaje, ze chyba nie czytałam żadnego polskiego kryminału. Piszesz, że warto? Zapisze sobie tytuł do późniejszego rozważenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie polecam! W ogóle mam w planie akcję - czytać polskie kryminały dziejące się w różnych polskich miastach. Wrocław i Warszawa już zaliczone, teraz przede mną Kraków, Gdańsk i Sandomierz. A po Konatkowski szczerze radze sięgnąć, na przykład dla odpoczynku, bo różniste humorystyczne dialogi tez się tam pojawiają :)

      Usuń
  2. Witam nową blogerkę :-). Uśmiecham się, bo też recenzowałam Konatkowskiego -wprawdzie Wilczą wyspę tylko, ale aż tak dobrze jej nie oceniłam... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za powitanie :) Ja chyba trafiłam na Konatkowskiego w dobrym czasie i dlatego mi podszedł, choć zdarzały się dłużyzny. Ale komisarz Zakrzewski w roli mistrza ciętej riposty podbił moje serce :)

      Usuń
  3. Ja natomiast dużo czytam naszej rodzimej prozy, jak odkryłam po powrocie do intensywnego czytania,że tyle jest współczesnych książek polskich autorów i to świetnie napisanych. Może i również dlatego,że jest mi bliżej do bohaterek i bohaterów rodzimych niż obcych mi mentalnie zagranicznych.
    Chętnie sięgnę po tego autora, gdyż ostatnio interesują mnie powieści kryminalne.
    A ostatnio przeczytane "Uwikłanie" mi apetyt na kryminały zwiększyło.
    Krajewskiego mam prawie w komplecie ale jeszcze nie czytałam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Uwikłanie" leży na mojej półce od zeszłego roku, muszę wreszcie się za nie zabrać, bo wszyscy chwalą :). A Krajewskiego polecam, czytałam w ubiegłym roku i strasznie mi się podobały, bo i Wrocław cudowny, i główny bohater zapadający w pamięć. Polecam tylko nie czytać w kolejności, w jakiej zostały wydane, tylko znaleźć w necie kolejność wg fabuły, wtedy lepiej się czyta. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
  4. W sumie rzeczywiscie to pozytywne, ze Konaktowski nie popada w schematy :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z jego większych zalet, jak opowieści o miastach. Natomiast już wątki "gangowe" to nie jest to, co można pochwalić w jego przypadku. :)

      Usuń