O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

niedziela, 19 maja 2013

Mała Wielka Brytania na wesoło



Czytając blogi i rozmawiając z ludźmi którzy, tak jak ja, są zakręceni na punkcie książek, zauważyłam pewną zależność, która za pewno większości z Was również rzuciła się w oczy. Otóż, namiętni czytacze w rubryce „zainteresowania” obok „książek” bardzo często wpisują „podróże”. I ma to sens, jeśli się uzna, że dryfowanie, parcie, płynięcie czy galopowanie poprzez strony książki ma w sobie coś z podróży.

Jak wiemy, książki są drogie. Ale podróże jeszcze droższe, do tego stopnia, że w czasie przedwyjazdowych zakupów zakup książki na wyjazd jest już tylko drobnym wydatkiem (jakby ktoś z nas potrzebował kupować książkę na wyjazd, haha!). Dlatego, gdy portfel nie pozwala na tropikalną podróż (albo chociaż weekend we Wrocławiu), należy dobrać sobie książkę i wyruszyć z nią w podróż, która odbywa się w tylko w naszej głowie, co nie czyni jej ani odrobinę mniej rzeczywistą.

W celu podróżowania bez opuszczania fotela można dobrać jakąkolwiek książkę – praktycznie każda powieść gdzie nas w końcu zabiera – czy to do Los Angeles, czy do Narnii. Ja osobiście jednak w takich celach preferuję reportaże, gdyż dzięki nim dowiaduję się czegoś ciekawego o danym miejscu (a to dla mnie synonim podróżowania), na drugim miejscu są oczywiście książki podróżnicze i powieści drogi. Tym razem miałam do czynienia z czymś z pogranicza pierwszego, drugiego i satyry.

O Billu Brysonie i jego książkach pisałam już tutaj i tutaj. Choć nie wszystko mnie u niego zachwyca, to jednak zawsze z przyjemnością sięgam po kolejną jego książkę, gdy mam ochotę na coś lekkiego, śmiesznego i jednocześnie zawierającego jakąś wartość (najlepiej dodatnią). Zapiski z małej wyspy to zapis podróży Brysona po Wielkiej Brytanii, którą odbył przed swoją wyprowadzką z powrotem do USA. Autor zaczyna ja we Francji (tak, dobrze czytacie, zaczęło się we Francji) by następnie kroczyć, jechać, truchtać czy zjeżdżać na zadku w kierunku północnym, zwiedzając po drodze tak znane miasta jak Londyn, Manchester, Liverpool i Edynburg, ale i tak mało znane jak Durham, Monmouth, Wigan czy Dunnet Head (najbardziej wysunięte na północ miejsce w Szkocji).  Po drodze odwiedza muzea, katedry, puby, dworce, kina, parki i różne dziwne miejsca. Opisuje atrakcje turystyczne danego regionu, legendy, ale i zabawne historyjki wyczytane w ulotkach i przewodnikach. Co mi się podobało, to faktyczne poczucie, że się podróżuje z Brysonem, a nie tylko o podróży czyta, a to dzięki licznym opisom przygód autora z hotelami, pensjonatami, środkami transportu i lokalami gastronomicznymi – niektóre śmieszne, inne straszne – czyli mniej więcej tak, jak to bywa, gdy się jest na wakacjach.

Nie jest to książka wybitna, na pewno nie najlepsza w dorobku autora, ale też nie zwyczajna i na pewno godna polecenia, gdy chce się spojrzeć na Wielką Brytanię przez pryzmat czegoś innego niż Agatha Christie i To właśnie miłość. Tym pryzmatem jest „turysta z Iowa”. A wszystko, co zawiera w sobie „turystę z Iowa”, po prostu musi być śmieszne.

Moja ocena: 4,5/6

Bill Bryson Zapiski z małej wyspy”
Tłum. Tomasz Bieroń
Wyd. Zysk i S-ka
Poznań 2009


8 komentarzy:

  1. Dobrze napisane. Staram się czytać, jak najwięcej lit.podróżniczej, by chociaż w ten sposób poznawać nowe kultury. A Brysona bardzo polubiłam po "Zapiskach z wielkiego kraju", więc i tę książkę mam w planach. Ostatnio strasznie ciągnie mnie do Edynburga... Wszystko przez "Scotland Street"! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ta seria powoduje, że Edynburg skoczył w moich rankingach na wysoką pozycję. "Zapiski z małej wyspy" na pewno ci się spodobają, bo to poniekąd pierwsza część "Zapisków z wielkiego kraju" :)

      Usuń
    2. To pozostaję nam czekać na jakąś korzystną promocję linii lotniczych:) Niestety z Wrocławia nawet tanie linie nie latają do Edynburga...

      Usuń
    3. Z Krakowa i Katowic latają, musisz tu tylko pociągiem albo autobusem dojechać :)

      Usuń
  2. Uwielbiam czytać reportaże i literaturę podróżniczą, a Edynburg już niedługo zwiedzę wzdłuż i wszerz:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę! Może jakaś relacja po powrocie, żeby mniej szczęśliwi mogli się ponapawać? :)

      Usuń
  3. Potwierdziłaś swą wartość super nie tylko czytając ale ciekawie prezentując książkę. Fajnie jest podróżować z książką, szczególnie gdy jest się leniwym, jak ja.
    Pozdrawiam przyszłego prawnika.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, dziękuję :). U mnie książka jest ważniejsza w bagażu niż apteczka (chyba muszę popracować nad priorytetami) :)

      Usuń