Tak, wiem, jest 9. Ale i tak zamierzam powiedzieć Wam kilka
słów o książkach które przeczytałam w zamierzchłych czasach, czyli w kwietniu.
Było ich 5. Dwie z półki, jedna pożyczka, jedna recenzencka
i jeden ebook. Jedna polska, cztery zagraniczne. Dwie powieści, trzy
non-fiction. Byłam z nimi w Australii, przemierzyłam USA piechotą, potem
szukałam mordercy w Warszawie i Katowicach. Poza tym poznałam dzięki nim cudzą
straszną tajemnicę i lepiej zaplanowałam organizację domu. Książki.
A były to:
1.
Byliśmy łgarzami – E.Lockhart - kolejna przeczytana w tym roku
młodzieżówka. Słyszałam o nie sporo na amerykańskim YouTubie, zdziwiłam się
nieco, że tak szybko pojawiła się u nas. Mimo, iż napisana głównie z myślą o
młodszym troszkę odbiorcy, wciągnęła mnie i trochę przeraziła. Autorka świetnie
oddała klimat wyspy, mrocznej, mimo, iż fabuła osadzona jest w lecie, i rodziny
z problemami. A zakończenie wyrwało mnie
z butów.
2.
21:37 – Mariusz Czubaj – jedna z
tych książek, które czekały na swoją kolej bardzo długo. Czubaj stworzył
świetną postać gliniarza-profilera, który zwraca uwagę na rzeczy, które jego
kolegom z innych polskich kryminałów często umykały. Czubaj nie obył się
wprawdzie z kilkoma lekko zgranymi chwytami, momentami zachowania innych postaci były przewidywalne,
ale i tak uważam, że to jedne z lepszych polskich kryminałów.
3.
Śniadanie z kangurami – Bill Bryson –
niesamowite, jak niewiele człowiek wie o Australii. Autor w swoim
humorystyczno-ironicznym stylu opisał kilka podróży na najmniejszy kontynent
świata, dzięki czemu wraz z nim możemy zwiedzić go wzdłuż i wszerz – od północy
po południe, ze wschodu na zachód. Prywatne przypadki, które mogły się
przydarzyć tylko jemu, połączone są zgrabnie z informacjami o państwie Tam
Daleko. Obowiązkowa lektura przed wyjazdem do Australii.
4.
Hartland – Wolfgang Buschner - ciekawa pozycja, opisująca Stany
Zjednoczone z innej niż dotychczas mi znanej perspektywy – pieszego Niemca,
podążającego od granicy z Kanadą do granicy z Meksykiem. Pytał mnie ktoś (a tym
kimś była Krimifantamania), na czym polegała różnica między polskimi a
niemieckim reportażem. Przyznam, że różnica ta była dla mnie łatwo zauważalna,
a jednak długo mi zajęło jej zdefiniowanie. I wreszcie znalazłam – punkt odniesienia.
Polacy patrzą na USA przez pryzmat emigracji za chleb w czasach komuny, mając
gdzieś w głowie stereotyp paczek od rodziny z Chicago. Niemcy zasiedlali
kolonie amerykańskie dużo wcześniej (jeśli idzie o masową emigrację ze Starego
Kontynentu), dopiero w czasie II wojny i po niej wielu z nich zmieniło nazwiska
i przestało się przyznawać do swojego pochodzenia. Dlatego Ameryka dla Niemca
to co innego niż Ameryka dla Polaka.
5.
At Home with madame Chic – Jennifer L. Scott
– kupiłam ebook w oryginalnej wersji językowej, w oryginalnej amazonowej cenie,
bo byłam pewna, że zanim to u nas wyjdzie, upłynie chocho, ile czasu. Przeczytałam
do połowy, wtedy w ogóle miałam okres, że nie kończyłam zaczętych lektur,
zdążyła się u nas pojawić, i dopiero teraz przeczytałam. Po pierwszej lekturze
pierwszej książki Jennifer L. Scott nie byłam nią szczególnie zachwycona, ale
potem zaczęłam odwiedzać bloga autorki i oglądać jej filmiki, i zakochałam się
w tej kobiecie. Jest naturalna, pozbawiona pretensjonalności, pewna siebie ale
nie zarozumiała, otwarta na świat, niebojąca się przyznać do porażki czy błędu.
Obecnie kupuję całą jej filozofię życiową (polskie wydanie w papierze też już
kupiłam).
I tak to wygląda. Ilość stron może nie przytłacza, ale
wiemy, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o satysfakcję z dobrej
lektury, a ta towarzyszyła mi w kwietniu przy każdej kolejnej lekturze. Przyznam
się Wam, ostatnie tydzień był bardzo ciężki, następny nie zapowiada się wiele
lepiej, jednak liczę na to, że wraz z pogodą przybędzie mi trochę więcej
energii i postów będzie więcej. A jest o czym pisać: długi weekend w Poznaniu,
stosik, cztery recenzje i jeszcze jeden, specjalny pomysł. Toteż zapraszam,
wpadnijcie jeszcze kiedyś.
O tej książce Brysona nie słyszałam, czytałam "Zapiski z wielkiego kraju", a przede mną "Krótka historia prawie wszystkiego", obiecałam sobie, że nową kupię dopiero jak się z nią uporam.
OdpowiedzUsuń"Krótką historię" zaczynała czytać dwa, razy, za każdym razem jednakowo mi się podoba, i za każdym razem parę dni później miałam egzamin i przerywałam lekturę. Jakiegoś mam pecha do tej książki. Jeśli czytałaś jego książkę o USA to polecam gorąco tą o Wielkiej Brytanii - "Zapiski z małej wyspy" - to jedna z moich ulubionych :).
Usuń