O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 9 maja 2015

Podsumowanie kwietnia

Tak, wiem, jest 9. Ale i tak zamierzam powiedzieć Wam kilka słów o książkach które przeczytałam w zamierzchłych czasach, czyli w kwietniu.

Było ich 5. Dwie z półki, jedna pożyczka, jedna recenzencka i jeden ebook. Jedna polska, cztery zagraniczne. Dwie powieści, trzy non-fiction. Byłam z nimi w Australii, przemierzyłam USA piechotą, potem szukałam mordercy w Warszawie i Katowicach. Poza tym poznałam dzięki nim cudzą straszną tajemnicę i lepiej zaplanowałam organizację domu. Książki.

A były to:
1.       Byliśmy łgarzami – E.Lockhart  - kolejna przeczytana w tym roku młodzieżówka. Słyszałam o nie sporo na amerykańskim YouTubie, zdziwiłam się nieco, że tak szybko pojawiła się u nas. Mimo, iż napisana głównie z myślą o młodszym troszkę odbiorcy, wciągnęła mnie i trochę przeraziła. Autorka świetnie oddała klimat wyspy, mrocznej, mimo, iż fabuła osadzona jest w lecie, i rodziny z  problemami. A zakończenie wyrwało mnie z butów.
2.       21:37 – Mariusz Czubaj – jedna z tych książek, które czekały na swoją kolej bardzo długo. Czubaj stworzył świetną postać gliniarza-profilera, który zwraca uwagę na rzeczy, które jego kolegom z innych polskich kryminałów często umykały. Czubaj nie obył się wprawdzie z kilkoma lekko zgranymi chwytami, momentami  zachowania innych postaci były przewidywalne, ale i tak uważam, że to jedne z lepszych polskich kryminałów.
3.       Śniadanie z kangurami – Bill Bryson – niesamowite, jak niewiele człowiek wie o Australii. Autor w swoim humorystyczno-ironicznym stylu opisał kilka podróży na najmniejszy kontynent świata, dzięki czemu wraz z nim możemy zwiedzić go wzdłuż i wszerz – od północy po południe, ze wschodu na zachód. Prywatne przypadki, które mogły się przydarzyć tylko jemu, połączone są zgrabnie z informacjami o państwie Tam Daleko. Obowiązkowa lektura przed wyjazdem do Australii.
4.       Hartland – Wolfgang Buschner  - ciekawa pozycja, opisująca Stany Zjednoczone z innej niż dotychczas mi znanej perspektywy – pieszego Niemca, podążającego od granicy z Kanadą do granicy z Meksykiem. Pytał mnie ktoś (a tym kimś była Krimifantamania), na czym polegała różnica między polskimi a niemieckim reportażem. Przyznam, że różnica ta była dla mnie łatwo zauważalna, a jednak długo mi zajęło jej zdefiniowanie. I wreszcie znalazłam – punkt odniesienia. Polacy patrzą na USA przez pryzmat emigracji za chleb w czasach komuny, mając gdzieś w głowie stereotyp paczek od rodziny z Chicago. Niemcy zasiedlali kolonie amerykańskie dużo wcześniej (jeśli idzie o masową emigrację ze Starego Kontynentu), dopiero w czasie II wojny i po niej wielu z nich zmieniło nazwiska i przestało się przyznawać do swojego pochodzenia. Dlatego Ameryka dla Niemca to co innego niż Ameryka dla Polaka.
5.       At Home with madame Chic – Jennifer L. Scott – kupiłam ebook w oryginalnej wersji językowej, w oryginalnej amazonowej cenie, bo byłam pewna, że zanim to u nas wyjdzie, upłynie chocho, ile czasu. Przeczytałam do połowy, wtedy w ogóle miałam okres, że nie kończyłam zaczętych lektur, zdążyła się u nas pojawić, i dopiero teraz przeczytałam. Po pierwszej lekturze pierwszej książki Jennifer L. Scott nie byłam nią szczególnie zachwycona, ale potem zaczęłam odwiedzać bloga autorki i oglądać jej filmiki, i zakochałam się w tej kobiecie. Jest naturalna, pozbawiona pretensjonalności, pewna siebie ale nie zarozumiała, otwarta na świat, niebojąca się przyznać do porażki czy błędu. Obecnie kupuję całą jej filozofię życiową (polskie wydanie w papierze też już kupiłam).



I tak to wygląda. Ilość stron może nie przytłacza, ale wiemy, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o satysfakcję z dobrej lektury, a ta towarzyszyła mi w kwietniu przy każdej kolejnej lekturze. Przyznam się Wam, ostatnie tydzień był bardzo ciężki, następny nie zapowiada się wiele lepiej, jednak liczę na to, że wraz z pogodą przybędzie mi trochę więcej energii i postów będzie więcej. A jest o czym pisać: długi weekend w Poznaniu, stosik, cztery recenzje i jeszcze jeden, specjalny pomysł. Toteż zapraszam, wpadnijcie jeszcze kiedyś.


2 komentarze:

  1. O tej książce Brysona nie słyszałam, czytałam "Zapiski z wielkiego kraju", a przede mną "Krótka historia prawie wszystkiego", obiecałam sobie, że nową kupię dopiero jak się z nią uporam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Krótką historię" zaczynała czytać dwa, razy, za każdym razem jednakowo mi się podoba, i za każdym razem parę dni później miałam egzamin i przerywałam lekturę. Jakiegoś mam pecha do tej książki. Jeśli czytałaś jego książkę o USA to polecam gorąco tą o Wielkiej Brytanii - "Zapiski z małej wyspy" - to jedna z moich ulubionych :).

      Usuń