Największym wyzwaniem podczas pakowania na urlop jest wybór
wakacyjnych lektur. Nigdy bowiem nie można przewidzieć, na jaki rodzaj
literatury nabierze się ochoty. Ten problem w pewnym sensie rozwiązuje czytnik,
zatem oczywiście, odkąd go mam, Kindle podróżuje ze mną. Ta technologia zdaje
egzamin zwłaszcza, gdy mamy narzucony limit bagażu.
Ale tym razem środkiem transportu był prywatny samochód.
Duży prywatny samochód. Na tyle duży, że bez problemu można w nim upchać jedną czy dwie papierowe książki.
Ewentualnie czternaście, jaki niżej podpisana.
Bo czytnik, chociaż kocham go i jest świetny i w ogóle, nie
zawsze może nam służyć:
1.
Może być zwyczajnie za gorąco by używać go na
zewnątrz przez cały czas.
2.
Niekoniecznie dobrze mu służy piach i woda,
chociaż producent zdaje się mieć odmienne zdanie. Ale co on tam wie?
3.
Osobiście nie przepadam za zabieraniem ze sobą
na plażę zbyt wielu wartościowych przedmiotów.
4.
Nie po to mam tych papierowych książek od groma,
żeby nie wykorzystać długiego wolnego na przeczytanie tak wielu z nich, jak
tylko się da.
No dobra, i tak przesadziłam – czternaście książek na
czternaście dni wypełnionych zwiedzaniem do dla mnie za dużo, nie przeczytam
tyle. Jednakowoż – w chwili, gdy piszę te słowa, na Węgrzech, skąd piszę, jest
prawie 40 stopni Celsjusza przy olbrzymiej wilgotności i zerowym wietrze, i tak
ma pozostać, zaś wczoraj w Budapeszcie o mało co nie umarłam z gorąca. I mówię
to ja, która uwielbia dziko tropikalne klimaty.
Ale my tu gadu gadu, a może by tak co nie co o tym stosiku
powyżej? Jak pisałam składa się na niego czternaście książek (w tle zamek w
Wyszechradzie dla skali). Jedna z zabranych pozycji to kolorowana Esy Floresy
(tak, ja również dałam się wciągnąć w to nowe hobby), pozostałe to powieści. Przede
wszystkim obyczajówka: Przyjaciele,
kochankowie, czekolada Alexandra McCall Smitha (już przeczytana), Mam twój telefon Sophie Kinselli (na
razie zapowiada się nieźle), Kocham Paryż Isabelle Lafleche (bo niedawno
czytałam pierwszą część tej serii i podobała mi się), Całodobowa księgarnia
pana Penumbry Robin Sloan (bardzo rekomendowana na amerykańskim BookTubie)oraz
Jak znaleźć faceta w wielkim mieście Melissy Pimentel (totalny strzał w
ciemno). Jakoś ostatnio mam ochotę na takie właśnie książki.
Nie byłabym sobą, gdybym nie przytargała również paru
kryminałów. Przede wszystkim Człowiek nietoperz Jo Nesbo, bo chcę przeczytać i
bo Ejotek rzuciła mi wyzwanie, ale również: Pani komisarz nie czuje się w
klubie jak w raju Georgesa Flipo, drugi tom z cyklu o francuskiej policjantce,
Bazyliszek Tomasza Konatkowskiego (jak ja długo czekałam na jego kolejną
książkę!) i Zaliczyć czwórkę Janet Evanovich (wakacje bez Śliwki węgierki, no
bez żartów!).
Jest też coś z nurtu YA: Do wszystkich chłopców, których
kiedyś kochałam Jenny Han oraz Pocałunek w Paryżu Stephanie Perkins,
uśmiechające się do mnie z półki już od początku roku.
Poza tym jeden kosmiczny i zabawny thriller Marsjanin Andy
Weira, którego już kończę (naprawdę świetny) i oczywiście jedna
przedstawicielka węgierskiej literatury – Magda Szabo i jej Świniobicie.
Reportaże przyjechały na czytniku, szczególnie te z Czarnego
czyta mi się wyśmienicie w formie ebooków. Oprócz tego w tej formie mam kilka obcojęzycznych,
trochę różności, trochę literatury motywacyjnej (akurat tego chyba nie będę
czytać na urlopie) i ostatnio dodaną do kolekcji książkę mojego promotora. Bo
urlop to też idealny moment na nadrabianie zaległości w nieco (bardzo)
poważniejszej tematyce.
Znacie którąś z pozycji ze stosika? Co zabieracie ze sobą na
wakacje/urlopy? I przede wszystkim – pozdrowienia z Węgier!
Szalona :)! Czternaście ksiażek! Jenny Han podobno jest dobra, ale już Perkins zbiera bardzo różne opinie, więc jestem ciekawa Twego zdania.
OdpowiedzUsuńNo przecież Ty pojechałaś wypocząć.....i od książek też....czyż nie?
OdpowiedzUsuńAle miłego czytania......
Wow! No jestem pod wrażeniem zaopatrzenia... Ehkmmm... ja wzięłam na urlop czytanik, ale nie ruszyłam nawet, bo 7 lektur papierowych zaplanowanych akurat mi wystarczyło. Do czytania miałam godzinę w ciągu dnia plus wieczory po 20-stej.
OdpowiedzUsuńEjotek się cieszy, że pomyślałaś o Nesbo i liczę na opinię, bo sama może bym się wzięła za autora...
Budapeszt jest boski! Byłam, widziałam, marzę o powrocie :) Baw się dobrze, pozdrów ode mnie parlament, wyspę Małgorzaty i Górę Gellerta :)
Wow! Na wakacje pojechałaś z walizką pełną książek :) Powieść Stephanie Perkins czytałam - lekka, idealna na urlop :) Poza tym w ciemno biorę książki J. Evanovich z serii o Stephanie Plum, bo pierwsza cześć naprawdę mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńUdanego urlopu! :)
Ja jednak stawiam na czytnik na urlopie, choć zawsze coś papierowego też ze sobą zabieram. A jak się kindelek zepsuje? To co ja biedna zrobię? ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam Człowieka-nietoperza, Marsjanina i Sophie Kinsellę (co się uśmiałam, to moje! Ciekawe jak Ci się spodoba fragment z zębami :D).
Mam Panią komisarz - pora w końcu przeczytać, zaś bardzo chcę Bazyliszka!
Bardzo udanego wypoczynku!
Bardzo przyjemne lektury sobie wybrałaś na wakacje, jakoś zwłaszcza ten McCall Smith mnie nie dziwi:)
OdpowiedzUsuńSzalonego urlopu Ci życzę :)
wooow ilość książek na urlopie szokuje :) Nie czytałam jeszcze żadnej z nich ;(
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z powyższych książek. Przyjemniej lektury! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nigdy nie wiadomo, co wziąć ze sobą. ;) Z wymienionych pozycji znam jedynie "Marsjanina", ale jakoś nie przypadł mi on do gustu. Chyba przez to poczucie humoru głównego bohatera - zupełnie do mnie nie trafia.
OdpowiedzUsuńUdanego i zaczytanego urlopu!
Na "Annę i pocałunek w Paryżu" oraz "Marsjanin" poluję już od jakiegoś czasu. "Do wszystkich chłopców, których kochałam" czeka w kolejce na półce, a aktualnie czytam "Zaginioną dziewczynę Gillian Flynn. Życzę miłego czytania i pamiętaj, zawsze też masz noc na czytanie :)
OdpowiedzUsuńhttp://czytadelnia-joan.blogspot.com
WOW niesamowity stosik na urlop. Manie się udało przeczytać 7 książek ale w całym miesiącu lipcu - w tym 2 tygodnie urlopu :-) Powodzenia
OdpowiedzUsuń