Lipiec zaczął się nie tylko zawirowaniami w sferze
prywatnej, ale i tymczasowym brakiem chęci do czytania, która chyba każdego z
nas dopada od czasu do czasu. Do tego dołożymy kilka imprez okolicznościowych
(imieniny taty, ślub koleżanki) i czasu na czytanie zrobiło się bardzo mało. Co jednak pokazuje, że bycie molem książkowym
nie oznacza bycia totalnym odludkiem, wielu z nas potrafi czasem poświęcić czas
na cos innego niż czytanie (o ile potem może z kolei poleżeć i poczytać).
W lipcu przeczytałam zatem jedynie 5 pozycji, z czego 4
powieści i jedno przemówienie. 3 z tych powieści to kryminały, jedna
obyczajówka. 3 autorów pochodzi ze Szwecji, jedna z Francji i jedna (tu nowość)
z Nigerii. Były to zatem:
1.
Dziewczyna
w tunelu – A. Roslund i B. Hellstrom
- kryminał skandynawski zalegający na półce od
dawna. Miał być super,
wyjątkowy, bowiem połowa tego duetu to dziennikarz, a drugie pół – były przestępca.
Nie wiem, może z punktu widzenia marginesu ze Sztokholmu jest to realistyczna
książka, ale jeśli idzie o styl pisania, to niestety nie porwało mnie. Zarówno
sama historia zdawała się mdła, dosyć z resztą przewidywalna i niepotrzebnie
się dłużąca, ale i żaden bohaterów nie
wzbudził we mnie emocji. Jakoś się to czytało, ale szału nie ma. Ocena: 3,5/6
2.
Kocham
Nowy Jork – Isabelle Lafleche – kolejna książka Z Półki, która uratowała
trochę moje czytanie w lipcu. Lekki, sympatyczny chicklit, bohaterka może nie
przesadnie mądra, ale czegoś takiego mi właśnie było trzeba. Ocena: 4,5/6
3.
Czarny
motyl – Anna Jansson - odkąd w
zeszłym roku zapoznałam się z dwoma tomami cyklu o komisarz Marii Wern, stałam się
jej wierną fanką. Toteż oczywiście sięgnęłam po kolejną część cyklu, która
ukazała się na polskim rynku. Niestety, akurat Czarny motyl jest tomem wyraźnie słabszym od poprzednich (jakiś w
ogóle słaby miesiąc), głównie skupiającym się na dotychczas drugoplanowym
bohaterze Perze Arvidssonie. Jakoś nie mogę się przekonać do romansideł z
punktu widzenia faceta, a tyle z tego wyszło. Na szczęście pod koniec akcja
przyspiesza i robi się nawet trochę strasznie. Ocena: 3,5/6
4.
We should
All be feminists – Chimamanda Ngozi Adichie – zakupione w ebooku i od razu
skonsumowane słynne przemówienie nigeryjskiej autorki, które wygłosiła na
konferencji TEDx Euston. Jedno z tych ważnych wystąpień, które obdziera
feminizm z negatywnych konotacji i dotyka faktycznego problemu. Adichie robi to
jednocześnie z humorem, wdziękiem, olbrzymią wiedzą, jej wypowiedź jest piękna,
mądra i niesamowicie do mnie przemówiła. Zanim przeczytałam ebooka, kilkanaście
razy oglądałam jej wystąpienie na YouTube, i będę to robiła jeszcze wiele razy.
5.
Głuchy telefon – Arne Dahl - gdy Arne Dahl
pojawia się na rynku, ja zaraz tam jestem krzycząc „Weźcie moje pieniądze!”. Po
szczegóły odsyłam do recenzji. 6/6
Chyba sobie włączę Adichie :) Uwielbiam jej książki, a tego wystąpienia jeszcze nie słuchałam!
OdpowiedzUsuń