W zeszłym tygodniu postanowiłam zrobić sobie małą przerwę od
czytania własnych półek i po raz pierwszy od dawna skorzystałam z półek w mojej
osiedlowej bibliotece. Na nich to właśnie wyhaczyłam swego czasu często i gęsto
opisywaną w książkowej blogosferze książkę Zawołajcie
położną, o której słyszałam wiele, wiele dobrego. I nie byłam rozczarowana.
Jennifer Worth opowiada o przypadkach, z jakimi stykały się
położne pracujące niedługo po zakończeniu II wojny światowej w slumsach
Londynu, ale przede wszystkim o życiu, jakie się tam wiodło, i problemach, z
jakimi borykali się ich mieszkańcy. Wydaje mi się, iż często popadamy w pułapkę
myślenia o krajach zachodnich jako o tych, które z wojny wyszły niemalże bez
szwanku a życie w nich było od razu miodem i mlekiem płynące, skupiając się na
niedoli tych, którzy pozostali za żelazną kurtyną. Worth opowiada historie
ludzi, którzy w trakcie wojny potracili rodziny, zdrowie i dach nad głową, zaś
życie w dokach opisuje jako trudne, ubogie chyłkiem uprawiane w cieniu
wspomnień sprzed kilku lat.
Poza realistycznym opisem społeczeństwa, z którym pracowała,
autorka wykazała się niezwykłym talentem do opowieści. Chociaż wiele historii,
które znalazły swoje miejsce na kartach tej książki, było przepełnionych
smutkiem i beznadzieją, brudem i chorobą, to jednak nawet takie czytało się z
zapartym tchem, zupełnie jakby autorka po prostu usiadła obok i snuła te
opowieści „na żywo”. Nie bez wpływu pozostaje też sposób, w jaki skonstruowana
została ta książka – historie smutne przeplatane są z radosnymi, a beznadziei i
żalu jest tu mniej więcej tyle, ile wzruszeń i dobrego humoru. Z jednej strony
mamy opisy przerażających, urągających ludzkiej godności warunków życia, z
drugiej dziewięćdziesięcioletnią zakonnicę ustawiającą do pionu przemądrzałego
studenta.
Poleciałabym Zawołajcie
położną” wszystkim, jednak po pierwsze – mam wrażenie, że wszyscy już ją
przeczytali, a po drugie – dałam ją mojej mamie i dla niej jednak ta książka
była zbyt naturalistyczna i nie była w stanie jej skończyć. Jeżeli jednak
jeszcze jakimś cudem nie sięgnęliście po tą książkę i nie jesteście bardzo
wrażliwi na brud i cierpienie opisane w książkach, to serdecznie zachęcam do
lektury!
Moja ocena: 6/6
Jennifer Worth Zawołajcie położną
Tłum. Marta Kisiel-Małecka
Wyd. Literackie
Kraków 2014
Sięgnij koniecznie po dwa pozostałe tomy, niestety nie zanosi się na ich przetłumaczenie na polski :(
OdpowiedzUsuńJuż dawna przymierzam się do serialu ;)
OdpowiedzUsuńSpojrzenie EM
Pierwszy raz słyszę tytuł, nie znałam też autorki, ale jak znajdę u siebie, to sprawdzę czy taka dobra. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJestem na trzecim sezonie tego serialu, więc z przyjemnością sięgnę także po ksiażkę. :)
OdpowiedzUsuńPodczas lektury co i raz musiałem potrząsać głową, żeby uświadomić sobie, że czytam o stolicy Anglii w połowie XX-ego, a nie XIX czy wręcz XVIII wieku. Nędza, głód, brak zaplecza sanitarnego, to była codzienność londyńskich doków. Wstrząsające doświadczenie :(
OdpowiedzUsuń