Dawno, dawno temu opublikowałam post pt. „197 książek”. Był
to post o 197 nieprzeczytanych książkach, które zalegają na moich półkach. To
było chyba w 2015 roku, od tego czasu lista zdążyła spuchnąć do 230 pozycji i
wciąż rośnie, aczkolwiek coraz wolniej. To była długa i ciekawa podróż, co
więcej, nie jestem nawet w jej połowie, ale już mogę Wam co nieco o niej
opowiedzieć. Zatem, zapraszam do czytania kilku subiektywnych uwag z postępów z
prac.
1.
Zrobienie listy było kamieniem milowym całego
procesu. Tak, po jej sporządzeniu dalej kupowałam książki, tak, po jej
sporządzeniu przez kilka miesięcy wciąż nie czytałam swoich starych książek,
ale sam fakt istnienia listy poniósł za sobą długofalowe skutki. Przede
wszystkim, dowiedziałam się, ile tego tak naprawdę jest. Więcej, niż
przypuszczałam. Po drugie, mogłam od tego momentu monitorować, co się w temacie
dzieje. A wierzcie mi, uzyskanie kontroli nad elementem swojego życia, nad
którym się wcześniej nie miało żadnej kontroli, daje niesamowitego kopa do
działania.
2.
Na moich półkach znajdują się niesamowite
opowieści. Historie, o których nawet nie wiem, że tam są, bo zapomniałam już,
kiedy i po co je kupiłam. Nie wiem, o czym są. Jedynie ich okładki przelatywały
mi przed oczyma przy okazji sprzątania czy przeprowadzki. Każde takie odkrycie
jest porównywalne do wykopania skarbu w ogródku. Po co przynosić nowe pozycje z
bibliotek, księgarni, od znajomych, kiedy takie klejnoty jak Intryga małżeńska Jeffrey’a Eugenidesa
albo Heban Ryszarda Kapuścińskiego
czekają tylko, by je ktoś otworzył?
3.
Nie ma nic złego w kupowaniu książek. Złe jest
to, że kupujesz pozycję, o której nic właściwie nie wiesz, której nie chce od
razu przeczytać, tylko dlatego, że jest
na promocji i jakiś bloger o niej mówił. Albo kojarzysz okładkę. Albo system
rekomendujący Ci ją pokazuje. Nie mówię, że jest to łatwe – zajęła mi ponad rok
by dojść do momentu, w którym jestem teraz – kupuję to, co chcę przeczytać
teraz. Czytam. Odkładam na półkę. Żadnych zaległości. Poza tymi 180, które mi
jeszcze zostały…
4.
Wyznaczanie celu. Dawno temu wypisałam sobie
listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią, a na niej znalazło się głębokie
pragnienie, by kiedyś wejść do księgarni i kupić książkę, wiedząc, że w domu
mam wszystko przeczytane. To musi być obłędne uczucie, które obecnie jest
bardzo oddalone w czasie, ale liczę, że kiedyś mi się uda. To jest mój cel,
przeczytać te wszystkie zaległe książki, żeby móc kiedyś doświadczyć tego
przeżycia.
5.
Nie wszystkie książki ze mną zostaną. Chociaż w
inne sfery życia powoli wtłaczam założenia minimalizmu, w kwestii moich książek
minimalizm pozostaje poza marginesem. Lubię moje książki, co więcej, lubię
dawać im kolejne życia i pożyczać na prawo i lewo. Właściwie nie ma już
książek, którym nigdy nie pożyczam, niektóre tylko zarezerwowane są dla
bliższych znajomych. Policzyłam kiedyś, że na raz z mojej biblioteczki
korzystało około 40 osób. Dlatego nie żałuję, że mam tyle pozycji, nie
zamierzam okrawać mojej kolekcji zbyt drastycznie i na pewno z czasem znów będę
ją rozbudowywać. Ale niektóre książki odejdą w świat. Nie ma sensu trzymać
czegoś, czemu dałam ocenę 1/6, na pewno nie pożyczę tego nikomu, kogo znam, ale
może gdzieś znajdzie się ktoś, kto oceni daną pozycję bardziej pozytywnie?
Też czytacie swoje półki? Jak Wam to idzie? Dodajcie pod
spodem swoje uwagi na temat czytania zaległych pozycji!
Półtora roku temu też zrobiłam podobną listę - 100 książek, które muszę przeczytać, większość była na moich półkach. Na razie jest 20/100, wynik może nie rewelacyjny, ale w tym roku widzę, że faktycznie zaczęłam czytać własne książki. Niestety nadal moim wielkim problemem jest kupowanie... Muszę się przerzucić na czytnik :) Trzymam kciuki za Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńHehe, na czytniku zrobiłam podobny bajzel - nawet się na razie nie zabieram za ogarnianie tego, ile mam na nim nieprzeczytanych ebooków. Tyle, że one nie zajmują fizycznie miejsca, ale i tak jak pomyślę, ile na nie poszło pieniążków i jakie fajne to są książki, to aż się łezka w oku kręci...
UsuńOstatnio przeliczyłam, że sama posiadam wiele nieprzeczytanych książek. Na początku roku było to coś ok. 100 pozycji, jednak zaczęłam troszkę czytać z własnej biblioteczki i wynik byłby fajny gdyby nie to, że na bieżąco dostaję/kupuję nowe książki i wówczas przeważnie moja biblioteczka schodzi na boczny plan. Mam takie postanowienie, żeby do przyszłego roku przeczytać jak najwięcej książek lub kupować tyle, ile przeczytałam (sztuka za sztukę), ale nie wiem jak to wyjdzie. W każdym razie życzę powodzenia w realizacji Twojego planu! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mnie aż żal teraz wchodzić do księgarni, gdzie widzę te wszystkie cudowne nowości, ale na razie jakoś się trzymam i nie kupuję więcej niż jedną miesięcznie, którą od razu czytam. Wiem, że każda kolejna kupiona podzieli zapewne los tych, które kupiłam lata temu z myślą o tym, że muszę to przeczytać teraz, zaraz. Ale wierzę, że pewnego dnia "oczyszczę" przestrzeń na tyle, że znów będę mogła bez wyrzutów sumienia kupować :)
UsuńEch, nie liczyłam. Boję się :) Ale od czasu do czasu sięgam po coś swojego.
OdpowiedzUsuńJa jak policzyłam to aż się za głowę złapałam :/
UsuńNie liczyłam, ile mam swoich nieprzeczytanych książek. Chyba muszę policzyć, bo stosik jest spory. A nazbierało się nie tylko z kupowania. Część trafiła do mnie jako prezenty...
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak ogarnę wszystkie kolejki. Póki co zaczęłam czytać książkę z własnej półki. Krok do przodu. ;)
Ja wszystkie książki z własnej biblioteczki, które chcę przeczytać (bo nie wszystkie książki, które mam w domu chcę przeczytać, no nie wszystkie są moje ;-)) wrzuciłam do schowka "Planuję przeczytać". Wynik właściwie się nie zmienia, pilnuję tylko by nie przekroczył dwóch biblionetkowych stron (czyli dwustu pozycji).
OdpowiedzUsuńZ początkiem tego roku założyłam zakładkę "do przeczytania w 2016 roku". No i jakoś się tego trzymam. Może nie wypełniam listy po kolei, sięgam po książki spontanicznie, ale ta lista jest i działa. Poza tym chyba się rozrośnie (też mam około 250 nieprzeczytanych!) w listę po prostu "do przeczytania".
OdpowiedzUsuńZrobiłam taką listę już dawno temu i niestety rozrasta się ona w zastraszającym tempie. Obecnie jest na niej 313 książek (do Targów Książki było 307...). Ostatnio przenosiłam jednak swoją biblioteczkę z domu rodzinnego i okazało się, że wiele książek należy do mojej mamy, zatem je jej zostawiłam. Tym samym pozbyłam się kilku (no może kilkunastu) sztuk z mojej półki :) Chociaż to i tak nie zmienia mojej trudnej sytuacji.
OdpowiedzUsuńMinimalistą chyba nigdy niestety nie będę. A na pewno nie książkowym :) Chociaż i tak już jest lepiej, bo trochę książek z półki jednak czytam.
P.S. Osobna sprawa dot. mojego kochanego Kindelka, zapchanego po brzegi...
W zeszłym roku, z okazji konieczności renowacji regału na książki, wszystkie posiadane tytuły skatalogizowałam (przy pomocy portalu lubimyczytac.pl). No i na dzień dzisiejszy na stanie mam ... 650 książek. Jednak odkąd sobie uświadomiłam, ile dobroci mam na półkach, czytam głównie swoje, nie korzystam już z biblioteki. Czasem, w ramach "oszczędności" coś pożyczę od znajomych moli.
OdpowiedzUsuńI też na bieżąco pozbywam się tych książek, z którymi mi nie po drodze, a kupuję tylko te wybrane. No cóż. Taką mam słabość.
Jestem w trakcie przygotowywania listy 100 książek, które BARDZO chcę przeczytać. Zamierzam opublikować ją jeszcze w listopadzie na blogu. Większość umieszczonych na niej tytułów mam na swojej półce.
Czytnika na szczęście nie podsiadam....
Uff...