Pewnie nigdy nie zabrałabym się za czytanie tej książki,
gdyby nie wyzwanie Trójka e-pik, które w tym miesięcy wymaga od uczestników
przeczytania jednej książki z gatunku literatura młodzieżowa. Jeśli o mnie
chodzi, to jest to prawdziwe Wyzwanie, bo sama z własnej woli dosyć rzadko
sięgam to tego typu literaturę. Po „Kłamczuchy” sięgnęłam z dwóch powodów:
oglądałam serial, który jest świetny, a książka na trochę ponad 200 stron (a ja
mam niewiele czasu na czytanie). Podejrzewałam, że może to być książka tak
kiepska, że rzucę nią po kilku stronach, ale okazało się, na szczęście,
inaczej.
Jest to historia o pięciu przyjaciółkach pochodzących z
amerykańskiej klasy wyższej, zamieszkujących niewielkie miasteczko na wschodnim
wybrzeżu: Alison, Hannah, Aria, Emily i Spencer. Chociaż wszystkie są równe
wiekiem i statusem społecznym, prym wiedzie, jak zwykle, jedna: Alison. Kiedy
dziewczyna znika w niewyjaśnionych
okolicznościach, paczka przyjaciółek rozpada się i każda idzie w swoja stronę.
Spotykamy je ponownie po 3 latach. Dziewczyny się zmieniły, ale w głębi siebie
wciąż przeżywają swoją przyjaźń z Alison oraz jej zniknięcie. A okazuje się, że
nie była to przyjaźń jak z bajki. Tak naprawdę Ali była, przepraszam za
wyrażenie, „pomiotem piekieł”, a wiele wspomnień z nią związanych jest dla
bohaterek niezwykle bolesna i nieprzyjemna. Ali lubiła bowiem kolekcjonować
ludzkie sekrety, w tym sekrety przyjaciółek, i nigdy nie można było być pewnym
czy ich nie wyjawi. Była tez prowodyrem złośliwych „akcji” przeciwko innym
uczniom ich prywatnej szkoły. Po 3 latach od jej zaginięcia dziewczyny nagle
zaczynają otrzymywać SMSy odnoszące się do ich sekretów – sekretów, o których
tylko Ali wiedziała. A autor podpisuje się tajemniczym A…
Nie jest to zła książka. Dobrze napisana, świetnie się
czyta, postacie są ciekawie skonstruowane, każda z bohaterek ma inny charakter,
inny styl, zainteresowania. Ale książka
ma też jedną, sporą wadę – jest pusta.
Już wyjaśniam. „Kłamczuchy” to książka dla młodzieży,
konkretniej – dla dziewczyn, mimo iż dorosłym też dobrze się ją czyta. Ale
wydaje mi się, że taka książka powinna jednak zawierać jakiś morał, przesłanie,
cokolwiek. Nie mówię, że ma to być oda
do przyzwoitości, powinno być jak najbardziej oparte na rzeczywistości, a w
rzeczywistości młodzież niewinna nie jest. Jednak główne bohaterki „Kłamczuch”
to bogate, rozpuszczone, trochę głupiutkie dziewczyny, które podrywają
starszych facetów, kradną biżuterię w sklepie i spędzają długie godziny po
lekcjach na dodatkowych zajęciach, których nie znoszą, ale które dobrze
wyglądają na aplikacji na uczelnię.
Możliwe, że tak jest naprawdę w Ameryce, ale nie kupuję obrazu 18-latki
siedzącej w mini na lunchu, sączącej
czerwone wino, albo siedzącej w barze i popijającej szkocką. Albo po szkole
angażującej się w komitet tworzący księgę pamiątkową, samorząd szkolny, drużynę
hokeja, dodatkowe zajęcia do egzaminów i jeszcze mającej czas podrywać
narzeczonego siostry. Poza tym cała fabuła opiera się na usilnych staraniach
bohaterek, aby pewna brzydka prawda nie wyszła na jaw. Dziewczyny wolą
utrudniać śledztwo w sprawie zaginięcia ich przyjaciółki, niż pozwolić, aby ich
sekrety nie wyszły na jaw. Czytając
książkę, miałam cały czas przed oczyma dziewczyny z serialu, który, choć
wiernie oparty na książce, stworzył lepsze postacie. Dziewczyny z serialu nie
były idealne, ale dały się lubić. Dziewczyn z książki lubić się nie da.
No i wyszło, że książka zła, a to nie prawda. Polecam na
jedno lub dwa popołudnia, jako odpoczynek nieskalany głębszą myślą.
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik.
W ramach wyzwania zapewne okay, ale to absolutnie nie moje rejony... Gdzie trup?... :-)
OdpowiedzUsuńTrup się znalazł, ale chyba pisze również SMSy więc to taki kryminohorror... dziwna sprawa :)
UsuńNieee, raczej sobie odpuszczę, nie czuję potrzeby sięgania po aż tak lekką lekturę:) Gdy mam chwilę na coś ciut lżejszego, wolę chwycić za romans historyczny lub coś w ten deseń:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Hehe, aż się boję co sardegna wymyśli następnym razem ;) A ja akurat nie przepadam za romansem historycznym, ale może się kiedyś przekonam.
UsuńCzyli to taka odmiana "Plotkarki"? Serialu nie oglądałam, mam za to u siebie pierwszy tom z okładką serialową. Pięć dziewczyn w eleganckich sukienkach, całe upaprane w błocie. Wygląda tajemniczo.
OdpowiedzUsuńTak, to to, spróbuj kiedyś. Co do Plotkary to nie wiem, bo nigdy nie oglądałam, ale Pretty Little Liars bardzo wciągają, a w Stanach jest na to taki szał jak niegdyś na Zmierzch :D
UsuńChyba wiem, o co Ci chodzi z ta pustota, tez trafialam na ksiazki niby bardzo fajne, ale puste jak wydmuszki. Czytac sie dalo, ale wiekszych ilosci takich ksiazek bym nie zniosla.
OdpowiedzUsuńA opisalas gdzies moze "Ex libris"? :-)
Strasznie jestem ciekawa Twojej recenzji :-).
Nie, nie opisałam Ex librisu, bo czytałam go ponad dwa lata temu, kiedy blog nie była nawet w planach :) Pamiętam tylko, że bardzo mi się podobała. Po takim czasie trudno mi będzie napisać recenzję. Może kiedyś pożyczę tę książkę i jeszcze raz przeczytam - wtedy na pewno zamieszczę recenzję :).
Usuń"Kłamczuchy" są ewidentnie napisane pod małolaty, żeby czuły się takie mega-dorosłe. Osobiście rozwalił mnie opis, jak to panna 15-letnia, będąc na stałe na Islandii jeździ sobie sama pociągami po całej Europie, bo wszędzie blisko i w ogóle Stary Kontynent taki liberalny i bezpieczny... Autorka chyba najbliżej Europy była, kiedy w księgarni dotykała Atlas Świata ;)
Zaczęłam ostatnio oglądać serial i mimo, że jak dla mnie jest raczej spod znaku tych młodzieżowych i troszeczkę odmóżdżających, to jednak się wciągnęłam :P Czytając Twoją opinię na temat książki, chyba lepiej sobie ją odpuścić. Miałam bowiem podobnie z "Dziennikiem Bridget Jones". Tak jak film mi się bardzo podobał, tak książki nie mogłam "zmęczyć". Dorzuciłabym jeszcze do tego worka "Pamiętnik" Sparksa, który nie umywa się do swojej ekranizacji. I w ten oto sposób poniekąd można obalić mit, że książka zawsze jest lepsza od jej ekranizacji ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Serial jest świetny, tak zrobiony, że nie można się oderwać. Książka jest słabsza, bo wszystko jest spłaszczone - postaci z serialu, nawet te drugoplanowe, są o wiele lepiej poprowadzone.
UsuńZawsze mi szkoda oczu na takie książki, natomiast na seriale/filmy już nie :P "Pretty little liars" świetnie mi się ogląda, co tydzień niecierpliwie czekam na kolejny odcinek.
OdpowiedzUsuńHehe, tak jak mówię, gdyby nie wyzwanie, pewnie bym po nią nie sięgnęła, chociaż zwykle lubię czytać pierwowzory. No i czasem lubię się odmóżdżyć ;)
UsuńMuszę koniecznie sięgnąć po tę serię
OdpowiedzUsuńPolecam razem z serialem, dla porównania :)
UsuńOO tak serial jest genialny... co do książek .. jakoś mnie nie przekonują niestety .. xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Faktycznie - serial zdecydowanie lepszy :)
Usuń