O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 14 lipca 2014

Jak żyć, mając mniej

Przyszedł taki czas w moim życiu, kiedy rozglądnęłam się wokół siebie i zakrzyknęłam: Skąd tu tyle rzeczy? No, może nie do końca tak to było, bo jednak doskonale wiem, skąd się wzięły te wszystkie książki, notatki, zeszyty, ubrania, buty i lakiery do paznokci. Szczególnie lakiery do paznokci. I przyszedł taki czas, kiedy te olbrzymie ilości klamotów zgromadzone na moich ośmiu metrach kwadratowych zaczęły mi zwyczajnie przeszkadzać. I nie było to spowodowane jedynie faktem, iż nie miałam jak wcisnąć trzech nowych tomów Śliwki na półkę, jeno przeżycie było bardziej duchowe. Jak to bywa w takich sytuacjach, Internet sam z siebie zawiódł mnie tak gdzie potrzeba: na strony, blogi, videoblogi i książki minimalistów. Tak, dobrze czytacie.

Z tego co widzę, minimalizm w ostatnim czasie staje się czymś niezwykle popularnym. To, co niedawno stanowiło oznakę ekscentryczności, staje się powoli stylem życia, służącym mieszkańcom państw z galopującą konsumpcją do walki z ów zjawiskiem. Bo po prawdzie, nie stać nas już na takie życie – w obrocie nie ma aż tyle pieniędzy, abyśmy wszyscy mogli kupić wszystko, na Ziemi nie ma tyle dóbr naturalnych, by je dalej produkować, ani miejsc na składowanie odpadów, klimat dycha ostatkiem sił a lasy nikną w oczach.

Po drugiej stronie obsesyjnego kupowania znajdziemy skrajny minimalizm – ludzi, którzy za cel postawili sobie życie z tylko setką przedmiotów lub mniej, dziesięcioelementowe garderoby, bojkot wszelkich kart płatniczych, weganizm, a nawet życie z jedną walizką i przenoszenie się stale z miejsca na miejsce. To jednak, co innych czyni szczęśliwymi, dla innych może być jednak zbyt daleko posunięte. Można być minimalistą i nie liczyć przedmiotów które się ma, jedynie być świadomym tego, co się ma i po co, i można powoli zmierzać do minimalizmu, nigdy do niego nie dochodząc (ale pozbywając się niepotrzebnych w domu przedmiotów, pomagając przy tym najuboższym z własnej dzielnicy i odkrywając jednocześnie, że jednak ma się dywan z pokoju gościnnym).

Jak już wiele razy powtarzałam, każde moje nowe zainteresowanie skutkuje poszukiwaniem książki na ten temat. Tym razem padło na malutką Książeczkę minimalisty Leo Babauty. To idealna lektura dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym stylem życia, i którzy szukają inspiracji i praktycznych porad jak wcielić minimalizm w swoje życie. Babauta lekko i z humorem dzieli się swoimi doświadczeniami w tym zakresie. Dla mnie niektóre jego rozwiązania są zbyt daleko idące (nie wyobrażam sobie korzystać z komputera bez myszki), jednak szereg jego porad bardzo mi się przydało na mojej drodze do zmniejszenia… wszystkie wokół. Autor nie porusza z resztą tylko kwestii materialnych, ale i pisze na przykład o minimalistycznych finansach (co wcale nie musi oznaczać minimalnego budżetu, wprost przeciwnie) czy minimalistycznym jedzeniu (sami wiecie, ile jedzenia dziennie trafia do śmietników na całym świecie).

Ale przede wszystkim Książeczka minimalisty nastraja czytelnika pozytywnie do życia, w którym największe znaczenie mają rodzina, przyjaciele, zainteresowania, spokój, czyste powietrze i przestrzeń, w której łatwo zgromadzić myśli lub zrelaksować się. Bo nawet jeśli nie chcemy żyć z tylko setką przedmiotów, to i tak każdy z nas wyciśnie z tego stylu życia coś dla siebie.

Moja ocena: 4,5/6

Leo Babauta Książeczka minimalisty
Tłum. Maksymilian Gutowski
Wyd. Złote Myśli

Format ebooka: Ebookpoint

7 komentarzy:

  1. Przeprowadziłam się do nowego mieszkania pół roku temu. W trakcie przeprowadzi wyrzuciłam naprawdę wiele niepotrzebnych przedmiotów. Ostatnio złapałam się za głowę patrząc po szafkach we własnym pokoju ile ja tych wszystkich dupereli mam. Czas znów zrobić porządki i to generalne! Zmotywowałaś mnie tym tekstem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak pozytywnie na Ciebie wpłynął :) Może powinnam zacząć prowadzić bloga o motywacji? ;) życzę powodzenia w porządkach, jak od miesiąca tkwię w swoich i końca dalej nie widać, aż się zastanawiam, gdzie się te rzeczy wcześniej mieściły?

      Usuń
  2. Mnie to by się przydał bojkot karty kredytowej. Straszna rzecz! A do minimalizmu dążę od jakiegoś czasu. Wprawdzie nie takiego skrajnego, ale jednak staram się ograniczać rzeczy wokół siebie, mimo że dom całkiem spory, to jednak wolę mieć przestrzeń wokół siebie niż zastawiony każdy możliwy kąt. Pierwsza faza ta książkowa zaczęła się po remoncie dwa lata temu, drugą spowodowała książka Lekcje Madame Chic, która zachęciła mnie do przejrzenia ciuchów, a za tym poszły wszelkiego typu pierdoły np. figurki porcelanowe, bibeloty i drobiazgi porozstawiane po całym domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swoją zbojkotowałam, od kilku tygodni leży na biurku zamiast w portfelu. Drugim etapem będzie całkowita z niej rezygnacja, ale na to się jeszcze nie dam rady zdobyć...

      Jaennifer L. Scott motywuje mnie ciągle do pracy nad soba i tym, co wokół siebie mam, chwała za nią!

      Usuń
  3. Nigdy się jakoś specjalnie nie interesowałam minimalizmem (tj. nie czytałam książek na ten temat), ale z pewnością w niektórych dziedzinach jest mi on bliski. Jeśli chodzi o wystrój wnętrz, lubię prostotę, brak ozdób, różnych figurek, zdjęć czy firanek, jak najmniej mebli itd. Ale też nie mogłabym być taką stuprocentową minimalistką. Niby nie gromadzę przedmiotów, nie lubię tego, ale zbieram książki. Nie marnuję/nie wyrzucam jedzenia, ale weganką raczej nie zostanę, w ogóle lubię dużo jeść. Sporo takich "ale". ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tej pory byłam patologicznym chomikiem, ostatnio jednak zaczęło mi to przeszkadzać. Jednak jako osoba, która zawsze miała wokół siebie absolutnie WSZYSTKO potrzebuję trochę porad, jak można się bez tego wszystkiego obejść, a resztę jak pochować ;) Nie ukrywam, że minimalizm interesuje mnie teraz nie tylko na płaszczyźnie przedmiotów, ale i finansów, relacji z ludźmi, wystroju wnętrz, stylu ubierania się, a sporo tego to wpływ powyższej książki. Stuprocentową minimalistką na pewno nie zostanę, z resztą nie wydaje mi się, by była taka konieczność. W każdej sprawie znajdą się przypadki skrajne, ale dla większości wystarczy znaleźć "złoty środek" :)

      Usuń