Co się robi, gdy po ciężkim wysiłku psychicznym i
nieczytaniu chce się wrócić do tego pięknego hobby, ale mózg nie pozwala na
zbyt dużo? Ano, jak wiemy, zachowuje się ostrożność, osłania tyły i sięga po
znajomego autora, znajomego komisarza i znajome miasto. Albo, jak kto woli, po
Donnę Leon, komisarza Brunettiego i Wenecję.
Cicho, we śnie to
piąty tom cyklu kryminałów, amerykańskiej autorki, na stałe zamieszkującej
miasto na wodzie. Tym razem komisarz Brunetti otrzymuje dosyć nieklarowną
sprawę – była zakonnica podejrzewa, że ktoś morduje staruszków dla obiecanych
darowizn na rzecz domu opieki, w którym cały proceder ma się odbywać. Jednak nie
wiadomo, czy, jak i kto miałby za tym stać. Zwykłe podejrzenia to za mało, by
wszcząć śledztwo, co nie powstrzymuje weneckiego policjanta od uruchomienia
swoich kontaktów i próby wyjaśnienia sprawy. W między czasie jednak dokopuje
się do rzeczy, które lepiej, aby pozostały w tajemnicy, i okazuje się, że śmierć
staruszków to tylko wierzchołek góry, złożonej z fanatyzmu, władzy, wpływów i
znajomości. Ot, Wenecja.
Mimo, że dobrze się to czytało, jednak ten tom jest moim
zdaniem słabszy od poprzednich, które czytałam. Autorka, zamiast skupić się na
kryminalnej zagadce, zawędrowała w tematy, które do złudzenia przypominają
prozę Dana Browna – spiski, tajne stowarzyszenia kościelne, ściany, które mają
oczy i uszy, papież, który o wszystkim wie…
Dopisanie takich wątków do śledztwa doprowadziło do tego, iż właściwie
czytelnik nie uzyskuje zakończenia, niby udaje się złapać winnego, ale to, co
głębiej, hula dalej. Zamiast dobrego kryminału częściej więc mamy do czynienia
z politycznym komentarzem. O ile jednak tematyka korupcji w Wenecji jest
tematem przewodnik powieści Donny Leon, i tyle w tym tomie straciła ona
kontrolę nad fabułą i chyba dlatego nie udało się jej zakończyć.
To, co najbardziej lubię w tych książkach, to Wenecja
widziana oczyma mieszkańców miasta. Na próżno tu szukać polecenia
najciekawszych atrakcji turystycznych, obok szczerej miłości do rodzinnego
miasta jest i Sprowa doza krytyki, a
wenecjanie jawią się jako zamknięta społeczność, do której i po latach
mieszkania w Wenecji nie zostaje się włączonym.
Chciałabym poczytać kolejne tomy, ale niestety pod wpływem
negatywnej recenzji jednego z tomów, spisanej przez Pewnego Znanego Blogera,
mój dostawca tej strawy duchowej oddał wszystkie tomy do biblioteki. I tak oto mój związek z komisarzem Brunettim
został brutalnie przerwany, i nie wiem, kiedy się znowu spotkamy…
Moja ocena: 4/5
Donna Leon Cicho, we
śnie
Tłum. Julita Wroniak
Wyd. Nori Sur Blanc
Warszawa 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz