Natknęłam się niedawno na filmik na YouTube (wiem, jestem
monotonna) pod takim tytułem, i pomysł bardzo mi się spodobał. Tag został
stworzony przez booktuberkę Bookadooodles, i w świetle nadciągającej oscarowej
gali wydaje się bardzo na miejscu, więc postanowiłam się w niego zabawić i
nagrodzić kilka moich ulubionych książek nieistniejącą nagrodą.
Tag polega na tym, iż kategorie, w jakich przyznaje się
Oscary, zostały odpowiednio przeformułowane tak, by pasowały do książkowego
świata. Uczestnik zabawy zaś spośród przeczytanych w ubiegłym roku książek
wybiera laureatów nagrody. Jest to zatem ciekawy sposób na podsumowanie
ulubionych lub z jakiegoś powodu pamiętnych książek, które przeczytałam w 2014
roku.
Najlepszy aktor (najlepszy główny bohater) – Augustus z Gwiazd naszych wina. Chyba pierwszy
bohater młodzieżówki, który ni wkurzał szczeniactwem, nie będąc jednocześnie „starym
malutkim”. John Green skonstruował tą postać perfekcyjnie – jego charakter,
zainteresowania, poczucie humoru, wola walki – nawet jego wady były dla mnie w
stu procentach przekonywujący.
Zdecydowanie najlepsza postać męska 2014 roku.
Najlepsza aktorka (najlepsza Głowna bohaterka) – Rebeka Martinsson
z Burzy słoneczna Asy Larsson. Jest
kilka świetnych bohaterek w szwedzkich kryminałach, ale z jakiegoś powodu
Rebekę bardziej polubiłam, czy może bardziej mnie oka przekonuje, niż na
przykład Annika Benzgton z powieści Marklund. Ta ostatnia ma skłonności do
irytowania mnie. Rebeka zaś jest zimna, inteligentna, po przejściach, ale
jednocześnie z ludzkim ciepłem ukrytym pod lodem, i z olbrzymim pokładem
odwagi, pozbawionym brawury. I może właśnie ten brak szaleństwa i otaczający ją
chłód odróżnia ją na tle jej koleżanek z innych powieści.
Najlepsze zdjęcia (najlepszy zwrot w fabule) – Myszy i ludzie Johna Steinbecka. Kto
czytał, ten wie.
Najlepsze kostiumy (najlepsza okładka) – tutaj było bardzo
trudno, ale jednak liczbą trzech okładek zwyciężają trzy ostatnie tomu cyklu
powieści kryminalnych autorstwa Arne Dahla –
Ciemna liczba, Wstrząsy wtórne oraz Oko
nieba. Czarna Owca zawsze miała fajne okładki, ale przez ostatni rok
wydawnictwo naprawdę przeszło samo siebie. Zdjęcia są idealnie dobrane do
fabuły, a całość przykuwa wzrok.
Najlepszy aktor drugoplanowy (najlepszy bohater
drugoplanowy) – ku mojemu zaskoczeniu najlepiej dał się zapamiętać Niedaś z
powieści Marty Kisiel Nomen Omen. Takich
uroczych kretynów, którym wszyscy chcą nieba przychylić, znamy chyba wszyscy.
No i okazuje się, że nawet taki Niedaś może mieć jakieś umiejętności potrzebne
do złapania truposza.
Najlepsza aktorka drugoplanowa (najlepsza bohaterka
drugoplanowa) – tutaj się powtórzę i dam Nomen Omen drugiego Oscara – bo mimo
masy świetnych drugoplanowych bohaterek najgenialniejsza była Papuga. I jej
wafelki.
Najlepszy scenariusz oryginalny (najlepsza
fabuła/najoryginalniejszy świat) – nikt nie mówi, że chodzi tu tylko o
fantastykę, ale jednak najbardziej oryginalnym światem, z jakim zetknęłam się w
ubiegłym roku, była Camonia z powieści Waltera Moersa. W 2014 roku miałam
okazje tam wrócić na kartach Labiryntu Śniących Książek” i nic się tam od lat
nie zmieniło – dalej jest tak samo cudownie i niesamowicie. Chociaż, w sumie,
zmieniło się wiele…
Najlepszy scenariusz adaptowany (najlepszy film na podstawie
książki lub vice versa) – tutaj wyjątkowo nagrodzę film, a nie książkę, a
będzie to… małe oszustwo, bo właściwie chodzi o mini serial BBC. Tak, kochani,
idzie o Sherlocka, którego było tu swego czasu sporo (nie lękajcie się, czwarty
sezon w drodze). Po pierwsze, dopiero ta adaptacja zachęciła mnie do sięgnięcia
po pierwowzór, po drugie – scenarzystom udało się perfekcyjnie ubrać tą
poniekąd starszawą historię w nowoczesne łaszki bez obdzierania z ich
klasycznego uroku.
Najlepszy film animowany (książka, która najlepiej by się
sprawdziła w wersji animowanej) – i tutaj kolejna nagroda dla Labiryntu Śniących Książek. Cały czas
czytając tą powieść, miałam w głowie animowane obrazy, zatem wybór był
oczywisty.
Najlepszy reżyser (najlepszy autor, którego odkryłeś w
ubiegłym roku) – zdecydowanie John Green, mimo, iż w 2014 przeczytałam tylko
jedną jego powieść, Gwiazd naszych wina, to
to odkrycie superweniuje na rok 2015 kiedy to zamierzam skrupulatnie poznać
całą jego, nie tak znowu długą, listę literackich dokonań.
Najlepsze efekty specjalne (najlepsza akcja) – Jej wszystkie życia Kate Atkinson.
Działo się tam, oj, działo, od strony pierwsze do ostatniej, a było tych stron
całkiem sporo. I czego tam nie było! Nie mogłam się od tej książki oderwać!
Najlepsza muzyka (najlepszy soundtrack do filmu na podstawie
książki) – brak danych. W zeszłym roku nie przeczytałam żadnej książki na
podstawie filmu, do którego bym znała soundtrack. Pasowałby tylko ewentualnie
Hobbit, przy czym książkę czytałam lata temu, więc nie jestem pewna, czy się
nadaje.
Najlepszy film krótkometrażowy (najlepsze opowiadanie lub
nowela) – myślę, że ze względu na niewielki rozmiar pasuje mi tutaj Myszy i ludzie Steinbecka. Ten autor
pisze tak wyjątkowo, że ilekroć staję przed wyzwaniem pisania o jego książkach,
mam ochotę spasować i schować się pod kanapą. No z czym do czego, się pytam?
Najlepszy film (najlepsza „wolnostojąca” powieść) – Smażone zielone pomidory Fannie Flagg.
Tylu ludzi mi od dawna mówiło, jaka to cudowna książka, a ja zniechęcona jednym
nieudanym spotkaniem z autorką nie mogłam się zmusić, by po Pomidory sięgnąć. Książka tak piękna i
tak bogata, że nawet nie potrafię powiedzieć, co mi się w niej najbardziej podobało.
Najlepszy dokument (najlepsza książka non-fiction) – Kolejny
trudny wybór, bo 2014 upłynął mi w dużej mierze pod znakiem non-fiction właśni,
i to wszelkiego rodzaju. Jednak po długich deliberacjach Oscar goes to… Źle urodzone Springera. Bo że targały
mną emocje przy opisach zła w Jutro
przypłynie królowa, to mimo wszystko w miarę zrozumiałe. Ale że płakałam
przy opisie burzenia dworca w Katowicach, to jednak jest coś.
Jak Wam się podoba taki TAG? I jakie książki dostałyby
Oscary, gdybyście postanowili takie przyznać? Co do tych prawdziwych, to
szczerze mówiąc, nie ekscytuję się jakoś szczególnie, ale oczywiście mocno kibicuję
Benedictowi Cumberbatchowi. Co do reszty, to odnoszę wrażenie, że przez
ostatnie lata Oscary robią się na siłę „ambitne”, i masa świetnych filmów
gatunkowych od dawna już nie miała szansy na statuetkę. A że ja tylko filmy
rozrywkowe oglądam, to… no cóż.
Sherlooock! :D Pięknie. I widze, że Green złapał w swe sidła:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł na książkowe Oskary. I przypomina mi, że powinnam szybko znów wrócić do Steinbecka...
Też muszę wrócić do Steinbecka, bo przede mną jego największe dzieło - "Grona gniewu"
UsuńNo i Sherlock :)
Świetny pomysł na tego rodzaju ranking. Najgorsze jest to, że niewiele czytałam z pozycji, które wskazałaś - "Jej wszystkie życia" i oczywiście ekranizacja Sherlocka, która bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńW sumie wyszło powtórzenie mojej listy ulubionych książek 2014 roku, tylko w hollywoodzkim płaszczyku. Mogę z całego serca polecić każdą z wymienionych powyżej książek :)
UsuńGreen, mówisz? Zaczyna mi doskwierać nieznajomość jego twórczości.
OdpowiedzUsuńSpróbuj, moim zdaniem warto. Te książki mają w sobie to coś, czego nie znajduję w wielu miejscach, chociaż jednocześnie nie potrafię powiedzieć, co to...
UsuńPomysł świetny, zawsze mona dopisać kolejne dobre tytuły do listy :) Widzę, że mam dużo do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńSasasasasa :D A na serio, każdą z listy powyżej mogę serdecznie polecić :)
Usuńnajlepsza okładka to Nomen Omen :)
OdpowiedzUsuńTeż fajna, ale trzy Oscary dla jednej książki? ;)
Usuń