Tak się złożyło, że październik i listopad obfitowały w
sporo wolnego czasu na czytanie. Obecnie będzie o niego trochę trudniej, ale
dzięki temu może bardziej go docenię? Mimo, iż grudzień już w pełni,
postanowiłam zrobić jednak spóźnione podsumowanie czytelnicze ubiegłego
miesiąca, bowiem nie zdążę napisać pełnych recenzji tych książek, nim zapomnę o
czym były, a jednak niektóre z nich zasługują na kilka słów.
Oto, co przeczytałam w listopadzie:
1.
Sztuka
uprawiania róż z kolcami – Margaret Dilloway – wygrana dawno, dawno temu w
blogerskim konkursie, zalegała od tamtych czasów na półce. Okazała się być
ciepłą, słodko-gorzką obyczajówką o nauczycielce biologii, która zmaga się z
niewydolnością nerek, a całą swoją energię przelewa w hodowane przez siebie
róże. Nie jest to może Pulitzer, ale jednak mądra książka o tym, że ludzie są
różni. Tak jak róże. Moja ocena: 4/6
2.
Dziewczyna
z aniołem – Agnieszka Krawczyk – kolejna zalegająca na półkach od dawna
pozycja, wreszcie coś o Krakowie. Spodziewałam się kryminału retro, tymczasem autorka
chwilami poszła w coś, co określiłabym „Kodem Leonarda da Vinci” po krakowsku.
Jednak spięła te wszystkie wątki w trzymającą się kupy całość, a opisy Krakowa
roku 1959, znanych kątków w starszej odsłonie, zrobiły na mnie niemałe
wrażenie. Moja ocena: 4/6
3.
Czerwony
rynek– Scott Carney – udało mi się wypożyczyć ja z biblioteki, więc mogłam
ze spokojem wyrzucić ją ze schowka w jednaj z internetowych księgarni. Co nie
znaczy, że nie warto tej pozycji kupić. Warto, jest to chyba jeden z lepszych
reportaży, które zdarzyło mi się przeczytać w ostatnich latach. Książka Carney’a
zostawiła mnie z bardzo niewygodną wiedzą, którą jednak każdy powinien
posiadać. Pełna recenzja dostępna tutaj. Moja ocena: 4,5/6
4.
Zawołajcie
położną – Jennifer Worth – kolejna biblioteczna pozycja, swego czasu
szeroko opisywana na blogach. Co mi nie przeszkodziło dopisać kolejną recenzje,
którą możecie znaleźć tutaj. Moja ocena: 6/6
5.
Do
wszystkich chłopców których kiedyś kochałam – Jenny Han – ta pozycja
również leżała na półce, ale nie tak długo jak dwie pierwsze z tej listy.
Kupiona pod wpływem amerykańskiego YouTube książkowego, osobiście nie zrobiła
na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Niektóre młodzieżówki wykraczają daleko
poza ramy swego gatunku, ta do nich nie należy. Ot, rozważania o posiadaniu chłopaka
i pozycji w szkole. Nieźle napisane, ale jednak płytkie. Moja ocena: 3,5/6
6.
Pochłaniacz
– Katarzyna Bonda – po licznych ochach i achach sięgnęłam i ja po tzw. „królową
kryminału”. Hhhhm, no tak. Niekoniecznie jestem fanką ponad 600-stronicowych
kryminałów, w których wątków pobocznych jest więcej, niż samej fabuły.
Nazwijcie mnie głupią, ale nie zrozumiałam o co w końcu w tej książce chodziło.
Autorka tak często stosuje zabieg zwrotu akcji, że pogubiłam się gdzieś po 300
stronach i już nie odnalazłam. Trochę to przypominało piruet na lodzie – trzy,
cztery robią wrażenie, w okolicach piętnastego zaczynasz dyskretnie spoglądać
na zegarek. Moja ocena: 3,5/6
7.
Harry
Potter i Komnata Tajemnic – J. K. Rowling, Jim Kay – tego nie muszę chyba
nikomu przedstawiać. Jedna z bardzo niewielu nowych książek, jakie ostatnio do
mnie przybywają, ta zmaterializowała się pod postacią prezentu urodzinowego.
Rowling jak zwykle świetna, ilustracje jak zwykle piękne i idealnie
uzupełniające fabułę (nie żeby fabuła tego potrzebowała). Moja ocena: 6/6
8.
Lapidarium
V – Ryszard Kapuściński – niesamowite, że te teksty powstały około 15 lat
temu. Chwilami komentarze Kapuścińskiego tak wpisywały się w dzisiejsze
problemy kraju i świata, jakby autor ożył, obejrzał „Fakty” w TVN i nie mógł
się powstrzymać od zrobienia notatek. Moja ocena: 5/6
9.
Polska
odwraca oczy – Justyna Kopińska – listopad był ewidentnie miesiącem dobrych
reportaży, a ten jest jednym z nich. Autorka opisuje znane z mediów sprawy,
które z powodu złe woli lub wadliwych przepisów nie zostały w sposób odpowiedni
załatwione, i niekiedy ciągną się do dziś. Tyle zła w jednej małej książce.
Emocje, jakie towarzyszyły mi podczas lektury, porównać mogę do tych, które
odczuwałam czytając Jutro przypłynie
królowa Wasielewskiego. Moja ocena: 5/6
Z wszystkich Twoich propozycji najbardziej by mnie porwała książka "Zawołajcie położną". Co do książki Bondy - kiedyś miałam podejście do jednej z jej książek, ale podobnie jak Ty - w połowie lektury całkowicie się pogubiłam, wątki poboczne i duża ilość postaci mnie dobiły. Nie potrafię się przełamać, abo znowu sięgnąć po jej twórczość...
OdpowiedzUsuńJa czytałam "Sztukę uprawiania...." i zgadzam się z Tobą, że to taka mądra słodko-gorzka obyczajówka, którą się dobrze czyta.
OdpowiedzUsuńA co do książek reportażowych, to po przeczytaniu artykułu Ludwiki Włodek, w którym pisze o tym że u nas nie sprawdza się w ogóle jak się ma to co piszą autorzy do prawdy nabrałam nieufności.
Czytałam jedynie "Sztukę uprawiania róż z kolcami", a "Zawołajcie położną" znam z serialu - po książkę sięgnę na pewno. :)
OdpowiedzUsuńEven deciding which pages i might need to take a look at is difficult. all of them sound like they might be useful to study so how am i able to likely determine? nicely, the alternative day i discovered that there are lots of product assessment web sites that make life plenty simpler and save a number of time. http://musclegainfast.com/ef13-muscle-supplement/
OdpowiedzUsuń