W ostatnich tygodniach czytam zdecydowanie
wolniej. Nie wiem dokładnie z czego to wynika, może to już oznaka, że zima trwa
zdecydowanie za długo, wszystko i zwolniło i życie ogólnie wygląda jakbym
pełzła powoli w kierunku światła. Powolne czytanie ma swoje bezdyskusyjne plusy,
wczuwam się bardziej w losy bohaterów, wychwytuję więcej szczegółów, jednak ma
też swoją wadę – po ponad tygodniu spędzonym z tymi ludźmi, na tych sprawach, w
tych miejscach, nie chce się wracać do innych światów, a już na pewno nie do
własnego. I uczucie jest tym silniejsze, gdy na dłużej zasiedziałam się z
bohaterami, których uwielbiam i których traktuję jak starych przyjaciół.
Jak zapewne kojarzycie, nie
kupuję ostatnimi czasy prawie żadnych książek. Prawie, bo jednak od każdej
reguły są wyjątki. Takim wyjątkiem jest kolejny, niestety już chyba ostatni,
tom przygód policjantów z Opcopu, autorstwa Arne Dahla. Zwłaszcza, kiedy tom
poprzedni autor zakończył tak potwornym cliff hangerem, że aż się chciało wyć z
rozpaczy. Ostatnia para ucieka podejmuje
fabułę tam, gdzie zakończyła się Ciuciubabka,
z powrotem przywołuje na scenę starych znajomych jeszcze z czasów Drużyny
A, mobilizuje cały zespół Opcopu, porusza do działania samego szefa Paula
Hjelma, aby tylko dorwać swojego największego wroga i uratować świat.
Do tej pory każdy tom autorstwa
Dahla opierał się na pewnym „schemacie” – kilka śledztw które w pewnym momencie
łączyły się w jedno. Tym razem jednak, zważywszy na fakt, iż jest to ostatni
tom, jedynym co mi przychodzi na myśl by scharakteryzować fabułę to „Wszystkie
ręce na pokład”. Nie ma już powolnych, skrupulatnych śledztw. Jest wyścig z
czasem, akcja niemalże na każdej stronie. Jest i komentarz do wydarzeń
współczesnych autorowi, gdy pisał tą powieść, między innymi Occupy Wall Street,
ale jest on wpleciony w wartko płynącą fabułę. Żaden z bohaterów nie jest
traktowany ulgowo – poszczególne pary euro policjantów jedna po drugiej
rozrzucane są po całym świecie, by w spektakularny sposób doprowadzić do
zakończenia przerażającego i niemoralnego procederu. A zakończenie można
przyrównać do sporej eksplozji fabryki materiałów wybuchowych.
Nie jestem chyba obiektywna, gdy
piszę o książkach moich ulubionych autorów, a do nich zdecydowanie zalicza się
Arn Dahl, i to od lat. Jednak Ostatnia
para ucieka jest wyjątkowa, Dahl wziął wszystko co miał najlepsze ze
wszystkich pozostałych powieści i stworzył arcydzieło. Teraz pozostaje mi tylko
liczyć na to, że moi przyjaciele wrócą w kolejnej serii, lub rozpocząć tą
przygodę od nowa, sięgając po Misterioso.
Moja ocena: 6/6
Arne Dahl Ostatnia para ucieka
Tłum. Anna Krochmal, Robert
Kędzierski
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2016
Coraz bardziej kusi mnie ten autor i na pewno się za niego w swoim czasie wezmę :) Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie :)
OdpowiedzUsuńNa pewno jest specyficzny, są osoby które nie trawią, inne (jak ja czy Padma z Miasta Książek) uwielbiają, są też tacy, którzy na początku lubią a potem im się nudzi. Na pewno jednak nie są to sztampowe szwedzkie kryminały jakich wiele. Myślę, że warto się samemu przekonać :)
UsuńViv, a jak to jest - można zacząć czytać od Głuchego telefonu, czy zdecydowanie lepiej najpierw 10 części o Drużynie A?
OdpowiedzUsuń