O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Opowieść o amerykańskim Południu

Zwykle to czytelnik wybiera książkę, są jednak takie książki, które wybierają czytelnika i za niego decydują, kiedy zostaną przeczytane. Tak było ze mną i powieścią Fannie Flagg Smażone zielone pomidory. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy wędrowała ze mną z biblioteki, by przeleżeć się na stosiku do przeczytania i nieprzeczytana wracać z powrotem na biblioteczne półki. Zawsze wiedziałam, że chcę ją przeczytać, ale nigdy nie był to ten czas. Aż kilka dni temu po prostu spojrzałam na mój stos przy biurku i bez wahania sięgnęłam po Pomidory. I od pierwszej strony dałam się wciągnąć w tą przepiękną historię.

Nie sposób opisać w pełni tego, co w niej znajdziecie. Podobnie jak w niedawno przez mnie czytanych Jej wszystkich życiach, tutaj również autorka zdołała zmieścić w obyczajowej powieści tak wiele, że przy mniejszym talencie pisarskim to by po prostu nie zadziałało. Równocześnie poznajemy tą samą historię z dwóch punktów czasowych – uczestniczymy w nich w latach 20. 30. i 40. i słuchamy o nich w latach 80. Autorka zabiera nas do na amerykańskie Południe, do małej miejscowości w Alabamie, gdzie poznajemy cudowną rodzinę Threadgoodów, ich krewnych i przyjaciół. Rok po roku towarzyszymy im w pięknych i smutnych chwilach w życiu. Nie ma lukru, nie ma cukru pudru, ale jest olbrzymi ładunek ciepła, realizmu, humoru i nadziei w tej na pozór zwykłej obyczajówce. Zaś w roku 1986 poznajemy Evelyn, kobietę w średnim wieku, która co tydzień słucha z coraz większym zainteresowaniem tej samej historii, opowiadanej przez jedną z uczestniczek wydarzeń. Te opowieści zmienią jej życie i pozostaje mieć nadzieję, że w podobny sposób wpłyną na czytelnika tej książki.

Być może czas, jaki Smażone zielone pomidory musiały spędzić nieprzeczytane na stosiku ma związek z tym, że lata temu sięgnęłam po inną powieść tej autorki – Boże Narodzenie w Lost River. Nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy zwyczajnie tamta książka jest słaba, ale bardzo się wtedy zniechęciłam do Fannie Flagg. Błąd! Pomidory są tak urocze, prawdziwe i piękne, że strach się bać, że mogła mnie ta lektura w życiu ominąć.

Jeśli podobały Wam się Służące Kathryn Stockett, Smażone zielone pomidory spodobają się Wam jeszcze bardziej!

Moja ocena: 5,5/6

Fannie Flagg Smażone zielone pomidory
Seria „Literatura w spódnicy”
Wyd. Zysk i S-ka

Warszawa 2004

27 komentarzy:

  1. Oglądałam film na podstawie tej powieści. Był interesujący. Nie wiem, czy książka by mi się spodobała przez to, że już dokładnie wiem, jak się ta historia toczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałam filmu, więc trudno mi powiedzieć, czy historie sa identyczne, filmowcy jednak lubią zmieniać...

      Usuń
  2. "Smażone zielone pomidory" to przepiękna opowieść! Czytałam ją z otwartą buzią. Tyle humoru, tyle emocji, tyle wydarzeń przepięknie opisanych. Nie potrafię mówić o tej pozycji źle, po prostu się nie da. A "Boże Narodzenie w Lost River" było całkiem niezłe, aczkolwiek nie doskakują poziomem do "Smażonych..." :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Boże Narodzenie" mnie śmiertelnie znudziło, nie przypuszczałam, że ta sama autorka potrafiła napisać tak cudowną powieść!

      Usuń
  3. Ameryka dawnych lat, obyczaj sięgający poza sztywne ramy gatunku, który zbytnio ogranicza tę literaturę i stwarza stereotypowe spojrzenie... To lubię. I mimo że jeszcze nie czytałem, znam filmową wersję i swego czasu zachwyciła nie. Po "Smażone zielone pomidory" na pewno sięgnę, prędzej czy później, ale nie znikną z mojej listy do przeczytania.
    I nie wiem, czy dobrze kojarzę, ale podświadomie łączę pod względem fabularnym i klimatycznym "Smażone..." z "Dolores Claiborne" (którą zarówno czytałem, jak i oglądałem). Może to przez zbliżone czasy, podobne miejsce akcji, a może po prostu tak sobie dumam? ;) I "Służące" też gdzieś krążą w pobliżu, choć wciąż tylko w wydaniu filmowym - a ponieważ adaptacja nie wywarła na mnie ogromnego wrażenia, lekturę odkładam i odkładać będę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja "Dolores" nie czytałam, więc się nie wypowiem o podobieństwach i różnicach. Wiem jedno na pewno - ten klimat powieści nie należy do moich ulubionych, więc jak ja coś takiego polecam, to coś w tym jest ;) Co do "Służących" to i książka i film mi się podobały, chociaż "Pomidory" są takie bardziej ludzkie, cieplejsze, mniej czarno- białe. Raczej zielone ;)

      Usuń
    2. Mnie się jeszcze w te klimaty wpisują "Magiczne lata" McCammona, które wciąż czekają, aż napiszę o nich kilka entuzjastycznych słów.

      Usuń
  4. Słyszałam o tej książce i muszę przyznać, że poluję na nią w bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej czas nie było w ogóle, a jak już były, to trzy egzemplarze, więc chyba trzeba się wstrzelić w czas, kiedy ta powieśc jest niemodna ;)

      Usuń
  5. Słyszałam o tym tytule, ale jakoś mnie do niego nie ciągnęło. Teraz chyba zmienię zdanie. Zapowiada się ciekawa lektura. Poza tym bardzo podobały mi się "Służące".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to "Pomidory" też ci się spodobają :)

      Usuń
  6. Od lat uważam, że to książki wybierają mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się to stosunkowo rzadko zdarza, ale jak już, bo sa to absolutne olśnienia.

      Usuń
  7. Viv ty se jaja robisz? Dopiero teraz przeczytałaś "Smażone.." !??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Se nie robię ;) Paru innych hitów tez nie czytałam. Jeszcze. :D

      Usuń
  8. No to już wiem o czym będzie dyskusja na najbliższym spotkaniu krakowskiej B-netki;)

    A swoja drogą to myślałam, że ja jako ostatnia (jakieś półtora roku temu) z naszej grupy czytałam tę książkę, a tu taka niespodzianka...

    Z kolei ciekawa jestem jak to się przełożyło na wersję filmową, bo ekranizacji nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna była, z Katy Bates między innymi :)

      Usuń
    2. Moim zdaniem to jeden z bardzo niewielu przypadków, gdy film jest tak samo doskonały, jak książka :) Mnie od lat niezmiennie zachwyca i jedno, i drugie. Uwielbiam, moja lista ukochanych <3

      Usuń
    3. Idę oglądać film!

      Aniu - ja już kiedyś mówiłam na spotkaniu, że jeszcze nie czytałam, ale wreszcie dołączyłam do sekty wyznawców :D

      Usuń
  9. Mam je, ale oglądałam film - dwa razy - zresztą świetny i jakoś nie mogę się do nich zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei muszę nadrobić ekranizację, tak po komentarzach patrząc...

      Usuń
  10. Film oglądałam. Dobry jest :) Książkę może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj, tak świetnie to mi się rzadko kiedy coś czyta. :)

      Usuń
  11. Uwielbiam tą książkę! :D A równie dobra jest "Witaj na świecie, maleńka"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisuję tytuł w umyśle, bo teraz już wierzę w zdolności Fannie Flagg. :)

      Usuń
  12. Film trzyma poziom i jest tak samo apetyczny jak "papierowe" pomidory ;)

    OdpowiedzUsuń