Zwykle to czytelnik wybiera książkę, są jednak takie
książki, które wybierają czytelnika i za niego decydują, kiedy zostaną
przeczytane. Tak było ze mną i powieścią Fannie Flagg Smażone zielone pomidory. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy
wędrowała ze mną z biblioteki, by przeleżeć się na stosiku do przeczytania i
nieprzeczytana wracać z powrotem na biblioteczne półki. Zawsze wiedziałam, że
chcę ją przeczytać, ale nigdy nie był to ten czas. Aż kilka dni temu po prostu
spojrzałam na mój stos przy biurku i bez wahania sięgnęłam po Pomidory. I od pierwszej strony dałam
się wciągnąć w tą przepiękną historię.
Nie sposób opisać w pełni tego, co w niej znajdziecie.
Podobnie jak w niedawno przez mnie czytanych Jej wszystkich życiach, tutaj również autorka zdołała zmieścić w
obyczajowej powieści tak wiele, że przy mniejszym talencie pisarskim to by po
prostu nie zadziałało. Równocześnie poznajemy tą samą historię z dwóch punktów
czasowych – uczestniczymy w nich w latach 20. 30. i 40. i słuchamy o nich w
latach 80. Autorka zabiera nas do na amerykańskie Południe, do małej
miejscowości w Alabamie, gdzie poznajemy cudowną rodzinę Threadgoodów, ich
krewnych i przyjaciół. Rok po roku towarzyszymy im w pięknych i smutnych
chwilach w życiu. Nie ma lukru, nie ma cukru pudru, ale jest olbrzymi ładunek
ciepła, realizmu, humoru i nadziei w tej na pozór zwykłej obyczajówce. Zaś w
roku 1986 poznajemy Evelyn, kobietę w średnim wieku, która co tydzień słucha z
coraz większym zainteresowaniem tej samej historii, opowiadanej przez jedną z
uczestniczek wydarzeń. Te opowieści zmienią jej życie i pozostaje mieć nadzieję,
że w podobny sposób wpłyną na czytelnika tej książki.
Być może czas, jaki Smażone
zielone pomidory musiały spędzić nieprzeczytane na stosiku ma związek z
tym, że lata temu sięgnęłam po inną powieść tej autorki – Boże Narodzenie w Lost River. Nie wiem, czy to wina tłumaczenia,
czy zwyczajnie tamta książka jest słaba, ale bardzo się wtedy zniechęciłam do
Fannie Flagg. Błąd! Pomidory są tak
urocze, prawdziwe i piękne, że strach się bać, że mogła mnie ta lektura w życiu
ominąć.
Jeśli podobały Wam się Służące
Kathryn Stockett, Smażone zielone
pomidory spodobają się Wam jeszcze bardziej!
Moja ocena: 5,5/6
Fannie Flagg Smażone
zielone pomidory
Seria „Literatura w spódnicy”
Wyd. Zysk i S-ka
Warszawa 2004
Oglądałam film na podstawie tej powieści. Był interesujący. Nie wiem, czy książka by mi się spodobała przez to, że już dokładnie wiem, jak się ta historia toczy.
OdpowiedzUsuńNie widziałam filmu, więc trudno mi powiedzieć, czy historie sa identyczne, filmowcy jednak lubią zmieniać...
Usuń"Smażone zielone pomidory" to przepiękna opowieść! Czytałam ją z otwartą buzią. Tyle humoru, tyle emocji, tyle wydarzeń przepięknie opisanych. Nie potrafię mówić o tej pozycji źle, po prostu się nie da. A "Boże Narodzenie w Lost River" było całkiem niezłe, aczkolwiek nie doskakują poziomem do "Smażonych..." :)
OdpowiedzUsuń"Boże Narodzenie" mnie śmiertelnie znudziło, nie przypuszczałam, że ta sama autorka potrafiła napisać tak cudowną powieść!
UsuńAmeryka dawnych lat, obyczaj sięgający poza sztywne ramy gatunku, który zbytnio ogranicza tę literaturę i stwarza stereotypowe spojrzenie... To lubię. I mimo że jeszcze nie czytałem, znam filmową wersję i swego czasu zachwyciła nie. Po "Smażone zielone pomidory" na pewno sięgnę, prędzej czy później, ale nie znikną z mojej listy do przeczytania.
OdpowiedzUsuńI nie wiem, czy dobrze kojarzę, ale podświadomie łączę pod względem fabularnym i klimatycznym "Smażone..." z "Dolores Claiborne" (którą zarówno czytałem, jak i oglądałem). Może to przez zbliżone czasy, podobne miejsce akcji, a może po prostu tak sobie dumam? ;) I "Służące" też gdzieś krążą w pobliżu, choć wciąż tylko w wydaniu filmowym - a ponieważ adaptacja nie wywarła na mnie ogromnego wrażenia, lekturę odkładam i odkładać będę.
Ja "Dolores" nie czytałam, więc się nie wypowiem o podobieństwach i różnicach. Wiem jedno na pewno - ten klimat powieści nie należy do moich ulubionych, więc jak ja coś takiego polecam, to coś w tym jest ;) Co do "Służących" to i książka i film mi się podobały, chociaż "Pomidory" są takie bardziej ludzkie, cieplejsze, mniej czarno- białe. Raczej zielone ;)
UsuńMnie się jeszcze w te klimaty wpisują "Magiczne lata" McCammona, które wciąż czekają, aż napiszę o nich kilka entuzjastycznych słów.
UsuńSłyszałam o tej książce i muszę przyznać, że poluję na nią w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńW mojej czas nie było w ogóle, a jak już były, to trzy egzemplarze, więc chyba trzeba się wstrzelić w czas, kiedy ta powieśc jest niemodna ;)
UsuńSłyszałam o tym tytule, ale jakoś mnie do niego nie ciągnęło. Teraz chyba zmienię zdanie. Zapowiada się ciekawa lektura. Poza tym bardzo podobały mi się "Służące".
OdpowiedzUsuńNo to "Pomidory" też ci się spodobają :)
UsuńOd lat uważam, że to książki wybierają mnie;)
OdpowiedzUsuńMnie się to stosunkowo rzadko zdarza, ale jak już, bo sa to absolutne olśnienia.
UsuńViv ty se jaja robisz? Dopiero teraz przeczytałaś "Smażone.." !??
OdpowiedzUsuńSe nie robię ;) Paru innych hitów tez nie czytałam. Jeszcze. :D
UsuńNo to już wiem o czym będzie dyskusja na najbliższym spotkaniu krakowskiej B-netki;)
OdpowiedzUsuńA swoja drogą to myślałam, że ja jako ostatnia (jakieś półtora roku temu) z naszej grupy czytałam tę książkę, a tu taka niespodzianka...
Z kolei ciekawa jestem jak to się przełożyło na wersję filmową, bo ekranizacji nie widziałam.
Fajna była, z Katy Bates między innymi :)
UsuńMoim zdaniem to jeden z bardzo niewielu przypadków, gdy film jest tak samo doskonały, jak książka :) Mnie od lat niezmiennie zachwyca i jedno, i drugie. Uwielbiam, moja lista ukochanych <3
UsuńIdę oglądać film!
UsuńAniu - ja już kiedyś mówiłam na spotkaniu, że jeszcze nie czytałam, ale wreszcie dołączyłam do sekty wyznawców :D
Mam je, ale oglądałam film - dwa razy - zresztą świetny i jakoś nie mogę się do nich zabrać.
OdpowiedzUsuńA warto by porównać.
UsuńJa z kolei muszę nadrobić ekranizację, tak po komentarzach patrząc...
UsuńFilm oglądałam. Dobry jest :) Książkę może kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, tak świetnie to mi się rzadko kiedy coś czyta. :)
UsuńUwielbiam tą książkę! :D A równie dobra jest "Witaj na świecie, maleńka"
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł w umyśle, bo teraz już wierzę w zdolności Fannie Flagg. :)
UsuńFilm trzyma poziom i jest tak samo apetyczny jak "papierowe" pomidory ;)
OdpowiedzUsuń