Nie wiem, jak Wam, ale mnie ten maj przepatatajał przed
oczyma w takim tempie, że jedyne co zdołałam zrobić, to smętnie pomachać mu
nieco zesmarkaną chusteczką (gdyż od dwóch tygodni walczę z przeziębieniem i
niestety, przegrywam). No i kiedy ten maj tak sobie biegł, to ja nabrałam
przekonania, że drugi, obiecany post o Wiedniu już się dawno ukazał. A teraz
widzę, że się jednak nie ukazał. Jeżeli jest zatem ktoś, kto mnie jeszcze lubi
i mnie nie opuścił, to zapraszam na relacji część drugą.
Nie ma Wiednia bez Schönbrunnu, każdy to wie. Obligatoryjnie, kiedy się przybywa do stolicy Austrii, trzeba udać się jeśli nie do pałacu, to chociaż do parku
wokół niego lub do ZOO. Ponieważ w naszej nielicznej grupie
każdy pałac już zwiedzał, a pogoda była obłędna, udało mi się namówić
towarzyszki na ogród zoologiczny właśnie. Bo to konkretne ZOO jest
najwspanialsze na świecie (wśród tych trzech, co je widziałam, ale zawsze).
Wiele wybiegów jest naprawdę dużych rozmiarów, porównując z ZOO krakowskim, są
w nich odtworzone warunki naturalne (na tyle na ile to możliwe), a niektóre
zwierzaki chodzą sobie zwyczajnie po alejkach – taka na przykład kaczka. Załoga
jest różnorodna – są i pandy, i zebry, małpy wszelkiego autoramentu, nosorożce,
żyrafy i słonie. Ale są i kury. I taki śmieszny sęp. ZOO jest tak rozległe, że można spędzić w nim cały dzień i jeszcze wszystkiego nie zobaczyć, toteż zważywszy na plany popołudniowe po ponad czterech godzinach opuściłyśmy zwierzaki, nie odwiedzając wcześniej niedźwiedzi. Ale pomachałiśmy pingwinom, więc dzień nie był stracony.
zapomnienia, i nawet w piękne, słoneczne przedpołudnie odwiedzający może poczuć lęk i trwogę.
A punkt o 10 na niebie rozbłysły piękne fajerwerki. Festiwalowa atmosfera, piękna pogoda i kolorowe światła na ziemi i na niebie – nie można sobie wyobrazić lepszego pożegnania z miastem. Owszem, byłyśmy w Wiedniu jeszcze jeden dzień, ale poświęciłyśmy go głównie na zakupy i pakowanie, zatem sztuczne ognie na Praterze stanowiły ostatni punkt turystycznego planu. I jednocześnie najlepszy, bo nie był w ogóle planowany.
Schonbrunn to moje ulubione miejsce w Wiedniu, a na Praterze jest nocą niesamowicie. Mają tam taki fajny klub kilkupoziomowy, wszędzie inna muzyka. Była to dla mnie atrakcja kilka lat temu ;)
OdpowiedzUsuńJa na Praterze odkrywam swoje wewnętrzne dziecko - karuzele, kolejki, te sprawy :) Ja najbardziej w Wiedniu lubię Graben i okoliczne ulice - miło tłumu turystów ;)
UsuńTeż lubię te miejsca, dużo fajnych knajpek tam jest :)
UsuńMyślę, że jeszcze znajdzie sie ktoś kto Cie lubi ;) Bardzo lubię Zoo, a takie bardziej naturalne, gdzie niektóre zwierzaki chodzą wolno jest o wiele fajniejsze, od zwykłych klatek :)
OdpowiedzUsuńMoże nie całe wiedeńskie zoo jest takie, ale wiele wybiegów aspiruje i widać, że zwierzętom się tam dobrze żyje, mają możliwość skrycia się przed oczyma odwiedzających i znaleźć ustronne miejsce. :)
UsuńZapamiętałam z Wiednia głównie Hofburg i piękną suknię Sissi. W Schönbrunn byłam już bardzo zmęczona, ale niewątpliwie chciałabym tam jeszcze wrócić.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę :)
Dla mnie i Hofburg i Schonbrunn w środku niewiele się różnią - oba są piękne, ale utrzymane w jednolitym stylu, więc z braku czasu wystarczy zwiedzić tylko jeden z pałaców. Za to na pewno warto przejść się po parku wokół Schonbrunnu, nie ma chyba większej przyjemności, zwłaszcza latem, gdy wszystko już kwitnie.
UsuńSchönbrunn i Prater - ten post nie mógłby mi bardziej przypaść do gustu! Przy następnej okazji muszę koniecznie odwiedzić oba cmentarze, nie wiem, czemu nie pomyślałam o tym poprzednim razem - no, ale jedna wizyta w Wiedniu to zdecydowanie za mało, poza tym jest pretekst, by tam wrócić :D
OdpowiedzUsuńJa też dopiero tym razem zawędrowałam na cmentarz St Marx, Zentrafriedhof jeszcze przede mną, myślę, że takie miejsca też warto odwiedzić. Ja też uwielbiam Prater :)
UsuńEch, pojechałoby się do Wiednia... A przecież wcale nie mamy tak daleko :-)
OdpowiedzUsuńNo i transport odpowiednio lepszy, wszak to porządne kraje dwa są :) Ja bym się nawet do Monachium wybrała, ale jak zobaczyłam ceny transportu (do Wiednia mnie za darmo siostra dowiozła pojazdem własnym) to jednak stwierdziłam, że innym razem :)
UsuńGdy jechaliśmy na kolonię do Hiszpanii zatrzymaliśmy się na chwilę w Wiedniu ale zapamiętałam głównie tę piękną, gotycką katedrę. Zazdroszczę udanego wyjazdu i łączę się w bólu nad majem, który minął jak jeden dzień. Mi też. Nie wierzę, że już czerwiec a za 3 tygodnie sesja...
OdpowiedzUsuńPolecam Twojej uwadze Wiedeń jeśli kiedyś będziesz miała okazję zahaczyć o niego na dłużej, naprawdę wspaniałe miasto :)
Usuń