Są tematy, o których pisać jest wyjątkowo ciężko, co nie
znaczy, że wielu się na to nie porywa. Do takich tematów na pewno należy
starość, i tutaj zwykle trudno jest autorom odejść od schematu człowieka-babci
lub człowieka-dziadka. Inną kwestią poruszaną w wielu książkach jest choroba
nowotworowa. Tutaj szkoły są dwie – albo depresyjna, kiedy diagnoza „rak”
automatycznie prowadzi do planowania pogrzebu, albo optymistyczna walka, ze
zwycięstwem na końcu. Rodzajów nowotworu jest wiele, niektóre prawie zawsze niosą
śmierć, inne są operowalne, ale oferują życie z wyrokiem w zawieszeniu, jeszcze
inne nie przeszkadzają w długim życiu. Jest ich coraz więcej w naszym życiu –
zapewne każdy z nas znało co najmniej kilka osób, które przedwcześnie odeszły z
tego właśnie powodu. Ale mimo to wciąż niewielu pisarzy potrafi o tym pisać bez
patosu, ale pięknie, wzruszyć, nie popadając w demagogię. John Green jest
jednym z niewielu, którzy potrafią.
Bohaterami powieści Gwiazd
naszych wina jest Hazel, która ma przed sobą nieograniczoną ilość życia,
jako, że nowatorski lek zahamował rozwój jej nowotworu płuc, oraz Augustus, NEC
(No evidence of cancer – brak oznak raka), któremu ognisko choroby usunięto
wraz z nogą. Jest jeszcze jeden bohater –
powieść Czas udręki – która zafascynowała
oboje nastolatków i która odegra olbrzymie znaczenie w tej historii. Green
pisze z humorem, ironią, bez demagogii i patosu, a jednak wzbudza w czytelniku
szereg silnych emocji: smutek, gniew, nadzieję. Pomaga docenić życie takie,
jakim jest. Nie ma w tej powieści nic na wyrost, nic niepotrzebnego, jest to
chyba jedna z niewielu powieści, jakie w życiu czytałam, które byłyby tak
starannie obmyślane.
Gwiazd naszych wina jest
zaliczana do powieści młodzieżowych, co każe mi się zastanawiać nad kryteriami,
jakie są używane przy takich okazjach. Czy powieścią młodzieżową jest każda, w
której bohaterami są nastolatki? Czy bardziej chodzi o sposób pisania, właściwy
dla nastoletniego czytelnika? Trudno powiedzieć, bowiem opisywana tutaj powieść
jest dla mnie naprawdę świetnym przykładem współczesnej amerykańskiej
literatury, i zastanawiam się ile jeszcze takich genialnych książek ukrywa się
przede mną, gdyż zwyczajnie nie zaglądam na regały z literaturą dla młodzieży,
postawione przeważnie z dala od tej dla dorosłych. Jednocześnie cieszę się, że
książki przeznaczone przez wydawców dla młodszych odbiorców to nie tylko
wampiry i Pretty Little Liars, ale i tak głębokie i pięknie napisane historie.
Ja dzięki niej nauczyłam się zaglądać na te wzgardzane zwykle półki w
księgarni.
Moja ocena: 5,5/6
John Green Gwiazd
naszych wina
Tłum. Magda Białoń-Chalecka
Wyd. Bukowy Las
Wrocław 2013
Mi się książka bardzo podobała i mam w planach inne autora :)
OdpowiedzUsuńJutro zabieram się za "19 razy Katherine" a potem za następne :)
UsuńNie czytałam, ale również mam ją w planach. Myślę, że powieści o nastolatkach nie są tylko dla młodzieży - warto aby poznali je też starsi, rodzice, aby poznać jak wygląda świat nastolatków.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że na siłę się wciska niektóre książki na półkę dla młodzieży, kiedy tak na prawdę to jest książka bez ograniczeń wiekowych. I tym sposobem dorosły czytelnik nie dowiaduje się o ich istnieniu.
UsuńNiestety, obejrzałam najpierw film, więc książkę mam spaloną, ale i tak chętnie sięgnę. Na filmie pobeczałam się niesamowicie.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest dobrze napisana, pod względem językowym i każdym innym, więc może jak już zapomnisz trochę fabułę, to jednak zdecydujesz się sięgnąć? Bo warto :)
UsuńByła ok, ale nie rewelacja jak dla mnie :) Mam nadzieję, że inne książki zachwalanego Greena będą lepsze :)
OdpowiedzUsuńZamierzam się o tym przekonać po kolei czytając pozostałe. Patrząc na oceny na portalach i recenzje na amerykańskim booktube inne książki tego autora są nawet lepsze, nikt nie wymienił powyższej jako ulubionej.
UsuńChyba nie spotkałam do tej pory recenzji, która choć odrobinę negatywnie by tę książkę oceniała, więc musi coś być w tym tytule. Sama jeszcze nie miałam okazji po nią sięgnąć, ale z czasem na pewno to się zmieni, tylko przy takiej ilości przeczytanych wpisów mam w tej chwili wrażenie, że znam ją już bez czytania ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam praktycznie żadnej recenzji, widziałam tylko tytuł i okładkę tu i tam, i może to wpłynęło na mój odbiór powieści - podeszłam do niej jak do nieznajomego :)
UsuńJa popełniłam ten błąd, że w połowie książki obejrzałam film... ale poza tym wszystko grało :) No i może spodziewałam się trochę więcej po tych wszystkich zachwytach? Więc u mnie to takie mocne 4 na 6.
OdpowiedzUsuńJa się nic nie spodziewałam, co było fajne. Filmu jeszcze nie widziałam, będę nadrabiać :)
Usuń