To, jak książka do mnie trafiła, ma dla mnie przeważnie
takie samo znaczenie jak to, czy mi się podobała. Większość czytanych przeze mnie tytułów to wynik polecenia mi ich przez znajomych książkoholików,
przeważnie blogerów. Czasem zdarzy mi się zainspirować recenzją znalezioną poza
Internetem, jeszcze rzadziej jest to rekomendacja od osoby postronnej, zawsze
zaś sięgam po książkę zanim obejrzę film na jej podstawie (chyba, że nie wiem,
iż film jest na podstawie książki). Z tego wszystkiego niezwykle rzadko biorę
się za książki, o których nie wiem zupełnie nic. Mówi się, żeby nie oceniać
książki po okładce, ale właśnie takie wybieranie lektur daje to drobne ukłucie niepewności
i przygody. Inne mamy odczucia wobec znajomego naszego znajomego, a inne wobec
zupełnie obcej osoby, o której nasi przyjaciele nic nam nie powiedzą.
Przed erą blogów zwykle wybierałam książki właśnie metodą
chybił-trafił – okładka, blurb na tylnej okładce, nic więcej nie było. Dzięki
temu trafiłam na wiele bzdurnych pozycji, ale i na wiele perełek. Mimo to
wybieranie książek ot tak wiąże się z ryzykiem, i dlatego zwykle sięgam po
polecone mi tytuły. Nie tym razem. Na targach Książki w Krakowie chwilę przed
opuszczeniem hali porwałam z półki pozycję, o której nic nie wiedziałam, opis z
tyłu książki obiecywał powieść obyczajową, tytuł zacny, a w portfelu jeszcze
coś się z funduszu targowego kołatało. To wzięłam, mając jednocześnie
świadomość tego, że ostatnia pozycja z książkami w tytule, którą o mało co nie
nabyłam, okazała się, sądząc po jednolicie negatywnych recenzjach, skokiem na
kasę (mowa o Szczęśliwi ludzie czytają
książki i piją kawę). Okazało się, że zupełnie przypadkiem trafiłam na
jedną z najwspanialszych książek o książkach, jakie kiedykolwiek czytałam.
Po pierwsze, nie jest to powieść, bardziej eseje
wspomnieniowe opowiadające historię autorki, Wendy Welch, i jej męża Jacka,
którzy zmęczeni wyścigiem szczurów kupują dom w niewielkim mieście w Virgini, i
zakładają tam księgarnię używanych książek. Brzmi jak najbardziej oklepany
scenariusz ze wszystkich, jednak tą historię kupuję w całości z przyległościami. Wendy opisuje z humorem nie
tylko finansowe problemy, walkę między miłośnikiem książek a przedsiębiorcą, trudności
ze znalezieniem wystarczająco dużej klienteli, ale i drobiazgi związane z
prowadzeniem księgarni, o których nawet byśmy nie pomyśleli. Ludzie z Big Stone
Gap nie byli wobec nich wrodzy, ale też nie przyjęli Jacka i Wendy z otwartymi
ramionami – stosunki między mieszkańcami a nowoprzybyłymi można określić jako
ostrożne. Księgarzom zajęło trzy lata, by zostać zaakceptowanymi przez lokalną
społeczność, i pięć lat, by faktycznie stać się ich częścią. W międzyczasie z
księgarni Opowieści Samotnej Sosny musiały stać się centrum rozrywki,
kawiarnią, gabinetem psychoterapeutycznym, ośrodkiem wymiany książek,
zamiejscowym klubem weteranów wojennych, składem bibliotek ludzi zmarłych i
źródłem u którego pogorzelcy odbudowują swoje spalone kolekcje. Pod kołderką
ciepłej, zabawnej i sympatycznej opowiastki o książkach i małych miasteczkach
Wendy dotyka też, a może przede wszystkim ludzi, z ich problemami, słabościami,
trudnymi charakterami. Pisze o ukochanych książkach i ukochanych klientach,
którzy stali się częścią rodziny, o tym jak dwa kot i dwa psy pracują ramię w
ramię w przemyśle używanych książek, i o wpływie ebooków na małe i duże księgarnie
(bardzo zaskakujące jest to, że rozwój książki elektronicznej doprowadza do
plajty wielkie, bezosobowe sieci sklepów, jak Barnes&Noble, ale
jednocześnie małe, prywatne księgarenki notują wzrost sprzedaży).
Czytając Wendy Welch nie sposób mi było nie przypomnieć
sobie o esejach Ann Fadiman. Jeśli zatem podobały wam się teksty tej drugiej
pani, o Księgarenka w Big Stone Gap was
zachwyci.
Moja ocena: 5,5/6
Wendy Welch Księgarenka
w Big Stone Gap
Tłum. Paweł Lipszyc
Wyd. Black Publishing
Wołowiec 2014
Choć nie powinno się oceniać książki po okładce to czasem tak robię. Odkąd prowadzę bloga rzadziej wybieram pozycje na chybił-trafił. Brakuje mi właśnie tej nutki niepokoju, dreszczyku. :) Ta pozycja nie dość, że ma piękną okładkę to także treść. Muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńMnie też tego brakuje, a kiedy patrzę na półki, widzę wiele świetnych książek, które wybrałam, bo krzyczały do mnie w księgarni, lata przed pierwszymi blogami, na które natrafiłam. Czasem trzeba zaryzykować i wyjść z tej skorupy rekomendacji ;)
UsuńNo i teraz wiem co chcę dostać pod choinkę!
OdpowiedzUsuń:D Dostałaś coś z powyższych?
UsuńLubię książki o książkach :)
OdpowiedzUsuńJa również, bardzo :)
UsuńTrochę czytałam o tej książce i waham się, czy poznać się z nią bliżej. Z jednej strony wydaje się ciekawa, z drugiej coś mnie od niej odpycha. Zobaczę jeszcze :)
OdpowiedzUsuńNic na siłę, bo wtedy nawet najlepsza książka nie cieszy. Ale moim zdaniem naprawdę warto poznać tą historię.
UsuńKsięgarenka, księgarenka, muszę sobie zapamiętać.
OdpowiedzUsuńA sama historia przywołała mi na myśl Janka Oko, który właśnie założył antykwariat w K-cach. Powodzenia, Janek!
I ja trzymam kciuki
UsuńJa również!
UsuńTwoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto książkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, odnoszę wrażenie, że to książka bardzo w twoim stylu :)
Usuńhm...bardzo zachęcająca książka. A jeszcze o książakch! chyba muszę dodać na listę prezentów :)
OdpowiedzUsuńA pomyśleć, że kupiłam ją tak totalnie z głupia frant, a tu taka perełka!
UsuńUwielbiam Fadiman! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś zobaczyłam "Księgarenkę..." w nowościach i od razu zaświeciła dla mnie blaskiem cudownej książki. Ja już tak mam, że znakomite pozycje same mi się pchają w ręce. Tak więc nabyłam ją w te pędy i teraz leży na półce, świeci ;) i czeka, aż ją przeczytam. Na pewno się doczeka, ale najważniejsze, że ją mam, że mogę sobie na nią patrzeć i mogę ją przeczytać zawsze, gdy najdzie mnie na to ochota. Staram się nie poznawać opinii o książkach, które i tak uważam za dobre, zanim je przeczytam, ale do Ciebie zajrzałam, zobaczywszy recenzję, bo wiedziałam, że i tak znajdę same superlatywy. Nosa mam w tym temacie i tyle :)
No masz, nie ma co ukrywać ;) Też nie czytam zwykle opinii o książkach, które zamierzam przeczytać, bo później samej trudno mi wyrobić sobie opinię (gdzieś w tyle głowy zawsze jest cudza).
UsuńMoje półki świecą jak choinka od takich pozycji, które kupiłam, bo koniecznie MUSZĘ PRZECZYTAĆ TERAZ, to było jakieś trzy lata temu :D
"Księgarenka" na pewno ci się spodoba!