Na początek tego roku opublikowałam post zatytułowany „Wish-lista,czyli co by się chciało gdyby się miało”. Tekst ten był wynikiem sporego
zaskoczenia, kiedy przeglądając zapchane do granic możliwości schowki w różnych
księgarniach internetowych oraz portalach książkowych, uzmysłowiła sobie, że
tak naprawdę większości z tych książek nie chcę. Znaczy, może i chcę, owszem,
przeczytać, ale niekoniecznie teraz zaraz, i niekoniecznie muszę je mieć. Z
kilkuset pozycji umieszczonych w różnych schowkach, tak naprawdę pragnęłam…
sześciu.
Tamten post nie miał żadnych podtekstów, nie stworzyłam go,
żeby dyskretnie (lub mniej dyskretnie) wyżulić chciane książki. Nie planowałam
również szybkich zakupów tychże pozycji, tylko po to, aby mieć je zgromadzone i
czekające na półce niewiadomo na co. Rok zbliża się ku końcowi, a ja odkryłam,
z równie sporym zdumieniem jak początkowo ich niewielką ilość, że prawie
wszystkie pozycje znalazły sobie do mnie drogę – w swoim czasie, w nieraz
zupełnie zaskakujących okolicznościach, czasem w formie papieru, czasem
elektronicznej. I wiecie co? Każda z nich sprawiła mi olbrzymią przyjemność.
Nie było to zwykłe „o, książka”, tylko tytuł, o którym naprawdę marzyłam, i
którego posiadanie odkładałam w czasie, co chyba podsyciło zachwyt, jaki
towarzyszył ich wejściu w moje życie.
Czy w związku z faktem, iż chciałam tylko 6 książek,
kupowałam w tym roku mniej? Trudno powiedzieć, nie prowadziłam dziennika
zakupionych pozycji (wielki błąd!), ale wydaje mi się, że faktycznie było ich
mniej, ale co ważniejsze, były to bardziej świadome wybory. Zdarzyły mi się ze
dwie „pocieszki”, impulsywne zakupy na zły humor, i jedno większe szaleństwo na
Targach Książki w Krakowie, ale liczba książek kupionych i przeczytanych
niemalże od razu znacznie wzrosła w porównaniu z poprzednimi latami. Czyli jak
już kupuję, to często po to, by faktycznie to zaraz przeczytać.
Ale wracając do wish-listy – poniżej przedstawiam ją po raz
kolejny, wraz z krótkim opisem jak do mnie trafiła:
1.
Trup z
Nottingham – Sasza Hady – autorkę znam osobiście, toteż pożyczanie jej
książki zamiast dokonania zakupu nie wchodziła w grę. Ten tytuł trafił do mnie
niedawno, w formie ebooka, i czeka na dogodną chwilę, by ją przeczytać.
Pierwszy tom tego kryminalnego cyklu bardzo mi się podobał, więc jestem
spokojna o jakość tego.
2.
Wybory –
Ruta Sepetys – ta pozycja trafiła do mnie w zaskakujący sposób, jest to bowiem
prezent od zaprzyjaźnionej blogerki, i jednocześnie wyraz wdzięczności za
drobna przysługę, za którą absolutnie nie trzeba mi się było odpłacać. Bardzo lubię
autorkę, bardzo lubię blogerkę, toteż książka ta ma dla mnie duże sentymentalne
znaczenie.
3.
Źle
urodzone – Filip Springer – zamarzyłam o tej pozycji po przeczytaniu innej książki
autora, Wanna z kolumnadą. Teraz
jestem po lekturze obu, recenzja Urodzonych
za chwilę pojawi się na blogu, a ja już teraz wiem, że Springer moim
ulubionym reportażystą jest. Książka trafiła do mnie jako prezent urodzinowy od
przyjaciółki.
4.
Opowiadania
nowojorskie – Henry James – jedyna pozycja z wish-listy, które jeszcze nie
mam. Wciąż kolekcjonuję moją nowojorską biblioteczkę, a ta pozycja wydaje mi
się kluczowa. No i ta piękna okładka…
5.
Ameryka
nie istnieje oraz 6. Route 66 – Wojciech
Orliński – tą pierwszą udało mi się ostatnio dorwać w formie ebooka, nie jest
to może najlepszy sposób, gdyż książka pełna jest kolorowych zdjęć (na Kindlu
one kolorowe nie będą), ale za to cena była okazyjna, a te książki są niestety
drogie (zważywszy na ich format). Druga pozycja to znów prezent od koleżanki
Biblionetkowiczki, która przeglądając półki zorientowała się, że jakimś cudem
ma dwa egzemplarze czegoś, co u mnie wisi na wish-liście. Teraz zatem jestem szczęśliwą
posiadaczką ich obu J.
Spodobała mi się na idea wish-listy, i sprawdzanie po wielu
miesiącach, jak się ją udało zrealizować. No i przeglądanie schowków pod kątem
tego, co faktycznie by się chciało mieć, a co wisi tam tylko „dla zmyłki”
działa bardzo terapeutycznie na kogoś, kto wciąż jeszcze kupuje za dużo
książek. Zatem poniżej przedstawiam moją nową listę:
1.
Zdarzyło
się Włodzimierz Kalicki – chodzę sobie wokół tej pozycji już dobrą chwilę,
pochodzę
jeszcze pewnie długo, jako, że pragnie mi się wersja papierowa. A tu ani dżingusów nie ma, ani miejsca na półkach. Więc jest to takie życzenie na za parę lat.
jeszcze pewnie długo, jako, że pragnie mi się wersja papierowa. A tu ani dżingusów nie ma, ani miejsca na półkach. Więc jest to takie życzenie na za parę lat.
2.
7 nawyków
skutecznego działania Stephen R. Covey – przez ostatni rok można było
zauważyć na Krakowskim Czytaniu spory ruch w zakresie tego typu literatury.
Bardzo polubiłam mądre poradniki, książki psychologiczne i takie, które inspirują
i motywują. I widzę zmiany, jakie pomagają mi wprowadzać w życie.
3.
Listy
Tolkiena J.R.R.Tolkien – tu może być problem, bo chyba nakład już się
wyczerpuje (o ile już to nie nastąpiło). Przy okazji oglądania Hobbitów przypomniałam sobie, jak
wielkie znaczenie ten człowiek i jego twórczość miała dla mnie, właściwie cały
okres gimnazjum i liceum spędziłam mentalnie w stworzonym przez niego świecie.
Dzięki nowym filmom Jacksona ta pasja odżyła, a wraz z nią chęć przeczytania
tej pozycji.
4.
Bóg zawsze
znajdzie ci pracę Regina Brett – bardzo, bardzo pomogły mi jej
pierwsze
dwie książki w trudnym dla mnie okresie. Jakimś cudem otwarte na przypadkowej
stronie zawsze dają mi konkretną odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. I tym
razem tytuł wstrzelił się akurat w temat.
I tak to wygląda – zobaczymy za około rok, czy i jakimi
drogami te książki do mnie trafią. No i znów mam wyczyszczone ze zbędnych
tytułów schowki !
Jeśli chodzi o 1. z listy pierwszej to mam tak samo - znaczy znam autorkę :) Ale jej książki (obie mam z autografami) jeszcze czekają na przeczytanie.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak o tym pisałaś na początku roku, mam zamar tak zrobić, znaczy wyrzucić sporo "chcę mieć/przeczytać" tylko wciąż czasu nie mam na tyle, żeby się przekopywać. Choć nie powiem, kilka książek wyrzuciłam widząc je w różnych momentach
To naprawdę oczyszczające, przestajesz mieć poczucie, że tyyyyyyle chce się mieć :)
UsuńE tam, cieszę się, że udało mi się poprawić Ci humor :) Ty mnie wsparłaś w naprawdę trudnej chwili i dzięki Tobie mogłam spokojnie spać i nie załamywać się po kolejnym liście "z działu windykacji" z tej cudownej firmy...
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w zdobywaniu kolejnych wymarzonych książek :) Chyba muszę przeczytać coś Reginy Brett, skoro piszesz, że tak pomaga. Przyda się, szczególnie teraz.
Polecam się na przyszłość, i to nie dlatego, że płacisz książkami ;) Brett bardzo polecam, ale tylko, jeśli się lubi taką motywacyjno-poradnikową literaturę, bo inaczej będzie ciężko.
UsuńHm. Przedświąteczny czas to chyba dobry moment, żeby sobie wyczyścić schowek :)
OdpowiedzUsuńAkurat nie miało to nic wspólnego ze Świętami, rodzina już mi od kilku lat odmawia kupowania książek pod choinkę ;)
UsuńJa sobie robię listy must have, a potem czekam ze trzy miesiące i wtedy zazwyczaj wykreslam większość książek. Czasem nawet nie pamiętam dlaczego chciałam dana książkę. W tym roku moje must have ograniczyło się do 4 tytułów, które dostane pod choinkę, więc jest zacnie. A co do "Listów" Tolkiena to pamiętam, ze w Matrasie przecenione były na 14.99 i zrobiło mi się ich szkoda i zakupiłam egzemplarz. Impulsywny zakup, ale tego akurat nie zaluje.
OdpowiedzUsuńU mnie tak właśnie działały schowki - wrzucałam tam coś, co mi wpadło w oko, że "kiedyś sobie kupię", a potem nawet nie wiedziałam, czemu to tam jest. Dlatego właśnie od czasu do czasu je czyszczę, bo wtedy z 30 pozycji robią się dwie, trzy. Takie, które dodałam już dawno temu i dalej chcę je mieć, takie pewniaki.
UsuńA "Listów" już prawie nigdzie nie ma, a już na pewno nie w takiej cenie :(
Od trzech lat prowadzę listę zakupionych książek i w tym roku było ich tylko 17. Zważywszy, że w poprzednim coś koło setki, bo szlajałam sie po tanich książkach i promocjach to naprawdę jestem z siebie dumna. I tak jak Mania pisze powyżej ja też sporządzam listę zakupową na etapie zapowiedzi wydawniczych, a jak już książki się ukażą, to okazuje się, że z 10 pozycji została 1. Poza tym fakt, że to co kupuję to już czytam na bieżąco, zwłaszcza że już bardzo rzadko recenzuję dla wydawnictw, więc bieżących książek mam znacznie mniej do czytania:)
OdpowiedzUsuńU mnie wyszło trochę ponad 30, ale jest to lista orientacyjna, bo po pierwsze, nie do wszystkich tytułów mam pewność, po drugie, niektóre książki są na delegacji. Recenzenckich nigdy nie miałam dużo, chociaż w tym roku więcej niż w poprzednim. Natomiast listy na etapie zapowiedzi już dawno straciły dla mnie cały powab, bo ja w 99 przypadkach na 100 muszę mieć najpierw cudzą opinię o książce :)
UsuńJa też nie prowadzę listy zakupów... ale chyba teraz zacznę...
OdpowiedzUsuńJedno, co robiłam, weszło mi w krew - Lista książek, które chce przeczytać w danym miesiacu - i ostatnio rzadziej kupuję książki - chyba ostatnio zdarzyło mi się w Biedronce jakoś w listopadzie..
a Wish-listę musze zaktualizować ;)
To powyżej nie jest tak do końca listą zakupów, wystarczy spojrzeć na poprzednią, nie wszystkie zostały zakupione. Chodzi o to, że to nie są tytuły, które chcę tylko przeczytać, a mieć. Nie jest to chwilowa fanaberia, chcę je często już od dawna, i też nie muszę ich mieć zaraz - może to trwać miesiące, a nawet lata. Mogę je kupić, dostać, znaleźć, nieważne. Dobrze mi z tym, że jest to krótka lista :)
Usuń