O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

niedziela, 14 grudnia 2014

Ostatni przystanek świata

Nie potrzebuję jechać na Spitsbergen aby zrozumieć czym jest noc polarna. Wychodzę rano do pracy – ciemno, wychodzę po pracy – ciemno. W pracy światła zapalone cały czas, kawałek dnia zobaczę czasem przez paski żaluzji. I trwa to kilka miesięcy. Co jednak nie znaczy, że życie na tej zimnej, białej wyspie mnie nie fascynuje. Bo chociaż nie lubię zimna, bo chciałabym choć raz ujrzeć ten nieprzyjazny człowiekowi krajobraz i poczuć atmosferę ostatniego przystanku świata.

Ilona Wiśniewska od kilku lat mieszka na wyspie, która podlega administracyjnie Norwegii, ale dostępna jest dla wszystkich obywateli świata. Która przez pół roku pokryta jest kołdrą nocy, a drugie pół stale oświetlona dziennym światłem. Gdzie najwyższa rejestrowana temperatura to 8 stopni Celsjusza. Gdzie populacja niedźwiedzi polarnych przewyższa populację ludzi. Gdzie nic nie rośnie. Gdzie nikt się nie rodzi – ciężarne chwilę przed porodem muszą udać się na stały ląd, i gdzie nikt nie umiera – znaczy, umrzeć, owszem, umiera, ale potem odbywa swoją ostatnią podróż na ląd na najbliższy cmentarz.

Dochodzę do wniosku, że to mój ulubiony rodzaj reportażu – zaskakujące miejsce, o którym się kiedyś słyszało że jest, ale nie bardzo wiedziało, gdzie i po co. Najlepiej wyspa, i ludzie na niej żyjący. Bo pomimo wszelakich środków transportu, które stale dostarczają potrzebne dobra ze stałego lądu, życie na wyspie wciąż rządzi się swoimi prawami, a społeczność, która na wyspie się tworzy, zawsze będzie inna od tej ze stałego lądu. Wyspy fascynują. Przekonałam się już o tym, kiedy wraz z wydawnictwem Czarne zwiedzałam WyspyOwcze, następnie Pitcairn, a teraz Spitsbergen.

Na pierwszy rzut oka niewiele się w tej książce dzieje, ale jest to dokładne przełożenie sytuację na wyspie. Z wierzchu wydaje się być martwą, zmarzniętą ziemią, ale pod tą kołderką wyspa tętni życiem. W książce zaś obok statycznych opisów dosyć monotonnej przyrody czytamy o fascynujących losach mieszkających tam ludzi. Przybyli z wielu zakątków świata: Meksyk, Argentyna, Ukraina, Indie, Polska, każde szukając czegoś innego – spokoju, przygody, bezpieczeństwa, zagrożenia, życia, śmierci. I każde z nich znalazło to, czego szukało.

Ilona Wiśniewska Białe
Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2014

5 komentarzy:

  1. Reportaży raczej nie czytuję.. chociaż czasami fanie dowiedzieć się czegoś zaskakującego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię reportaże, a ostatnio zauważyłam, że sięgam po nie częściej niż po fikcję literacką (a jeszcze rok temu było na odwrót) :)

      Usuń
  2. Uwielbiam reportaże Wydawnictwa Czarne. Ich dobór autorów, piękne wydania, niesamowite historie są niesamowite. Zawsze książki te przenoszą mnie setki, a nawet tysiące kilometrów z domu, chociaż wcale nie ruszam się z fotela i to właśnie tak bardzo mi się w nich podoba.

    Zazwyczaj wybieram się czytelniczo w cieplejsze rejony, ale Norwegia od dawna mnie fascynuje. Niedawno natknęłam się na wybór zdjęć z różnych regionów Norwegii i zwyczajnie się zakochałam. Absolutnie nie chciałabym tam mieszkać, lecz wybrać się w krótką podróż jak najbardziej chcę, a zwłaszcza jeśli odbyłabym tę podróż z mojego ciepłego domku :)

    Z chęcią wybiorę się zatem na biały Spitsbergen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze się zastanawiam, jak temu wydawnictwu udaje się dobierać tytuły. Chyba jeszcze żadna ich książka mnie nie rozczarowała, nie ważne, czy sięgałam po nią z polecenia, czy też trafiała do mnie przypadkiem.

      Ja, mimo, że lubię ciepło, czasem myślę, że Skandynawia byłaby dla mnie świetnym miejscem do życia. Ale na pewno nie Spitsbergen! Chciałabym go zobaczyć, tak, nawet za cenę bycia częścią tłumu, ale mieszkać? O nie!

      Usuń
  3. Uwielbiam zimę w literaturze, a tę książkę już mam na liście. Dobrze wiedzieć, że Ci się spodobała.

    OdpowiedzUsuń