Nie potrzebuję jechać na Spitsbergen aby zrozumieć czym jest
noc polarna. Wychodzę rano do pracy – ciemno, wychodzę po pracy – ciemno. W
pracy światła zapalone cały czas, kawałek dnia zobaczę czasem przez paski
żaluzji. I trwa to kilka miesięcy. Co jednak nie znaczy, że życie na tej
zimnej, białej wyspie mnie nie fascynuje. Bo chociaż nie lubię zimna, bo
chciałabym choć raz ujrzeć ten nieprzyjazny człowiekowi krajobraz i poczuć
atmosferę ostatniego przystanku świata.
Ilona Wiśniewska od kilku lat mieszka na wyspie, która
podlega administracyjnie Norwegii, ale dostępna jest dla wszystkich obywateli
świata. Która przez pół roku pokryta jest kołdrą nocy, a drugie pół stale
oświetlona dziennym światłem. Gdzie najwyższa rejestrowana temperatura to 8
stopni Celsjusza. Gdzie populacja niedźwiedzi polarnych przewyższa populację
ludzi. Gdzie nic nie rośnie. Gdzie nikt się nie rodzi – ciężarne chwilę przed
porodem muszą udać się na stały ląd, i gdzie nikt nie umiera – znaczy, umrzeć,
owszem, umiera, ale potem odbywa swoją ostatnią podróż na ląd na najbliższy
cmentarz.
Dochodzę do wniosku, że to mój ulubiony rodzaj reportażu –
zaskakujące miejsce, o którym się kiedyś słyszało że jest, ale nie bardzo
wiedziało, gdzie i po co. Najlepiej wyspa, i ludzie na niej żyjący. Bo pomimo
wszelakich środków transportu, które stale dostarczają potrzebne dobra ze stałego
lądu, życie na wyspie wciąż rządzi się swoimi prawami, a społeczność, która na
wyspie się tworzy, zawsze będzie inna od tej ze stałego lądu. Wyspy fascynują.
Przekonałam się już o tym, kiedy wraz z wydawnictwem Czarne zwiedzałam WyspyOwcze, następnie Pitcairn, a teraz Spitsbergen.
Na pierwszy rzut oka niewiele się w tej książce dzieje, ale
jest to dokładne przełożenie sytuację na wyspie. Z wierzchu wydaje się być
martwą, zmarzniętą ziemią, ale pod tą kołderką wyspa tętni życiem. W książce
zaś obok statycznych opisów dosyć monotonnej przyrody czytamy o fascynujących
losach mieszkających tam ludzi. Przybyli z wielu zakątków świata: Meksyk,
Argentyna, Ukraina, Indie, Polska, każde szukając czegoś innego – spokoju,
przygody, bezpieczeństwa, zagrożenia, życia, śmierci. I każde z nich znalazło
to, czego szukało.
Ilona Wiśniewska Białe
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2014
Reportaży raczej nie czytuję.. chociaż czasami fanie dowiedzieć się czegoś zaskakującego ;)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię reportaże, a ostatnio zauważyłam, że sięgam po nie częściej niż po fikcję literacką (a jeszcze rok temu było na odwrót) :)
UsuńUwielbiam reportaże Wydawnictwa Czarne. Ich dobór autorów, piękne wydania, niesamowite historie są niesamowite. Zawsze książki te przenoszą mnie setki, a nawet tysiące kilometrów z domu, chociaż wcale nie ruszam się z fotela i to właśnie tak bardzo mi się w nich podoba.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj wybieram się czytelniczo w cieplejsze rejony, ale Norwegia od dawna mnie fascynuje. Niedawno natknęłam się na wybór zdjęć z różnych regionów Norwegii i zwyczajnie się zakochałam. Absolutnie nie chciałabym tam mieszkać, lecz wybrać się w krótką podróż jak najbardziej chcę, a zwłaszcza jeśli odbyłabym tę podróż z mojego ciepłego domku :)
Z chęcią wybiorę się zatem na biały Spitsbergen.
Zawsze się zastanawiam, jak temu wydawnictwu udaje się dobierać tytuły. Chyba jeszcze żadna ich książka mnie nie rozczarowała, nie ważne, czy sięgałam po nią z polecenia, czy też trafiała do mnie przypadkiem.
UsuńJa, mimo, że lubię ciepło, czasem myślę, że Skandynawia byłaby dla mnie świetnym miejscem do życia. Ale na pewno nie Spitsbergen! Chciałabym go zobaczyć, tak, nawet za cenę bycia częścią tłumu, ale mieszkać? O nie!
Uwielbiam zimę w literaturze, a tę książkę już mam na liście. Dobrze wiedzieć, że Ci się spodobała.
OdpowiedzUsuń