O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 21 lutego 2015

Bookish Academy Awards

Natknęłam się niedawno na filmik na YouTube (wiem, jestem monotonna) pod takim tytułem, i pomysł bardzo mi się spodobał. Tag został stworzony przez booktuberkę Bookadooodles, i w świetle nadciągającej oscarowej gali wydaje się bardzo na miejscu, więc postanowiłam się w niego zabawić i nagrodzić kilka moich ulubionych książek nieistniejącą nagrodą.

Tag polega na tym, iż kategorie, w jakich przyznaje się Oscary, zostały odpowiednio przeformułowane tak, by pasowały do książkowego świata. Uczestnik zabawy zaś spośród przeczytanych w ubiegłym roku książek wybiera laureatów nagrody. Jest to zatem ciekawy sposób na podsumowanie ulubionych lub z jakiegoś powodu pamiętnych książek, które przeczytałam w 2014 roku.

Najlepszy aktor (najlepszy główny bohater) – Augustus z Gwiazd naszych wina. Chyba pierwszy bohater młodzieżówki, który ni wkurzał szczeniactwem, nie będąc jednocześnie „starym malutkim”. John Green skonstruował tą postać perfekcyjnie – jego charakter, zainteresowania, poczucie humoru, wola walki – nawet jego wady były dla mnie w stu procentach  przekonywujący. Zdecydowanie najlepsza postać męska 2014 roku.

Najlepsza aktorka (najlepsza Głowna bohaterka) – Rebeka Martinsson z Burzy słoneczna Asy Larsson. Jest kilka świetnych bohaterek w szwedzkich kryminałach, ale z jakiegoś powodu Rebekę bardziej polubiłam, czy może bardziej mnie oka przekonuje, niż na przykład Annika Benzgton z powieści Marklund. Ta ostatnia ma skłonności do irytowania mnie. Rebeka zaś jest zimna, inteligentna, po przejściach, ale jednocześnie z ludzkim ciepłem ukrytym pod lodem, i z olbrzymim pokładem odwagi, pozbawionym brawury. I może właśnie ten brak szaleństwa i otaczający ją chłód odróżnia ją na tle jej koleżanek z innych powieści.

Najlepsze zdjęcia (najlepszy zwrot w fabule) – Myszy i ludzie Johna Steinbecka. Kto czytał, ten wie.

Najlepsze kostiumy (najlepsza okładka) – tutaj było bardzo trudno, ale jednak liczbą trzech okładek zwyciężają trzy ostatnie tomu cyklu powieści kryminalnych autorstwa Arne Dahla – Ciemna liczba, Wstrząsy wtórne oraz Oko nieba. Czarna Owca zawsze miała fajne okładki, ale przez ostatni rok wydawnictwo naprawdę przeszło samo siebie. Zdjęcia są idealnie dobrane do fabuły, a całość przykuwa wzrok.

Najlepszy aktor drugoplanowy (najlepszy bohater drugoplanowy) – ku mojemu zaskoczeniu najlepiej dał się zapamiętać Niedaś z powieści Marty Kisiel Nomen Omen. Takich uroczych kretynów, którym wszyscy chcą nieba przychylić, znamy chyba wszyscy. No i okazuje się, że nawet taki Niedaś może mieć jakieś umiejętności potrzebne do złapania truposza.

Najlepsza aktorka drugoplanowa (najlepsza bohaterka drugoplanowa) – tutaj się powtórzę i dam Nomen Omen drugiego Oscara – bo mimo masy świetnych drugoplanowych bohaterek najgenialniejsza była Papuga. I jej wafelki.

Najlepszy scenariusz oryginalny (najlepsza fabuła/najoryginalniejszy świat) – nikt nie mówi, że chodzi tu tylko o fantastykę, ale jednak najbardziej oryginalnym światem, z jakim zetknęłam się w ubiegłym roku, była Camonia z powieści Waltera Moersa. W 2014 roku miałam okazje tam wrócić na kartach Labiryntu Śniących Książek” i nic się tam od lat nie zmieniło – dalej jest tak samo cudownie i niesamowicie. Chociaż, w sumie, zmieniło się wiele…

Najlepszy scenariusz adaptowany (najlepszy film na podstawie książki lub vice versa) – tutaj wyjątkowo nagrodzę film, a nie książkę, a będzie to… małe oszustwo, bo właściwie chodzi o mini serial BBC. Tak, kochani, idzie o Sherlocka, którego było tu swego czasu sporo (nie lękajcie się, czwarty sezon w drodze). Po pierwsze, dopiero ta adaptacja zachęciła mnie do sięgnięcia po pierwowzór, po drugie – scenarzystom udało się perfekcyjnie ubrać tą poniekąd starszawą historię w nowoczesne łaszki bez obdzierania z ich klasycznego uroku.

Najlepszy film animowany (książka, która najlepiej by się sprawdziła w wersji animowanej) – i tutaj kolejna nagroda dla Labiryntu Śniących Książek. Cały czas czytając tą powieść, miałam w głowie animowane obrazy, zatem wybór był oczywisty.

Najlepszy reżyser (najlepszy autor, którego odkryłeś w ubiegłym roku) – zdecydowanie John Green, mimo, iż w 2014 przeczytałam tylko jedną jego powieść, Gwiazd naszych wina, to to odkrycie superweniuje na rok 2015 kiedy to zamierzam skrupulatnie poznać całą jego, nie tak znowu długą, listę literackich dokonań.

Najlepsze efekty specjalne (najlepsza akcja) – Jej wszystkie życia Kate Atkinson. Działo się tam, oj, działo, od strony pierwsze do ostatniej, a było tych stron całkiem sporo. I czego tam nie było! Nie mogłam się od tej książki oderwać!

Najlepsza muzyka (najlepszy soundtrack do filmu na podstawie książki) – brak danych. W zeszłym roku nie przeczytałam żadnej książki na podstawie filmu, do którego bym znała soundtrack. Pasowałby tylko ewentualnie Hobbit, przy czym książkę czytałam lata temu, więc nie jestem pewna, czy się nadaje.

Najlepszy film krótkometrażowy (najlepsze opowiadanie lub nowela) – myślę, że ze względu na niewielki rozmiar pasuje mi tutaj Myszy i ludzie Steinbecka. Ten autor pisze tak wyjątkowo, że ilekroć staję przed wyzwaniem pisania o jego książkach, mam ochotę spasować i schować się pod kanapą. No z czym do czego, się pytam?

Najlepszy film (najlepsza „wolnostojąca” powieść) – Smażone zielone pomidory Fannie Flagg. Tylu ludzi mi od dawna mówiło, jaka to cudowna książka, a ja zniechęcona jednym nieudanym spotkaniem z autorką nie mogłam się zmusić, by po Pomidory sięgnąć. Książka tak piękna i tak bogata, że nawet nie potrafię powiedzieć, co mi się w niej najbardziej podobało.

Najlepszy dokument (najlepsza książka non-fiction) – Kolejny trudny wybór, bo 2014 upłynął mi w dużej mierze pod znakiem non-fiction właśni, i to wszelkiego rodzaju. Jednak po długich deliberacjach Oscar goes to… Źle urodzone Springera. Bo że targały mną emocje przy opisach zła w Jutro przypłynie królowa, to mimo wszystko w miarę zrozumiałe. Ale że płakałam przy opisie burzenia dworca w Katowicach, to jednak jest coś.

Jak Wam się podoba taki TAG? I jakie książki dostałyby Oscary, gdybyście postanowili takie przyznać? Co do tych prawdziwych, to szczerze mówiąc, nie ekscytuję się jakoś szczególnie, ale oczywiście mocno kibicuję Benedictowi Cumberbatchowi. Co do reszty, to odnoszę wrażenie, że przez ostatnie lata Oscary robią się na siłę „ambitne”, i masa świetnych filmów gatunkowych od dawna już nie miała szansy na statuetkę. A że ja tylko filmy rozrywkowe oglądam, to… no cóż.





10 komentarzy:

  1. Sherlooock! :D Pięknie. I widze, że Green złapał w swe sidła:)
    Bardzo fajny pomysł na książkowe Oskary. I przypomina mi, że powinnam szybko znów wrócić do Steinbecka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też muszę wrócić do Steinbecka, bo przede mną jego największe dzieło - "Grona gniewu"

      No i Sherlock :)

      Usuń
  2. Świetny pomysł na tego rodzaju ranking. Najgorsze jest to, że niewiele czytałam z pozycji, które wskazałaś - "Jej wszystkie życia" i oczywiście ekranizacja Sherlocka, która bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie wyszło powtórzenie mojej listy ulubionych książek 2014 roku, tylko w hollywoodzkim płaszczyku. Mogę z całego serca polecić każdą z wymienionych powyżej książek :)

      Usuń
  3. Green, mówisz? Zaczyna mi doskwierać nieznajomość jego twórczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj, moim zdaniem warto. Te książki mają w sobie to coś, czego nie znajduję w wielu miejscach, chociaż jednocześnie nie potrafię powiedzieć, co to...

      Usuń
  4. Pomysł świetny, zawsze mona dopisać kolejne dobre tytuły do listy :) Widzę, że mam dużo do nadrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasasasasa :D A na serio, każdą z listy powyżej mogę serdecznie polecić :)

      Usuń
  5. najlepsza okładka to Nomen Omen :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też fajna, ale trzy Oscary dla jednej książki? ;)

      Usuń