Zakopane. Podhale. Tatrzański Park Narodowy. Jak Polska
długa i szeroka te słowa kojarzą się jednako – Trebunie Tutki, oscypek,
śmieszne gacie, Morskie Oko, Gubałówka. Dla nas (Nas czyli wszystko to co dalej
niż Nowy Targ) kultura góralska to taki żywy skansen, cepelia odgrywana przez
miejscowych dla potrzeb ceprów. I w pewnym sensie tak jest, jednak pod tą
wesołą warstewką kryje się przekazywana z pokolenia na pokolenie duma z bycia
góralem, skomplikowane stosunki społeczne i tradycja wciąż żywa, że aż się nie
chce jej nazywać tradycją.
Śledztwo prowadzone w takich warunkach może być prowadzone
jedynie przez kogoś Stamtąd. Gdy zatem pani antropolog z Krakowa, Anka, przez
przypadek odkrywa zwłoki w TPN, mimo całej swojej wiedzy i mimo chęci jej
nie-kolegi, dziennikarza Sebastiana, chcąc nie chcąc będzie się musiała
podporządkować nie tylko miejscowej policji, ale również, a może przede
wszystkim, miejscowym zwyczajom. Bo na Podhalu wszyscy o wszystkim wiedzą, ale
jak umyślą sobie nic nie godoć, to nic nie powiedzą.
Autorzy czują Podhale (i nie mam tu na myśli zapachu owiec) – mimo, iż dla Polski północnej Kraków leży w górach, te dwie godziny jazdy Zakopianką to jak podroż do innego świata, i mimo niewielkiej odległości tylko niewielu z nas, Krakusów, zostaje dopuszczonych do prawdziwych góralskich zwyczajów. Ale tylko na tyle, na ile tubylcy pozwolą. Pani
Małgorzata i pan Michał odrobili lekcję, przedstawili lokalną społeczność bez
lukru i bez jednoznacznej przygany, w całej swojej skomplikowanej naturze,
łącząc umiejętnie stare góralskie tradycje, historię i to, co jest chlebem
powszednim podhalańskim dzisiaj. Że trzeba mielonego w restauracji porajcować swojską
nazwą, żeby turysta nie grymasił, że trzeba się trochę sprzedać, bo i z czego
innego żyć, jak nie z turystyki. Ale po godzinach, prywatnie, dla rodziny i
przyjaciół, z górala wyjdzie jego szczera dusza, czy to w muzyce granej tak,
jak nigdy dla przyjezdnych, czy w typowym jedzeniu spod strzechy.
Ale obok tej bardzo ciekawej panoramy współczesnego Podhala
mamy też i fascynującą zagadkę kryminalną. Dlaczego ktoś zamordował starego
górala, jakie znaczenie mają wydarzenia z przeszłości, co znaczy Goralenvolk i
jak bardzo każdy jest uwikłany z skomplikowane stosunki społeczne, o których
przyjezdnym cicho sza. Obok soczystego kryminału autorzy umieszczają ciekawy
portret lokalnej społeczności, niby prostej, ale tak naprawdę zhierarchizowanej, uwikłanej, trudnej. Stosują mnóstwo popularnych zagrań po to tylko, by na
następnej stronie totalnie czytelnika zaskoczyć i kazać mu budować swoje teorie
od nowa. Bohaterowie są skomplikowani, ludzcy, daleko im do typowych Mary Sue –
budzą sympatię, ale i niechęć, jak dobrzy znajomi, których działań nie
zawsze pochwalamy, ale i tak ich lubimy, bo w gruncie to poczciwe dusze są.
Wiecie, jak rozpoznaję dobrą książkę? Kiedy zostawia mnie w
stanie, kiedy nie da się zwyczajnie sięgnąć po kolejną lekturę. I kiedy nie da
się napisać dobrego tekstu, bo nie będzie dorównywał opisywanemu. I kiedy ze
wszech miar liczy się na to, że powstanie kontynuacja. I tak się właśnie teraz
czuję.
Moja ocena: 5/6
Śleboda Małgorzata
i Michał Kuźmińscy
Wyd. Dolnośląskie
Wrocław 2015
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawcy.
Rzuciła mi się w oczy ta książka i zaintrygowała mnie. ;)
OdpowiedzUsuńO, fajnie! O Kuźmińskich już słyszałam. W dodatku wydaje się, że w kryminalnym zatęchłym światku powiało tu czymś nowym, dotychczas nie wyeksploatowanym. Niemcy mają swoje "alpejskie" kryminały, może Polacy będą mieli "tatrzańskie". Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzyli warto:) To dobrze, bo ostrzę sobie pazury na ten kryminał:)
OdpowiedzUsuńDobra książka z fascynującą zagadką kryminalną - zawsze w cenie :). Przekonuje mnie szczególnie to, że liczysz na kontynuację, bo akurat ten niedosyt to dobrze o powieści (i autorach) świadczy.
OdpowiedzUsuńMuszę to przeczytać. Zapowiada się naprawdę ciekawie i czuję, że jeśli nie pominę tę książkę, to wiele stracę.
OdpowiedzUsuń