O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

niedziela, 29 marca 2015

Śmierć czai się wszędzie (ale w niektórych miejscach bardziej)

Artur Domosławski znany jest najbardziej z kontrowersyjnej biografii Ryszarda Kapuścińskiego, chociaż mnie to nazwisko zawsze kojarzyło się przede wszystkim z reportażem z Ameryki Południowej  Gorączka latynoamerykańska. Do protokołu dodam, że zalegającym na moim czytniku do prawie dwóch lat, bo przecież jak już jest, to nie trzeba się spieszyć z czytaniem. Tak oto moja przygoda z tym autorem zaczęła się od jego ostatniej książki. I już wiem, że to nazwisko kojarzyć mi się będzie z dobrym reportażem, ale i takim, który ryje banię.

Śmierć w Amazonii to tak naprawdę trzy teksty, które łączy geografia – każdy dotyczy państwa położonego w Ameryce Południowej, oraz śmierć. Jednak nie taka, która nasuwała mi się jako pierwsza, albo nawet jako druga czy trzecia. Autor pisze o takiej śmierci, o której się zwykle na głos nie mówi, w takich kontekstach, które ze względów politycznych i ekonomicznych są zamiatane pod dywan. Co nie jest takie trudne zważywszy, że mimo większego otwarcia Polaków na świat przez ostatnie dziesięciolecia większość z nas wciąż kojarzy tematy latynoamerykańskie dosyć słabo: piłka nożna, Marquez, Llosa, kokaina.

Ale od początku. W Ameryce Południowej (uwaga, obraz mocno uproszczony, w celu wykazania modelu) umrzeć można z kilku powodów: z głodu i chorób spowodowanych biedą (odsetek osób żyjących za mniej niż dolara dziennie na tym kontynencie jest wciąż zatrważająco wysoki); w porachunkach przestępczych, jako ich uczestnik lub przypadkowy przechodzeń (między innymi w Kolumbii rząd wciąż nie ma władzy nad pełnym terytorium kraju, w niektórych regionach kartele narkotykowe organizują całą społeczność) albo capnie cię wąż lub oblezą krwiożercze mrówki. Jednak Domosławski otworzył mi oczy na jeszcze inny powód, dla którego ludzie masowo tracą życie w takich miejscach jak Brazylia, Peru i Ekwador. Korporacje.

Etyka wielkiego biznesu ładnie wygląda w kolorowych folderach. Trochę gorzej, gdy do małego potoczka wielka fabryka wypuszcza toksyczne odpady. Kiedy dochodzi do tego w Europie  czy USA, jest szansa, że z pomocą pieniążków i dobrych prawników uda się to zatuszować, ale dzięki rozwijającemu się prawodawstwu i mediom społecznościowym coraz trudniej jest przeprowadzać takie operacje. Jednak w miejscu, które odcięte jest od świata rozległą amazońską puszczą, znajduje się wysoko w Andach albo w państewku, które dopiero buduje swoje struktury po zawirowaniach kolonializmu i komunizmu, duże pieniądze są potrzebne. A duże pieniądze przybywają wraz z dużymi koncernami – wydobywczymi, petrochemicznymi, hutniczymi. I jeśli kosztem tego przypływu gotówki do regionu jest kilkuset, czy kilka tysięcy wieśniaków, niech tak będzie.

Domosławski pisze przerażająco – o puszczy Amazońskiej podmokłej pozostałościami ropy, wydobywanej przez amerykański koncern przez lata, z pominięciem wszelkich zasad BHP, poszanowania miejscowych, dbania o środowisko. O innym jej fragmencie, masowo golonym z drzew, które później trafia do sieciowych sklepów na całym świecie. O gorączce złota, która bezpowrotnie niszczy środowisko kontynentu, pozbawiając jednocześnie miejscowych nawet tych skrawków ziemi, które uprawiali od pokoleń.

Mimo, że objętościowo niewielka, Śmierć w Amazonii niesie taki ciężar gatunkowy, że nawet nie próbuję go tu streszczać. Wzajemne sieci powiązań, które sięgają nieraz sąsiedniego sklepu, są tak skomplikowane, że nie sposób oddzielić tego, co legalne, od tego, co nielegalne. W rezultacie dowiadujesz się strasznych rzeczy, ale nie możesz ani im zapobiec, ani chociaż nie brać w tym udziału. Każdy z nas bierze. I właśnie dlatego to najstraszniejsza książka jaką czytałam w tym roku.

Moja ocena: 5/6

Artur Domosławski Śmierć w Amazonii
Wyd. Wielka Litera

Warszawa 2013

1 komentarz:

  1. Temat bardzo ciężki, ale również ważny. Dawno nie sięgałam po tego typu książki i pora to zmienić. Na pewno nie zapomnę o tym tytule.

    OdpowiedzUsuń