O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

wtorek, 22 września 2015

"Jak znaleźć faceta w wielkim mieście" Melissa Pimentel

Dzięki recenzjom blogerów książkowych odkryłam przez ostatnie lata wiele wspaniałych, albo chociaż fajnych książek, i uniknęłam paru bubli. W pewnym momencie zaczęłam polegać na Waszych (bo i blogerzy tu zaglądają) opiniach tak bardzo, że z zasady nie sięgałam po pozycje, o których nikt nic nie napisał. W ten sposób jakość moich lektur wyraźnie wzrosła, zmalała zaś ilość pieniędzy wyrzucona w błoto po zakupieniu słabej pozycji. Zrobiło się dosyć przewidywalnie. I nudno. Bo oprócz satysfakcji z przeczytania dobrej książki lubię ten dreszczyk emocji, gdy z półki ściągam pozycję, o której nic nie wiem. Żadnej wiedzy, żadnych uprzedzeń. I tak jak życie samo w sobie składa się też z takich właśnie chwil niepewności, i to one nadają mu smak, tak i życie książkoholika sporo traci na samych przewidywalnych lekturach. W ten oto zawoalowany sposób chcę powiedzieć, że w tym roku odkrywam po raz kolejny w życiu radość z czytania książek o których nikt nic nie wie, bo zwyczajnie pojawiły się na rynku zbyt niedawno. I po raz kolejny przekonałam się, że znajomośc z nieznaną znikąd książką może pokazać się równie pasjonująca co z szeroko polecaną pozycją.

Nie wiem, co mnie do tej konkretnej pozycji najbardziej przyciągnęło: czy urocza różowa okładka z fajnymi babskimi gadżetami i Tower Bridge, czy blurb na okładce obiecujący sympatyczną, nie-przesadnie-oryginalną fabułę, czy po prostu w wyniku doła brałam co popadnie. Jak znaleźć faceta w wielkim mieście Melissy Pimentel okazało się być naprawdę przyjemną w odbiorze, zabawną i nie głupią obyczajówką, klasycznym chick litem o dwudziestodziewięcioletniej Lauren, która przybywa do Londynu by zmienić swoje życie i poznać faceta. O ile jednak w przeważającej większości powieści tego typu chodzi o Tego Jednego Jedynego, Lauren poszukuje… wielu różnych, i to nie po to, by stworzyć związek, ale po to, by się zabawić. A ponieważ żaden facet nie chce uwierzyć na słowo, gdy oświadcza im, iż związek jej nie interesuje, wygląda na to, że będzie ich musiała wziąć ich sposobem. Tym sposobem pracownica londyńskiego Muzeum Nauki zapoczątkowuje projekt naukowy – co miesiąc wybiera inny poradnik randkowy i przez 30 dni stosuje się do niego jota w jotę. Każdy, kto miał kiedyś w ręku takie poradniki wie, że każdy z nich mówi co innego, a w dodatku gdy się wybiera również takie z lat 50. a nawet z XIX wieku, muszą z tego wyniknąć pewne nieplanowane zwroty akcji. A dla czytelnika – mnóstwo uciechy, bo bohaterka zdaje się mieć amputowane poczucie obciachu.

Mogę z ręką na sercu polecić tą powieść każdej kobiecie, która ma ochotę na lekką, babską literaturę. Autorka miała bardzo fajny pomysł na fabułę, mnóstwo humoru, co więcej stworzyła przekonywujących bohaterów, których da się lubić. Szczególnie przypadła mi do gustu Lauren, główna bohaterka, mimo, iż nie popieram żadnego jej zachowania, to nie sposób było nie kibicować tej zakręconej dziewczynie. Ponadto autorka okazał się trzymać dla czytelnika coś w zanadrzu, co dodało powieści głębi. Wciąż nie jest to „ambitna literatura”, ale należy docenić pewien zwrot akcji, który nie daje się nudzić, i którzy dodaje tej opowieści uroku. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej na lekturze Jak znaleźć faceta…, było to dokładnie to, czego oczekiwałam. Pozostaje liczyć na to, że autorka jeszcze coś napisze. I że kolejne eksperymenty z nowościami wydawniczymi okażą się równie udane.

Moja ocena: 5/6

Melissa Pimentel Jak znaleźć faceta w wielkim mieście
Tłum. Piotr Kaliński
Wyd. Czarna Owca

Warszawa 2015

7 komentarzy:

  1. Ja mam ochotę na babską książkę, więc dziękuję za polecenie :) A co do opinii blogerów - tez na niej polegam, ale bez większej przesady, bo kilka razy się "nacięłam" na gniota, którego inni polecali do porzygu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się zdarzyło trafić na słabioszkę, mimo pochlebnych opinii. Czasem to kwestia innych gustów, czasem celowego działania niektórych blogerów, żeby się nie narazić wydawnictwu. Tutaj jednak chodziło mi bardziej o sam fakt, że jeszcze znikąd nic nie słyszałam o danej książce :)

      Usuń
  2. Brakuje mi dobrej babskiej, lekkiej literatury, nabrałam chęci na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To polecam, wierzę, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń
  3. Patrząc na okładkę i tytuł pewnie bym nie sięgnęła, ale po Twoim opisie jestem zaciekawiona... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie właśnie ta okładka przyciągnęła :) Wyglądała na lekką powieść i okazała się lekką powieścią :)

      Usuń
  4. No proszę, blogi się na coś przydają ;)

    OdpowiedzUsuń