Gdybym miała wymienić jeden gatunek, z którym w tym roku
bliżej się zapoznałam, którego do tej pory nie czytałam prawie w cale, to
byłyby to na pewno młodzieżówki. Ostatnio nawet rozmawiałam z przyjaciółką, że
za tzw. „naszych czasów” literatura młodzieżowa nie była aż tak licznie
reprezentowana, jak to widać dzisiaj: Nienacki, Niziurski, Musierowicz i może
jeszcze kilka nazwisk, oraz trudna nieraz do zidentyfikowania granica między
dziecięcą a młodzieżową. A z drugiej strony jakaś taka większa uniwersalność
tych książek, do których po 40 latach można wrócić i się dalej zachwycać
(opinia z drugiej ręki, ja jeszcze nie miałam okazji sprawdzić).
Z drugiej strony tak bogata oferta dla młodego czytelnika,
dostosowana do jego zainteresowań, musi cieszyć, bowiem coraz więcej na rynku
autorów i serii, które jak niegdyś Potter – wypadało znać, gdy się było w
gimnazjum czy liceum. Może nie jest to jeszcze to, o co Polska walczyła, ale
jest fajnie. Zwłaszcza, że te pozycje są naprawdę różnorodne (o czym moja
skromna, dinozaurza osoba miała okazję się przekonać w ostatnich miesiącach):
nie tylko bowiem lekka fantastyka i SF wchodzą w grę, nie tylko kryminały, ale
i wszelkiej maści obyczajówki, od tych bardzo sympatycznych i łatwych, poprzez
cięższe gatunkowo, ale wciąż pozytywnie nastrajające do życia, aż po gruby
kaliber, który mnie szczególnie cieszy: homoseksualizm, samobójstwa,
odtrącenie, opuszczenie, choroby. Dobrze, że autorzy i wydawcy nie czynią z
młodego pokolenia kretynów, którym można opowiadać tylko o miłych rzeczach.
Zdarzyło mi się w tym roku czytać kilka naprawdę świetne
młodzieżówki, ale zdarzyły się i takie, które ewidentnie nie zostały
przeznaczone dla mojej grupy wiekowej. Niestety, taką powieścią okazała się
jedna z moich wakacyjnych lektur: Anna i
pocałunek w Paryżu, bardzo polecana szczególnie przez amerykańskiej
youtuberki książkowe (wiem, nudna jestem). Wydawca reklamuje ją jako „Jedną z
najlepszych powieści o miłości wszech czasów”. Serio?
Pokrótce książka ta opowiada o nastolatce Annie, którą
ojciec wysyła na rok do prywatnej, amerykańskiej szkoły w Paryżu, by ta się
trochę okrzesała (Bóg mi świadkiem, że jej to potrzebne). Ta oczywiście nie
chce wyjeżdżać, ale gdy przybywa na miejsce zdobywa od razu paczkę wiernych
przyjaciół, zakochuje się i generalnie, och ten Paryż, taki piękny!
To nie jest książka dla dorosłych osobników. Anna jest
infantylna, totalnie niewykształcona (nie mówię o edukacji szkolnej czy
uniwersyteckiej, tylko o rzeczach, które chyba każdy wiedzieć powinien), jej
wewnętrzne monologi ociekają głupotą (też byłam nastolatką, i to naprawdę nie
było tak, że nie miałam mózgu), zaś sama historia miłosna jest oklepana,
standardowa do bólu, a nawet bulu, jej tzw. ukochany traktuje Anne tak, jak
żaden mężczyzna nie powinien nigdy traktować kobiety, i jeśli ktoś twierdzi, że
to co on wyprawiał było romantyczne, to powinien się pilnie skontaktować ze
specjalistą. A zakończenie, cóż, zanim do niego dotarłam musiałam urządzić
przerwę na rzyganie tęczą, takie to było słodziutkie i w ogóle urocze.
Będę się trzymać z dala od kolejnych książek Stephanie
Perkins. Ewidentnie nie jestem targetem tych powieści, nie zakumałam
romantyzmu, ale też nikt mi nie powie, że ta historia, na tle wszystkich
literackich romansów wszech czasów, jest w jakikolwiek sposób wyjątkowa.
Moja ocena: 2,5/6 (bo skończyłam czytać i bo Paryż)
Stephanie Perkins Anna
i pocałunek w Paryżu
Tłum. Małgorzata Stefaniuk
Wyd. Amber
Warszawa 2013
Na sporą część młodzieżówek jestem już chyba za stara, bo nie odbieram ich właściwie, dlatego całkowicie rozumiem Twoje rozczarowanie... Na Paryż też bym się skusiła :P
OdpowiedzUsuńJaki cudny tekst! :)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę, uśmiechnęłam się przy nim, a szczególnie przy opisie zarysu fabuły - czarująco to ujęłaś :)
No cóż, taki koszmarek będę sama omijać i odradzać go innym ;)
Podobno, ale nie czytałam nie wiem, kolejne tomy z serii są lepsze. Ale nie wiem czy jest sens próbować. Do mnie Stephanie Perkins nie trafia, próbowałam kilku opowiadań i nie. Nie daję rady.
OdpowiedzUsuńZderzenie z tego typu książką musi być bolesne. Lubię młodzieżówki, ale musza coś sobą prezentować, a z tego co piszesz ta książka zupełnie nie przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam te książkę dawno temu i chyba odebrałam ja nieco łagodniej, choć na pewno do niej nie wrócę. Ot lekkie czytadło o niczym.
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczerą opinię:) I zapraszam do Wspólnego Celowania:)
OdpowiedzUsuńhttp://tu-sie-czyta.blogspot.com/2015/05/celuj-w-zdanie-moj-debiut-wyzwaniowy.html
A nuż Ci się spodoba:)
Pozdrawiam,
Sylwia
W tych młodzieżowych książkach tez denerwuje mnie infantylność bohaterów.
OdpowiedzUsuńJuż chyba wolę starą, dobrą Jeżycjadę niż takie nowości, które tylko irytują ...
OdpowiedzUsuńTo prawda, główna bohaterka jest dziecinna, ale cóż poradzić, taki urok młodzieżówek. Przeczytałam jakiś czas temu tę książkę i w sumie odebrałam ją dość pozytywnie, ale to może ze względu na Paryż, który uwielbiam :D
OdpowiedzUsuń