Padma z Miasta Książek, Oisaj z Tramwaju nr 4 i kilka innych
osób zorganizowało akcję pod tytułem „Wrzesień z kryminałem” i zachęcają, aby właśnie
w tym miesiącu zagłębić się w gatunek poświęcony detektywom, policjantom,
intrygom i zagadkom. Ja już kończę czytać pierwszy wrześniowy kryminał i
napoczęłam kolejny, zaś lista wszystkim, które znajdują się obecnie w moim
posiadaniu, skrupulatnie sporządzona, leży na stole. Zanim jednak będę mogła
opisać moje wrześniowe kryminały, zdecydowałam się poświęcić trochę miejsca
tym, które przeczytałam tym roku, a
które nie doczekały się osobnych postów. I ku mojej radości lektury te, mimo iż
reprezentują ten sam gatunek, są niesamowicie wręcz różnorodne. Jeśli ten post
nie przekona was by sięgnąć po kryminał, to już nie wiem, co zdoła.
Polska
Na pierwszy ogień idzie naprawdę świetna powieść kryminalna,
która jednak romansuje ze swoimi Wyrok Mariusza Zielke. Opowiadałam wam kiedyś o filmie Chciwość, traktującym o wielkim biznesie
i jego amoralności. Zielkie pisze o tym samym, w wydaniu polskim, ale z silnymi
akcentami zagranicznymi. Autor stworzył przekonywujące postaci, może niektóre
trochę za bardzo kryształowe, ale przede wszystkim skonstruował trzymającą w
napięciu, wielowątkową intrygę, gdzie interesy gospodarcze, przestępczość i
korupcja przeplatają się ze sobą na tak wielu szczeblach, że czytelnik nawet po
zamknięciu książki z podejrzliwością patrzy na medialne doniesienia,
szczególnie te młym druczkiem. 5/6
kuzynami sensacją i thrillerem, na punkcie
której swego czasu blogosfera szalała. Mam na myśli
Moja pasja dla Sherlocka Holmesa nie maleje, chociaż z żalem
konstatuję, że zostało mi coraz mniej nieprzeczytanych opowiadań, i formalnie
rzecz ujmując, ani jedna powieść (ale tak naprawdę Psa Baskerville’ów nie pamiętam, bo czytałam bardzo dawno temu). Znak czterech ma dosyć mieszane
recenzje, ale muszę przyznać, że mnie bardzo się podobała. Na scenie pojawia
się przyszła małżonka doktora Watsona, która zgłasza się do Sherlocka z prośbą
o rozwikłanie sprawy tajemniczych pereł, które ktoś rok rocznie anonimowo jej
przesyła. Jak zwykle sir Arthur Conan Doyle zabierze czytelnika na chwilę
daleko od Anglii, ale tym razem na szczęście nie zastosował swojego ulubionego
chwytu z dzieleniem powieści na pół. I chyba dlatego Znak czterech przemówił do mnie bardziej niż Dolina Strachu. 5/6
Francja/Grecja
Pani komisarz nie
czuje się w klubie jak w raju Georgesa Flipo to drugi tom kryminalnej serii
o pani Pani komisarz nie znosi poezji, ujął mnie nie tylko daleką od
ideału bohaterką, ale i ciekawą zagadką kryminalną i przede wszystkim humorem,
z jakim została napisana. Drugi tom niestety
trochę mnie rozczarował. Nie dość, iż z Paryża przeniósł tymczasowo panią
komisarz na grecką wyspę, nie tylko przybrał jej nowego, irytującego
podwładnego, ale i stworzył ośrodek wczasowy, w którym każdy nosi głupi
przydomek, nic tam naprawdę nie działa, jak powinno, co więcej, rozwiązane tego
galimatiasu nie zachwyca. Jeżeli pojawi się tom trzeci, dam mu szansę, ale to
będzie ostatnia szansa. 3/6
komisarz Viviane Lancier. Tom pierwszy,
Strzałem w dziesiątkę
okazał się natomiast kryminał sycylijski, polecany mi gorąco przez Oisaja z
Tramwaju Nr 4. Janek – miałeś rację, komisarz Montalbano to bohater, do którego
chce się wracać, a w trakcie czytania należy zapewnić sobie dobre jedzenie, bo
opisy tegoż w wykonaniu Andrea Camilleri’ego to autentyczny majstersztyk. Dodatkowo
atmosfera gorącej Sycylii, małe włoskie miasteczka, mafia – to wszystko tworzy
naprawdę świetny wakacyjny kryminał. 4,5/6
Szwecja
Nie mogło zabraknąć w poście o kryminałach przedstawiciela
niekwestionowanego w ostatnich latach królestwa kryminałów. Szwedzkie, czy w
ogóle skandynawskie kryminały to instytucja sama w sobie, z której dobrej prasy
korzystają wydawnictwa na całym świecie, chociaż niestety nie wszystkie tytuły
pod tym szyldem można postawić na półce obok Hanninga Mankella i Stiega Larssona.
W mojej skromnej opinii takim szwedzkim kryminałem gorszej kategorii jest Dziewczyna w tunelu Andersa Roslunda i
Borge . 3,5/6
Hellstroma. Do zakupu skusiła mnie sztokholmska okładka i zapowiedź z
tylnej okładki. Tymczasem okazało się, że mam przed sobą dosyć tendencyjny,
powolny i nieciekawy kryminał i troje policjantów, co do których nie zapałałam
jakimikolwiek emocjami, ani niechęcią, ani irytacją, a tym bardziej nie
sympatią. Przeczytałam, ale nie zmieniło to mojego życia.jak widać, kryminał kryminałowi nie równy. Są kryminały współczesne, są kryminały retro i te, które, choć powstały ponad sto lat temu, wciąż nie trącą myszką. Są kryminały z północy i z południa. Są mroczne i ciężkie, ale i lekkie i zabawne. Są takie, które skupiają się na samym tylko przestępstwie, i takie które używają go tylko jako tła dla komentarza społecznego. Innymi słowy, kryminał to bardzo zróżnicowany gatunek i praktycznie każdy znajdzie w jego ramach coś dla siebie.
Chyba jedyne kryminały, które zdołają przechytrzyć moją niechęć do nich, to cykl Lackberg oraz książki Rudnickiej, zwłaszcza cykl o Nataliach.
OdpowiedzUsuńZielke czytałam z wypiekami na twarzy, Znak czterech rewelacja. Zainteresował mnie Camirelli.
OdpowiedzUsuńA ja już sama nie wiem, ostatnio zupełnie mnie do kryminałów nie ciągnie. Czytuję różne recenzje, opisy fabuły brzmią podobnie, recenzje brzmią podobnie, ale może to ja jestem marudna i zblazowana :(
OdpowiedzUsuń"Wycieczkę do Tindari" czytałam, teraz czaję się na "Pani komisarz nie znosi poezji"
OdpowiedzUsuńNo, ja trochę kryminałów przeczytałam w wakacje, został mi jeszcze najnowszy King oraz Lemaitre
OdpowiedzUsuńViv pamiętaj, że tego jest więcej ;)
OdpowiedzUsuń