Najlepszy przykład na to, że czasem warto wyjść ze swojej
strefy komfortu i dać się ponieść powieści, po którą co do zasady by się nie
sięgnęło.
Zetknęłam się z tylko jedną recenzją Marsjanina Andy’ego Weira ale to wystarczyło, bym wybrała ją na
jedną z moich wakacyjnych lektur (tak, przeczytałam ją już prawie miesiąc temu,
tempo recenzowania mam zabójcze); mianowicie, recenzentka określi tą książkę
jako niesamowicie zabawną. Nie wiem, czy wy też tak macie, ale mnie coraz
trudniej rozbawić. Nie wiem, czy to kwestia tego, że już dużo zabawnych rzeczy,
przeczytałam, czy humor autorów jest coraz częściej nastawiony na prymitywnego
odbiorcę, czy ja się zwyczajnie stara robię, ale ostatnio wiele z tego, co
miało być zabawne, jakoś mnie nie bawi. A Marsjanin
rozbawił, i to tak prawdziwie. A przy okazji poduczył i wciągnął w przygodę,
której na pewno nie chciałabym sama przeżyć.
Wbrew temu, co narzuca tytuł, nie jest to powieść SF o
ufoludku. Mark Watney jest jak najbardziej ziemianinem, astronauta, inżynierem,
botanikiem, zabawnym gościem. I jest pierwszym mieszkańcem planety Mars, czyli
jakby nie patrzeć, Marsjaninem. Nie, żeby planował to ostatnie, ale stało się.
W trakcie burzy pisakowej zostaje oddzielony od reszty załogi, która przekonana
błędnymi odczytami ze skafandra Watney’a iż ich kolega postradał życie,
odlatuje z Marsa bez niego. Tymczasem
Mark pozostał cały i zdrów na powierzchni planety, zdeterminowany, by przeżyć
na niej kolejne 4 lata, zanim ktoś będzie mógł po niego przylecieć.
Powiem wam, że z początku, po przeczytaniu blurba,
podejrzewałam, że będzie to kolejna powieść o dzielnym Amerykaninie, który robi
rzeczy niemożliwe ze słowami hymnu narodowego na ustach, taki kosmiczny MacGayver.
Autor bardzo mnie więc zaskoczył, kiedy jego bohater okazał się nie tylko
wesołkiem, ale i goście w stylu „jeśli coś jest głupie, ale działa, to znaczy,
że nie jest głupie”. Mark na bowiem do dyspozycji nie tylko pozostawiony przez
załogę sprzęt, ale przede wszystkim sporą wiedzę (ktoś go do tej misji jednak
wybrał) i olbrzymie pokłady dobrego humoru. Nie wiem, co sprawia, ze jego
dziennik z Marsa czyta się tak świetnie: czy jego niesamowita pomysłowość
(chociaż tutaj moja ograniczona wiedza naukowa nie pozwalała docenić wszystkich
idei) czy właśnie żartobliwy, lekko ironizujący, czasem odrobinę wulgarny,
pełen dystansu do siebie styl Marka. Większość znanych mi ludzi (w tym moja skromna osoba) w jego
sytuacji położyłaby się i czekała na śmierć. Mark tez ma chwile zwątpienia, ale
przede wszystkim przywraca nadzieję w ludzkość. Wiedzą bowiem można uratować
się z najgorszej nawet sytuacji.
To, co mnie przekonało do tej powieści tak na 100% to „akredytacja
NASA". Autor korzystał z wielu źródeł informacji, dzięki czemu jego pomysły, chociaż
osadzone w niedalekiej przyszłości, są jak najbardziej realistyczne i zgodne z
prawami fizyki. Co więcej, gdzieś nawet wyczytałam, iż Marsjanin to dokładna wizja NASA na najbliższe kilkadziesiąt lat,
minus cała dramaturgia z zostawieniem astronauty na Marsie.
Jest więc przygoda, jest humor, jest spora dawna wiedzy.
Jest też fajna dynamika grupy, kiedy do akcji dołącza reszta trefnej załogi,
jest mechanizm działania public relations, social media i polityki, kiedy
Ziemia dowiaduje się o Marsjaninie. To wszystko tworzy jedną z najlepszych
powieści tego roku. Mogę jedynie polecić i czekać na film.
Moja ocena: 5/6
Andy Weir Marsjanin
Tłum.
Marcin Ring
Wyd. Akurat
Warszawa
2015
Pokochałam Marka. Jest taką pocieszną postacią. :D
OdpowiedzUsuńPrawda? Jego teksty rozbrajają :)
UsuńJuż sama okładka mnie zachęca :) w dzieciństwe interesowałam się bardz wszechświatem i mam sentyment, uwielbiam filmy z wątkiem podrózy w kosmos, to i ksiązka na ten temat będzie jak znalazł - oby tytuł mi nie umknął z pamięci przy najbliższych zakupach ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie wyleci, bo teraz nadciąga film - plakaty, trailery itp. Ale i tak zachęcam najpierw do książki :) Jeśli interesują cię takie tematy, to wierzę, że cię nie zawiedzie :)
UsuńO. To chyba pierwsza recenzja tej książki, jaką przeczytałam - i kurczę, czuję się zachęcona! A w życiu bym nie pomyślała, że mogłabym przeczytać COŚ TAKIEGO! :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam taką reakcję :)
UsuńOkropnie mnie Twoja recenzja do przeczytania tej książki zachęciła :) Marsjanin gdzieś mi migał w polecanych ale jakoś się na nim nigdy nie skupiłam a teraz widzę, że to błąd. Humor, kosmos i akredytacja NASA to wydaję się świetne połączenie :)
OdpowiedzUsuńI tak jest. Niesamowite, jak czasem książka potrafi zaskoczyć :)
UsuńLubię tego typu literaturę więc będę miała Marsjanina na oku ;)
OdpowiedzUsuńPolecam szczególnie zanim zacznie się szał wokół filmu :)
UsuńWydawało mi się, że to książka nie dla mnie, ale widzę same pozytywy, więc może się skuszę?
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto się skusić, skoro podoba się komuś, kto przeważnie trzyma się od takich książek z daleka :)
UsuńWłaśnie czytam! Niby przerażająca wizja, a ja co chwilę mam uśmiech na twarzy :D
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Dokładnie, też tak miałam :)
UsuńCzekam, aż paczka z książką do mnie dotrze. I, wiesz, Twoja recenzja sprawiła, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać. Zasadniczo nie przepadam za historiami w kosmosie, historiami związanymi z NASA etc. Ale coś mnie do tej lektury ciągnie. Może to wina kinowego zwiastuna ekranizacji, który mnie naprawdę mocno poruszył i zaintrygował. Naprawdę jestem ciekawa jak odbiorę tę powieść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Po Książkach Mam Kaca
Miło mi to czytać, mam nadzieję, że paczka szybko dotrze i że książka spodoba ci się tak jak mnie :). Pozdrawiam!
UsuńGdyby nie Mark, obawiam się, że powieść byłaby momentami nudna. Na szczęście autorowi udało się wykreować bohatera, który swoją postawą i humorem zawsze, ale to absolutnie zawsze ratuje sytuację. :) Świetna książka, która faktycznie potrafi zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że jestem napalona na film i nie wiedziałam, że powstał on na podstawie książki. Chyba będzie to pierwszy przypadek, gdy w pełni władz umysłowych świadomie wybiorę się najpierw na film, a później sięgnę po książkę, bo zazwyczaj staram się robić to w odwrotnej kolejności. Dlatego też nie obejrzałam jeszcze do tej pory "Medicusa", "Wielkiego Gatsby'ego", "Atlasu Chmur", czy "Gwiazd naszych wina" :)
OdpowiedzUsuńJUż czytałam, a teraz - tak jak ty - czekam na film. Świetna rozrywka.
OdpowiedzUsuń