O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

niedziela, 15 listopada 2015

"Panie z Cranford" Elizabeth Gaskell

Przeżywałam swego czasu egzystencjalną pustkę po Jane Austen. Przeczytałam po prostu wszystkie jej powieści, nawet te niedokończone, czytać po raz drugi tego samego – nie przepadam, sporadycznie mi się zdarza. A więcej nie było… potem przyszedł czas na siostry Bronte. Tak wiem, to nie to samo, ale jednak bliższe niż cokolwiek innego, a co więcej, równie dobre, ze swoim klimatem. Tutaj już stąpam ostrożnie, bo bałam się, że jak i to mi się skończy, to już nic mnie nie uratuje… A tu pojawia się na horyzoncie Elizabeth Gaskell i ratuje sytuację.

Recenzję Pań z Cranford przeczytałam jakiś czas temu na jednym z blogów (zabijcie mnie, nie pamiętam na którym) i była to jedna z tych recenzji, kiedy po prostu wstajesz od komputera i idziesz kupić i przeczytać. Szybko nabyłam i w tempie ekspresowym, kilka tygodni później (każdy, kto za dużo kupuje, wie, że to ekspresowe tempo) przeczytałam

To jest zdecydowanie najbardziej urocza książka, jaką czytałam w tym roku. Króciutka, składająca się raczej z opowiadań powiązanych ze sobą niż stanowiąca powieść pełną gębą, książeczka, której bohaterkami są, a jakże, mieszkanki angielskiego miasteczka Cranford, które tak się składa zasiedlają głównie panie – wdowy lub stare panny, a obecność mężczyzn jest sporadyczna i taktownie przemilczana przez towarzystwo. Opowiada nam o nich panna Smith, sama niebędąca panią z Cranford, ale mająca tam wystarczająco dużo przyjaciółek i przebywająca tam tak często, iż z powodzeniem może ona wprowadzić czytelnika  w ten świat, zachowując jednocześnie dystans, na który stać tylko osobę z zewnątrz. Chociaż nie stroni ona od wspominania o rzeczach smutnych, chociaż niektórzy bohaterowie w między czasie odchodzą na niwa zielone, w ich miejsce pojawiają się kolejne barwne postaci, życie toczy się dalej, a po deszczu zawsze wychodzi słońce, zwykle pod postacią jakiegoś czy to wesołego, czy też humorystycznego, czy też po prostu sympatycznego wydarzenia.

Połknęłam Panie z Cranford w niecałe dwa dni, i od razu zaczęłam pożądliwie patrzeć w kierunku innych książek tej autorki. Teraz już wiem, co jest w stanie w pełni zaspokoić moją pustkę po Jane Austen, zachowując jednocześnie swój unikalny styl.

Moja ocena: 6/6

Elizabeth Gaskell Panie z Cranford
Tłum. Aldona Szpakowska
Wyd. Świat Książki

Warszawa 2015

6 komentarzy:

  1. Nie czytałam Gaskell, ale oglądałam świetny serial BBC "Panie z Cranford". Był przecudowny :) Książkę mam i planuję przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na półce,czeka grzecznie na swoją kolej. Czytałam jeszcze "Żony i córki" i "Północ i południe".

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam kilka odcinków serialu BBC, cudownie nakręconego, ale to u nich norma, ale mnie nie porwał, o dziwo:) Znam jednak uczucie, o którym piszesz i cieszę się, że są inne autorki i inne powieści, w których świat możesz się przenieść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powieści Jane Austen już dawno za mną, teraz chyba nadszedł czas na Elizabeth Gaskell. Właśnie zamówiłam "Północ i południe" i po Twojej recenzji wiem, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem właśnie w trakcie tej książki. Nie zachwyca mnie tak jak powieści Austen, ale jest bardzo przyjemna, ciepła i idealna do gorącej herbaty.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Panie z Cranford" mam rozpoczęte i przeczytane do połowy (taki już mój styl czytania, skaczę sobie z kwiatka na kwiatek) i też jestem nimi zachwycona :) Chyba dziś wieczorem do nich wrócę :)

    OdpowiedzUsuń