Jedna z najlepszych rzeczy, jaka może być, gdy zaczyna nas
ogarniać marazm czytelniczy? Ulubiony gatunek, ulubiony autor, bohaterzy,
których już znamy i fascynujące miasto w tle. W moim przypadku: kryminał, J. K.
Rowling, Cormoran Strike ze swoją asystentką Robin oraz Londyn zimą. Czytanie
kolejnych tomów cyklu jest jak powrót do ulubionej knajpy – nawet jeśli nie
było nas kilka miesięcy, to tu i tak nic się nie zmieniło i od razu czujemy się
jak w domu.
Jedwabnika chomikowałam
sobie od kilku miesięcy właśnie na taką okazję, te nieprzyjemne chwile, kiedy
chciałoby się coś poczytać, ale każda zaczynana książka jakoś nie przyciąga
naszej uwagi. Zapukałam więc znów do agencji detektywistycznej Cormorana Strike’a
i przekonałam się, że poza grupą klientów przybyłych po sukcesie w sprawie
opisanej w tomie pierwszym – Wołanie kukułki
– niewiele się zmieniło. Robin dalej siedzi za biurkiem w pierwszym
pomieszczeniu, kanapa dalej wydaje dziwne odgłosy a zbrodnia się szerzy. Pośród
do złudzenia podobnych do siebie spraw, które dają agencji dochód (zazdrośni
kochankowie, żony przygotowujące się do rozwodu, przestępczość korporacyjna) na
progu gabinetu tego zdolnego detektywa pojawia się szara mysz, małżonka pisarza
z manią wielkości, z nietypową prośbą – Cormoran ma odnaleźć jej męża, który
wzburzony odrzuceniem jego nowej powieści zaginął bez wieści. Nic nie
zapowiada, aby sprawa miała być trudna, nie wygląda też na taką, która
wygeneruje sowitą zapłatę, ale Strike decyduje się pomóc kobiecie. Coś, co
zapowiadało się na 5 minut roboty, wkrótce jednak przeobrazi się w coś o wiele
bardziej skomplikowanego i przerażającego.
Jak wspominałam, wiele elementów powieści znanych jest już
czytelnikowi z pierwszej powieści, którą J. K. Rowling napisała pod pseudonimem
Robert Galbraith. Jednak, co zauważyłam z radością, jej bohaterowie po raz
kolejny (bo wiem już to chociażby z serii o Harrym Potterze) nie są wyrytymi w
kamieniu rzeźbami, autorka raz po raz udziela nam o nich nowych informacji, a
oni sami pod wieloma względami się zmieniają. Nie tylko z resztą mowa o
Cormoranie i Robin, ale również postaci drugoplanowe, jak chociażby narzeczony
Robin, Matthew, irytujący dupek, a może nie tak do końca? Jedwabnik ma niezwykle pokręconą fabułę, do końca nie byłam w
stanie domyśleć się, kto jest sprawcą opisanych tu zdarzeń, i jakie motywy
sprawcą kierowały. Tym razem autorka osadziła fabułę w znanym sobie doskonale
świecie – świecie agentów literackich, wydawców, redaktorów. Jednocześnie
stworzyła pomiędzy bohaterami wyrafinowaną i nieoczywistą siatkę powiązań –
rozczarowań, zazdrości, talentu, szaleństwa. Mieszkanka okazała się wybuchowa.
Na początku przyszłego roku wychodzi na polskim rynku
kolejna część cyklu o detektywie Cormoranie Strike’u. Chwała Bogu, mam
nadzieję, że autorka na razie nie planuje rozstania z tym bohaterem, bo
spotkania z nim pomagają wyjść z jesiennej chandry.
Moja ocena: 5/6
Robert Galbaith Jedwabnik
Wyd. Dolnośląskie
Wrocław 2014
Muszę w końcu przeczytać pierwszą część i sprawdzić, czy taka wersja Rowling mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńO, w pełni podzielam Twoje zdanie, no to czekam na kolejną część!
OdpowiedzUsuńW lutym będzie :)
UsuńChyba muszę w końcu sięgnąć po kryminalną Rowling.
OdpowiedzUsuńRobisz już czytelnicze plany na przyszły rok?
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do mojego nowego wyzwania na 2016 - wybierasz tylko 5 książek na 12 miesięcy: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/12/mini-czelendz-na-2016-rok.html
Jedwabnik i kukułka jeszcze przede mną...
Jeszcze nie robię, zobaczę, czy w ogóle jakieś będę robić, ale to wyzwanie mi się podoba. Muszę tylko dobrać odpowiednie książki i się zgłoszę :)
UsuńKukułkę mam za sobą, ale "Jedwabnik" jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuń