Lapidarium IV składa
się z krótkich, czasem liczących zaledwie linijkę, tekstów, uwag, wypisów
sporządzonych przez Ryszarda Kapuścińskiego w czasie jego długiego i bujnego
życia. Wiele z nich powstało w czasie pracy autora nad poszczególnymi
książkami, ale z wielu powodów nie znalazło w nich miejsca. Niektóre zaś
sporządzono ad hoc, bez wyraźnej przyczyny, ot, coś wpadło autorowi do głowy,
zapisał. Nie pasowało nigdzie na stałe, ale było dobre, mądre, piękne –
należało to zachować.
Czytając Lapidarium ma
się na początku wrażenie chaosu, jakbyśmy nie czytali książki, tylko otworzyli
szufladę z nieuporządkowanymi fiszkami i czytali akurat to, co z niej
wyleciało. Totalna dezorientacja, czytelnik zastanawia się – po co pan to
napisał, po co zamieścił akurat tutaj, przecież to zwyczajna historia i to w
dodatku bez zakończenia. Bo takie sa te teksty, często bez wyraźnej struktury,
bez kontekstu, bez zakończenia. Tak się wydaje. Jednak po kilku stronach te
pozornie chaotyczne opowieści układają się jak puzzle w naszej głowie, tworząc
barwny gobelin. Arras wart wawelskich ścian – mamy tu wszystko: wielką
politykę, globalne problemy, wielkie wyzwania na miarę całego kontynentu, a
obok kłopoty językowe dozorczyni w hotelu i jego jedynego klienta, podróż do
Wrocławia, recenzje książek, notatki z konferencji, cytaty z referatów,
artykułów. Wiele z tych tekstów pozostawione same sobie nie mają sensu, ale w
grupie tworzą nową jakość, jakby historia zakpiła z nas i zakończenia wielkich
konfliktów pisała 20 lat później w jakimś odległym zakątku świata, w
indywidualnym sporze. I na odwrót – epilog historii z hotelu czy pociągu
dopisany zostaje kilka miesięcy później na międzynarodowej konferencji
rządowej. Lapidarium pokazuje, że
historia nie jest bez sensu, nie jest chaotyczna – tylko my czasami nie
potrafimy pokonać tej układanki, włożyć wydarzenia w dziury, do których pasują,
by pokazać nam pełen obraz świata. Ryszard Kapuściński to potrafił.
Kiedy zaś czytelnik zrobi krok do tyłu i spojrzy na te
fiszki w szerszej perspektywie, dostrzega kryteria, których użyto porządkując
notatki. Są więc tutaj rozdziały dotyczące sztuki czy globalizacji, jest grupa
tekstów komentująca zmiany we współczesnym dziennikarstwie, turystyce, postmodernizmie. I znów – dopiero cały zbiór tekstów daje nam
pojęcie o zdaniu autora na dany temat, dopiero po kilku fragmentach możemy
odkryć czego dotyczy kolejny rozdział.
To nie jest książka, którą czyta się jednym tchem – i to
zdaniem Kapuścińskiego jest najlepsza recenzja, jaką można dać książce. Czytając
ją „ciurkiem” można zgubić niuanse, które kryją się gdzieś między wierszami, a wtedy cały obraz będzie niekompletny. Lapidarium należy smakować, poświęcić mu
nawet krótką chwilę każdego dnia, pozwolić, by przeleżała tydzień nieruszona,
by znów wrócić do niej na chwilę po inspirację. Przeczytać jeden fragment
ponownie, przespać inny, pokreślić, przepisać, dodać coś od siebie. Trzymać
blisko jak lek na kiepskie książki. Dawkować z umiarem, powoli.
Moja ocena: 5/6
Ryszard Kapuściński Lapidarium
IV
Wyd. Czytelnik
Warszawa 2006
Nigdy nie miałam okazji czytać Kapuścińskiego. Jakoś się nie złożyło, nie ciągnęło mnie. Myślę że swoją przygodę z tym autorem powinnam zacząć od "pełniejszej" książki, choć Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca.
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam swoją przygodę z autorem, przeczytałam raptem kilka pozycji. Bardzo podobały mi się "Podróże z Herodotem" :)
UsuńBędę czytać w tym miesiącu jego "Szachinszacha".
OdpowiedzUsuńMam to w planach, na razie chętnie poczytam recenzję :)
UsuńOd dawna uwielbiam Kapuscińskiego, Lapidarium także czytałam właśnie w milionie odcinków.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja:)
Dzięki, bałam się, że nie sprostam zadaniu - niektóre książki nie łatwo zrecenzować :)
UsuńOj niełatwo, a z niektórych mimo, iż fajnie się czyta, wydaja się lekkie, nijak nie da sie napisac sensownej recenzji. Ja ostatnio tak się złapałam na jednej książce-fajnie się czytało, lekka, przyjemna, a recenzja, jak u ćwierć intelektualisty:). Obojętnie, jak poprawialam, efekt był kiepściutki.
UsuńJa tam kiepskiej recenzji u ciebie nie czytałam :) Ale wiem po sobie, że czasem wychodzi mi coś w stylu "burak polski", kiedy nie mam weny :D
UsuńPierwsza książka Kapuścińskiego, którą przyszło mi przeczytać, a było to bodajże w zamierzchłych czasach liceum. Pamiętam, że tak mnie natchnęła, iż później swoje własne doszufladowe zapiski zatytułowałam "Moje lapidarium" :) A recenzja wyszła Ci naprawdę przednia - ja sama miałabym na pewno nie lada problem napisać coś sensownego na temat tej książki. Tobie się udało :)
OdpowiedzUsuńJa w liceum chciałam założyć "Stowarzyszenie umarłych poetów" :D niektóre książki potrafią oddziaływać na wyobraźnię, co nie?
UsuńCieszę się, że recenzja się podoba ;)