Obiecałam posta o nieformalnych nazwach w Nowej Hucie.
Zapraszam teraz do podróży po tej dzielnicy śladami niezwykłej inwencji
twórczej mieszkańców.
Miejsce gdzie kiedyś stał Lenin, fotograf stoi tam, gdzie kiedyś stało... | A w tle Piccadilly ;) |
Zaczniemy od wspomnianego już w poprzednim, nowohuckim
poście, Kombinatu. A konkretnie, od jego Centrum Administracyjnego, znajdującego
się na końcu Alei Solidarności, które potocznie zwane jest Pałacem Dożów lub Watykanem.
Skąd się to wzięło? W początkowej fazie socrealizmu każde państwo
znajdujące się w sferze oddziaływania Sowietów miało dokonać przebudowy i
przystosować miasta wyglądem do nowych, lepszych czasów. Aby podkreślić
łączność z ludem i nadać tym budowlom charakter „miejscowy”, w każdym państwie
wybrano jeden styl architektoniczny, który miał stanowić źródło inspiracji dla
budowniczych. W Polsce, a tym samym, w Nowej Hucie – był to renesans. Zaczęto
więc budynki ozdabiać attyką, wieżyczkami i innymi kunsztownymi elementami.
Budynek Centrum był do tego stopnia bogaty, że niektórzy turyści po przybyciu doń
myśleli, że to słynny dworek Matejki w Krzesławicach. I tak powstały nazwy
odwołujące się do włoskiego renesansu.
Osiedle Urocze |
Zaraz obok Pałacu Dożów znajduje się bar Meksyk. Jest to pozostałość tego, co niegdyś
stanowiło pierwsze budynki wzniesione dla budowniczych Nowej Huty – gdzieś
przecież musieli mieszkać ci, którzy wznosili Kombinat. Dopiero dwa lata po
rozpoczęciu prac nad hutą zaczną powstawać pierwsze budynki mieszkalne. Nazwa
bierze się od atmosfery, jaką tworzyli pracownicy po zakończonej zmianie, a nie
była to atmosfera sielska i bezpieczna, potocznie prawdziwy Meksyk.
Teraz zapraszam na Piccadilly.
Bo Huta ma swoje Piccadilly, a jakże. Pierwsze plany wznoszenia dzielnicy
obejmowały dwa główne place, które miały wprowadzać tak ukochaną symetrię i
tworzyć wrażenie pompatyczności i wielkości, a jednocześnie mieć praktyczne
funkcje – oddzielenie miejsca władzy i miejsca kultury. Lustrzanym odbiciem
Placu Centralnego miał być Plac Ratuszowy, połączone Róż. Po śmierci Stalina
pieniądze jednak przestały płynąć, zdążyły powstać tylko Plac Centralny i Aleja
Róż, Ratuszowy został częściowo zabudowany blokami mieszkalnymi, częściowo
zagospodarowany jako park. Do tego parku codziennie przychodzą okoliczni
mieszkańcy: starsi panowie grają w szachy, kobiety z wózkami zaznają chwili
świętego spokoju, właściciele psów wyprowadzają swoich pupili. Tu toczy się
życie towarzyskie okolicy, na środku zaś, zamiast Anterosa, znajdziemy
nowoczesną rzeźbę zwaną potocznie „Rybą” (widzicie, mieszkańcy Huty wszystkiemu
nadają nazwy). Ot, Piccadilly.
Kocur na parapecie - osiedle Zgody |
Z Piccadilly, po dachach osiedla Uroczego, przemkniemy na
osiedle teatralne, zwane Tajwanem. W
roku 1955 wzniesiono tu pierwszy, i jak dotąd, jedyny teatr nowohucki, nazwany
Ludowym. Była to odpowiedź na zarzuty, iż Nowa Huta pozbawiona jest zaplecza
kulturalnego. Nietrudno się domyślić, skąd wzięła się nazwa osiedla. Ale
Tajwan? Kiedy wzniesiono teatr, wokół nie było jeszcze nic. Wciąż zabudowywano
Plac Centralny, wierzono jeszcze w plac Ratuszowy, nie było ani osiedla
uroczego, ani szkół znajdujących się w sąsiedztwie teatru, ani kościoła. Nic,
pusto. A w tej pustce Teatr Ludowy niczym wyspa, oddalona od centrum.
Koniecznie, mówiąc o nazwach w Nowej Hucie, należy wspomnieć
i osiedlach. O osiedlu teatralnym była już mowa. Ale mamy obok niego osiedle Krakowiaków i Górali. To od tytułu pierwszej, wystawionej w Ludowym sztuki
Wojciecha Bogusławskiego „Krakowiacy i Górale”. Jest grupa osiedli, których
nazwy są do dziś niezbadaną zagadką – kiedy zdecydowano, że sama numeracja nie
jest wygodna w codziennym życiu, osiedla zaczęły dostawać swoje nazwy, nadane
przez ratusz (oryginalnie uchowały się tylko Centrum A, Centrum B, C i D). Ale
dlaczego Urocze? Dlaczego Zgody? Dlaczego Słoneczne? Tego nie wiedzą nawet najtęższe głowy Krakowa (czytaj:
tego nie wie nawet pan Maciej Miezian, największy specjalista ds. Nowej Huty i
jej dziwactw, prywatnie historyk sztuki i pracownik Muzeum Dzieje Nowej Huty).
Inna grupa osiedli dostała swe nazwy w nawiązaniu do ludowości – był to sposób
na wykrzywienie religijności i wiary w mieszkańcach Nowej Huty. Zaczęto
odwoływać się do starych wierzeń i podań ludowych, szczególnie ważnych w tym
regionie. Stąd osiedle Wandy – tej
samej, co nie chciała Niemca. Legenda głosi, że rzuciła się do Wisły pod
Wawelem, a jej ciało wypłynęło w miejscowości, którą nazwano później Mogiłą.
Znajduje się tam kopiec Wandy, będący jej symboliczną mogiłą, a od połowy XX
wieku jest i osiedle Wandy. Na podobnej zasadzie wzniesiono np. osiedle Piastów, chociaż to już nowa Nowa Huta.
(Pan Miezian opowiedział mi przy okazji historyjkę, jak to kiedyś wchodzi na osiedle Zgody, a tam, na pierwszym bloku, wielki napis spray'em - "Osiedle Zgody - jeszcze krok i zginiesz". :D)
(Pan Miezian opowiedział mi przy okazji historyjkę, jak to kiedyś wchodzi na osiedle Zgody, a tam, na pierwszym bloku, wielki napis spray'em - "Osiedle Zgody - jeszcze krok i zginiesz". :D)
Jest tego jeszcze masa, właściwie, dopóki nie napisałam tego
tekstu, nie zdawałam sobie sprawy, jak bogate nazewnictwo wiąże się z ta
dzielnicą. Dlatego będzie ciąg dalszy, a w nim Arka Pana, „Blok Cudów”, nazwy
ulic, kina nowohuckie i oczywiście Stylowa.
Informacje czerpałam z przewodnika po Nowej Hucie z
Wydawnictwa Bezdroża oraz ze Spacerownika Nowa Huta. Najstarsze Osiedla z
gazety Wyborczej. Oba autorstwa wspomnianego pana Macieja Mieziana, wybitnego opowiadacza
dziejów Nowej Huty.
Wybaczcie ubogą szatę graficzną, ale wciąż nie mam czasu na porządny spacer i zrobienie nowych zdjęć, więc posiłkuję się tymi dwudziestoma, które mam.
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo kosmopolitycznie:-)
OdpowiedzUsuńKażdy znajdzie coś dla siebie :D
UsuńTeks na osiedlu Zgody sam miód :)
OdpowiedzUsuńMój ulubiony :D
UsuńSuper spacer:)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że przez dwa miesiące pięknej pogody nie znalazłam czasu, żeby tam znów pójść i zrobić więcej zdjęć. teraz już będzie szaro i buro, chyba, że uchwycę złotą, polską jesień, która na tych alejach wygląda cudownie.
UsuńTo chwytaj, uwielbiam złotą, polska jesień w obiektywie.
UsuńBardzo mi się podoba ten cykl który prezentujesz. Naprawdę można poznać nieznane miasta i dzielnice :)
OdpowiedzUsuńZnaczy - warto to robić :)
UsuńŚwietna część cyklu. Dużo ciekawostek. Jak widać, dobrze znasz swoje okolice. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHehe, wyobraziłam sobie siebie w stroju ludowym Nowej huty - dresiku w lampasach :D
Usuń