Ameryką interesowałam się od dawna, kilka lat temu chciałam
nawet uczynić to zainteresowanie bardziej profesjonalnym, i rozpoczęłam studia
na kierunku Amerykanistyka. Niestety, na drugim roku okazało się, że nie
posiadam zdolności bilokacji, i studia porzuciłam, ale wciąż fascynuje mnie
kraj i społeczeństwo zza oceanu. Dlatego z zainteresowaniem sięgam po
literaturę, która choć trochę pomoże mi zrozumieć fenomen, jakim są Stany
Zjednoczone.
Marek Wałuski przez wiele lat był korespondentem Polskiego Radia
w Waszyngtonie, gdzie przeprowadził się wraz ze swoją rodziną. Wałkowanie Ameryki to dosyć precyzyjne
kompendium wiedzy na temat USA. Autor porusza liczne tematy ważne dla tej
problematyki, i tym sposobem zapoznaje czytelnika z mentalnością, historią i
kulturą Amerykanów. Dowiadujemy się z niej o pierwszych Polakach na
amerykańskim kontynencie, mniejszościach etnicznych zamieszkujących Stany, używanych
tam językach, systemie edukacji, wyznawanych religiach, stosunku do sportu,
patriotyzmu, broni i motoryzacji. Wraz z Wałuskim poznamy dole i niedole
chcącego kupić mieszkanie w Waszyngtonie, oraz tych, którzy pragną się nauczyć
angielskiego i znaleźć pracę w jednym z 50 stanów. Wraz z nim i jego rodziną przemierzymy tysiące
kilometrów zwiedzając ten piękny kraj, ale i dowiadując się, dlaczego w Ameryce
transport publiczny nigdy nie zyskał popularności. Poczytamy o muzyce country i
o pogrzebach drive-thru, indiańskich kasynach na Florydzie i wolności po
amerykańsku.
Jest to książka uniwersalna – zarówno dla zupełnych
ignorantów w temacie USA jak i dla osób, które coś już tam o naszym zachodnim
sojuszniku wiedzą – z telewizji, studiów, innych książek. Sama przyznaję, że
wiele informacji nie stanowiło dla mnie nowości, ale było też mnóstwo takich,
które mnie zaskoczyły. Moja wiedza na temat chociażby wiz do Ameryki czy
ichniejszych cen paliw była bardzo okrojona, a ta książka na pewno dała mi
szerszy wgląd w te tematy. Siłą rzeczy trochę porównywałam Wałkowanie Ameryki do Zapisków z wielkiego kraju Brysona, i chociaż są to zupełnie inne książki, parę
drobiazgów z Zapisków znalazło swoje
potwierdzenie w Wałkowaniu, co
pokazuje, że Bryson nie zmyślał, opisując niekiedy absurdalne sytuacje ze swojego kraju.
Jedyne, czego nie rozumiem, to reklamowania przez wydawcę
tej książki jako napisanej „w dowcipny sposób”. Kiedy czytam taki opis,
automatycznie wyobrażam sobie sposób pisania Billa Brysona czy Wojciecha
Cejrowskiego, gdzie prawie każde zdanie sformułowane jest w specyficzny,
zabawny sposób, a czytelnik co i rusz jeśli nie wybucha gromkim śmiechem, to
chociaż chichota pod nosem. Wałkowanie
Ameryki nie przypomina żadnej z książek wspomnianych autorów. Nie, żeby to
była wada, ani zaleta, po prostu pan Wałkuski ma zupełnie inny styl. Książka
czyta się świetnie, mimo nagromadzenia sporej ilości informacji o różnym
znaczeniu, powiedzmy, strategicznym, napisana jest ona z polotem i widoczną
fascynacją tematem. Owszem, raz czy drugi wspomniane są sytuacje komiczne czy
popularne żarty Amerykanów, ale nie ma to nic wspólnego z „dowcipnym sposobem
pisania”. Takie opisy wydawców potrafią być bardzo mylące i krzywdzące dla
książki, szkoda, że coraz powszechniejsze.
Moja ocena: 5/6
Marek Wałuski Wałkowanie
Ameryki
Wyd. Helion
2012
Ebook
Wiele dobrego słyszałam o tej książce i leży już gdzieś tam na półce pożyczona od jakiejś dobrej duszy. Tylko czasu ciągle brak:)
OdpowiedzUsuńU mnie wessało ją w czytnik kilka miesięcy temu, ale ostatnio coś mnie naszło na takie tematy i ją sobie odgrzebałam :)
UsuńChętnie po to sięgnę, bo też w młodości :) interesowałam się Ameryką, a ostatnio odczytuję sobie na nowo różne stare reportaże z USA z lat 70-tych czy 80-tych. Dobrze będzie porównać je z tym, co teraz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie krakowiankę!
Mam nadzieję, że książka się spodoba, bo to faktycznie najświeższe wieści z frontu :)
UsuńMoja biblioteka ja kupila - nie interesuje mnie az tak, zeby zamawiac, ale jak kiedys wpadne na nia na polce, to z ciekawosci wezme :-).
OdpowiedzUsuńWarto nawet podczytać fragmenty, wybrać te rozdziały, które cię interesują, zawsze się można czegoś tym sposobem dowiedzieć :)
UsuńMam już w planach tę ksiązkę, więc tylko napiszę, że cieszę się, że mi o niej przypomniałaś:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńW taki razie czekam na recenzję :)
UsuńLubię tego typy książki, często na styku różnych kultur, albo w sytuacjach typu "Polak poznaje Amerykę" itp. powstają cudowne sytuacje, które trzeba i warto utrwalić. Ale dla pełnej delektacji potrzeba zmysłu obserwacji i pióra mistrza. "Wałkowanie" mam gdzieś tam zakonotowane, chętnie zajrzę!
OdpowiedzUsuńStyk kultur jest tu jakby z definicji, bo chyba nie ma bardziej multikulturowego państwa, jak USA. "Polak poznaje Amerykę" też jest, ale na wysokim poziomie, sytuacje też się zdarzały, a jakże. Zmysł obserwacji, dobre pióro - wszystko jest. I jest też wyjaśnienie, dlaczego w Stanach żyje się lepiej - chociażby procedura dostawania prawa jazdy tam a w Polsce (gdzie bujam się z tym czwarty miesiąc, bo mnie to gonienie po okienkach przeraża) to pokazuje. Naprawdę świetna lektura, żeby zrozumieć nie tylko wieczorne wiadomości, ale i na przykład amerykańskie książki.
UsuńPrzydałoby się coś analogicznego z krainy Niemców... Jeśli chodzi o listę zatytułowaną "dlaczego tutaj żyje się lepiej", to mogłabym wymieniać i wymieniać:-) Choć jest i lista "dlaczego tutaj nie żyje się lepiej", żeby nie było...
UsuńA o prawie jazdy nic mi nie mów. Sama zdałam za czwartym razem, w Polsce to było, dwadzieścia lat temu. I zawsze się dziwiłam, że wszyscy Niemcy się dziwią, jak im to opowiadam:-)))
Zdać, to zdałam za pierwszym razem, tylko dali mi prawko na 5 lat, jakby się spodziewali, że nagle po tych 5 latach nie będę miała wady wzroku... I teraz muszę zrobić zdjęcie, iść do specjalnego lekarza, stanąć w ogonku z wnioskiem wypełnionym pewnie źle (bo tego ich formularza po 5 latach prawa nie umiem wypełnić...), stanąć do kasy, znowu stanąć do okienka i oczekiwać na wydanie dokumentu nie wiem ile. I to wszystko za jedyne 100 zł. 50 gr. To ja już wolę autobusem...
UsuńChryste....
UsuńNo... :D
UsuńTrochę nierówna jest ta książka. Autor zmienia styl w rozdziałach i zasypuje czytelnika liczbami. Ale lepszy rydz niż nic :)
OdpowiedzUsuńCzasem się też powtarza, nie wiem, czy nie wynika to z tego, że książka była pisana wcześniej jako zbiór esejów, potem dopiero połączona w całość (nie wiem, czy tak było, ale podczas czytania miałam takie wrażenie). Te liczby mi się natomiast podobały, lubię takie konkrety - wiadomo, że się ich nie zapamięta, ale przynajmniej daje to jakieś wyobrażenie, jakiego rzędu jest problem. :)
Usuń