Tradycja podsumowań miesięcznych u mnie jest trochę
kratkowana – czasem takie posty zamieszczam, czasem nie. W tym roku robię to po
raz pierwszy, głównie dlatego, że styczeń i luty były czytelniczo ubogie z
powodu sesji z piekła rodem, toteż nie bardzo było co podsumowywać. Za to
marzec nie był zły, i mimo, że nie przeczytałam wszystkiego, co planowałam,
czuję się w tym temacie spełniona – wszak pisanie pracy magisterskiej i nauka
do wielkiego egzaminu zobowiązuje, by powstrzymać się od prac niekoniecznych i
skupić się na tym, co naprawdę ważne.
Tym bardziej cieszę się, że marzec również jakościowo okazał
się bardzo dobrym miesiącem. Przeczytałam 6 książek, z czego aż cztery zyskały
najwyższą notę – 6!. Była to Niedziela,
która zdarzyła się w środę Mariusza Szczygła, Tysiąc wspaniałych słońc Khaleda Hosseiniego, Wody Wielkie Arne Dahla oraz Dożywocie
Marty Kisiel. Marzec był również różnorodny – był i reportaż (Szczygieł), i
obyczajówka (Błogosławieni, którzy robią
ser), dwa kryminały (Zimowy morderca i Wody wielkie), i dwie książki, które są
absolutnie wyjątkowe i nie sposób ich jednoznacznie przypisać do żadnej
kategorii – powieść Hosseiniego i opowiadania Kisiel.
Niestety nie udało mi się ukończyć wszystkich wyzwań. Powoli
dochodzę do wniosku, że chyba zgłosiłam się do zbyt wielu, ale z drugiej strony
– to wszystko zabawa, ile zdołam wyciągnąć to moje, a ewentualnymi porażkami w
tym zakresie nie ma się co przejmować. W całości udało mi się tylko z moim
własnym Wyzwaniem Miejskim – chociaż przeczytałam tylko jedną powieść o
Krakowie, planowałam zaś dużo więcej. Z Półki przeczytałam również tylko jedną
pozycję, ale za to taką, która leżała już dobrą chwilę. Za to powoli zaczynam
zmniejszać stosik pożyczek, w tym miesiącu poszły dwie – tempo małe ale stanowcze!
Była też moja pierwsza książka recenzencka oraz dawno wyczekiwany kolejny tom
ulubionej serii.
Jak widać z boku bloga, wyznaczyłam sobie na ten rok zadanie
przeczytania 52 pozycji, co na moje możliwości nie jest wiele, ale też rok
przede mną nietypowy, więc jest to rodzaj minimum egzystencjalnego. Jestem na
razie 3 książki w przód, a to dobrze, bo już niedługo kolejny etap „szał
dzikich ciał na uczelni”, więc znowu zapewnie nie poczytam L.
4 książki w miesiącu z najwyższą notę to naprawdę dobrze - mnie się jeszcze nie udało tego osiągnąć. Ba, w marcu żadnej książce 10 nie wystawiłam, choć 9 były:)
OdpowiedzUsuńMnie chyba pierwszy raz, ale dużo w tym zasługi "świadomego czytania" - może machnę o tym posta?
UsuńJa mam ,,szał dzikich ciał w liceum" więc łączę się z Tobą w bólu i życzę wytrwałości:)
OdpowiedzUsuńDamy radę!
UsuńMarzec swietny, wlasciwie wszystkie Twoje tytuly z marca zamierzam predzej czy pozniej przeczytac :-).
OdpowiedzUsuńIlosc nie ma znaczenia... liczy sie przyjemnosc czerpana z ;-))).
Właściwie poza "Błogosławionymi" wszystko mogę polecić :) A "Dożywocie" chyba kiedyś próbowałaś i ci nie podeszło? Czy mi się pomyliło z cudzym komentarzem pod twoim postem?
UsuńNie czytalam "Dozywocia", nie pamietam juz, czy ktos o nim pisal u mnie, hmm... tak, cos tam bylo, ze chyba nie kazdemu pasuje... w kazdym razie chce koniecznie przeczytac :-).
UsuńA, to sorry... :) Musiało być w komentarzu, że ktoś nie doczytał "Dożywocia" bo za dużo humoru było... coś takiego :)
UsuńOj tak z tymi wyzwaniami bywa. Ja też biorę udział w około 10 już nawet nie liczę i ostatnio się wyrobiłam z trójką e-pik, co mnie denerwuje, bo lubię realizować swoje cele., no ale nie można mieć wszystkiego. Sesja ważniejsza, więc idź naprzód i obyś trafiała na same takie lektury, które ocenisz tak wysoko:)
OdpowiedzUsuńBo te wyzwania fajne są, ale dopiero kiedy ma się więcej czasu na czytanie. W takie sytuacji jak moja to rodzi tylko frustrację...
UsuńWłaśnie, wyzwania to zabawa.
OdpowiedzUsuńSama nie mogę sprostać wszystkim... są miesiące, że prawie żadnego "nie zaliczam". Jednak wyszukiwanie odpowiednich książek, planowanie stosu czytelniczego na dany miesiąc sprawia mi ogromną frajdę :)
Ja zwykle zawsze coś przeczytam do Trójki e-pik, a do pozostałych - naprawdę różnie bywa...
Usuń