O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

piątek, 28 czerwca 2013

O tym, jak pojechałam do Toskanii nie ruszając się z domu



Toskania stała się bardzo modna kilka lat temu za sprawą licznych, lepszych lub gorszych, powieści i filmów typu „rozwiodłam się, pojechałam do Toskanii, kupiłam chatę i teraz jestem szczęśliwa”. Co nie znaczy, że i wcześniej, i obecnie nikt tam nie jeździ. Piękne widoki i przeogromna ilość zabytków tego w sumie niewielkiego regionu Włoch od wieków przyciągają poszukujących harmonii, piękna i dobrego wina podróżników. Jednymi z takich podróżników są Anna Maria Goławska i Grzegorz Lindenberg. Jedną z takich podróżniczek nie jestem ja (niestety, ten kierunek wyprawy jest jeszcze długo przede mną), dlatego jedyne co mogę na razie zrobić, to udać się w podróż z wspomnianymi osobami i ich Subiektywnym przewodnikiem.

Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny to jak sam tytuł wskazuje przewodnik trochę nietypowy. Nie mamy tutaj dokładnego, bezosobowego, podzielonego na wyraźne sekcje bedekera, a zapis licznych wypadów pani Anny i pana Grzegorza do Włoch, zebrany wcześniej na potrzeby ich strony internetowej. I to widać, czasem bowiem zatrzymujemy się na długo w mało znanej miejscowości, czasem staniemy wraz z nimi w korku lub kolejce, a czasem zdarzy się nawet zapomnieć, gdzie się widziało piękny krucyfiks. J Zatem czytanie go to nie tylko praktyczne zajęcie ale i czytelnicza przyjemność.

Przewodnik ten jest podzielony na dwie główne części. W pierwszej autorka zapoznaje czytelnika z ogólnymi informacjami na temat Włoch, i ta część trochę mnie wynudziła. W Italii byłam już bowiem kilka razy, więc informacje o tym, że sjesta, że buon giorno, że dobre lody i że sierpniu gorąco mogłam w sumie ominąć. Z drugiej strony, jeśli ktoś o tym kraju nie wie nic, taki wstęp może się okazać bardzo przydatny. Część druga pakuje nas w samochód (rzadziej autobus czy pociąg) i zabiera do Florencji, Sieny, Arezzo, Cortony, Montepulciano, Pizy, Pienzy, Gubbio i kilkudziesięciu innych miejscowości rozrzuconych po Toskanii i Umbrii oraz okolicach. Zachwycająca jest wiedza autorki na temat oglądanych po drodze obrazów,  fresków czy ołtarzy, z resztą, w zachwytach nad nimi pomaga jej nie raz Zbigniew Herbert i inny znani toskańscy turyści. Opowieść swą pani Anna przeplata legendami, historią i lokalnymi zwyczajami, a czasem schodzi na tzw. ziemię i wspomina o transporcie, cenach biletów i stronach internetowych, na których można dokonać rezerwacji. Dzięki temu wiemy, że faktycznie mamy w rękach przewodnik, i jednocześnie z czytaniem go mamy możliwość planowania własnej podróży.

Nie można też nie wspomnieć o pięknych fotografiach pana Grzegorza, których w Toskanii i Umbrii jest często i gęsto. I znów widać, że to prywatny zapis podróży a nie zlecony na prędko bezosobowy przewodnik. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale wkurza mnie zafałszowywanie fotografii w niektórych pozycjach. Potem jadę w dane miejsce i okazuje się, że na środku budynku wisi wielki znak STOP a na schodach zawsze siedzą ludzie. A tu widać było, że w Toskanii życie sobie płynie, tu ktoś zaparkował nieprzepisowo, tu dwoje staruszków przysiadło na ławce, tu jest kawiarnia, a w tle te wszystkie piękne miejsca nie tracą zupełnie swego uroku. Oglądając te zdjęcia, ma się wrażenie, że pokazuje ci je znajomy u siebie w salonie, a nie oglądasz je w przewodniku. Co ważniejsze, wydawca zadbał, aby zdjęcie danego obiektu było na tej samej stronie, co jego opis. To znacznie ułatwia „wirtualne” zwiedzanie, ale i na pewno pomoże w trakcie faktycznych poszukiwań, tam na miejscu.

Jedyne, co mi się tu nie podobało, to niestety, ciężar tej publikacji. Znowu, nie wiem, czy to tylko ja mam takie problemy, ale książki, które mają ze mną podróżować, powinny być maksymalnie lekkie. Tymczasem Toskania i Umbria wydana została na eleganckim, śliskim, grubym papierze, zapewne by wyeksponować zdjęcia. Jednocześnie jednak przewodnik stał się niemiłosiernie ciężki. Pikuś, gdy podróżujemy własnym samochodem, jeśli jednak ktoś zamierza udać się tam samolotem, każde pół kilo będzie miało niebagatelne znaczenie. O noszeniu ciężkiej torby w upale na miejscu już nawet nie wspomnę, dlatego obawiam się, że ta pozycja lepsza będzie do stacjonarnego czytania w domu przed wyjazdem, albo w hotelu dzień przed wycieczką w dane miejsce.

Pierwszy raz przeczytałam od deski do deski, ciągiem, przewodnik po miejscu w którym nie byłam i do którego się obecnie nie wybieram. Było to możliwe dlatego, że Toskania i Umbria jest dobrze napisana, ładnym, ale prostym językiem, stąd nawet czytanie dłuższych fragmentów o konkretnym dziele sztuki nie nużyło i pozwalało wyobrazić sobie chociaż częściowo, o czym mowa. Spodobało mi się takie „zastępcze zwiedzanie”, do tego stopnia, że już zamówiłam sobie kolejny przewodnik do czytania w wakacje zamiast wyjazdu. Ten natomiast kładę na półkę, w przekonaniu, że jeszcze nie raz po niego sięgnę.

Moja ocena: 5/6

Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindenberg Toskania i Umbria. Przewodnik Subiektywny
Wyd. Zysk i S-ka
Poznań 2013

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu czytanienieszkodzi.pl i Wydawnictwa Zysk i S-ka.

30 komentarzy:

  1. Bardzo jestem ciekawa tej książki, bogatej w fotografie. Po książki o podróżach sięgam często i z wielką przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to jest takie w pół drogi między podróżniczą a przewodnikiem, zależy od strony ;) Ale naprawdę przyjemna lektura, mogę spokojnie polecić. :)

      Usuń
  2. We Włoszech chyba wszędzie jest pięknie, ale do Toskanii czuję jakiś szczególny pociąg. Zaczęło się to u mnie jeszcze przed wybuchem literatury w stylu "kupuję dom w Toskanii i zmieniam swoje życie", ba, nawet nie lubię czytać tego typu książek, przeważnie są sztampowe i nudne.

    Dodam jeszcze, że chętnie ten przewodnik przeczytam, a do Toskanii MUSZĘ kiedyś pojechać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czuję, że kiedyś wreszcie muszę i ja zawitać do Toskanii, ale puki co to dla mnie pieśń przyszłości. Co do książek o kupowaniu domu to na samym początku gorączki przeczytałam "Winnicę w Toskanii" Ferenca Mate i to była naprawdę śliczna, prawdziwa, zabawna historia, ale potem już straciłam zainteresowanie tematem.

      Usuń
  3. Czyli nie tylko mnie zniechęcają powieści TEGO typu :D Chociaż teraz czytam powieść, której akcja - jakżeby inaczej - toczy się częściowo w Toskanii XIV wieku łamane przez współcześnie - doszłam do wniosku, że to cudowne, niezwykłe miejsce, które chciałabym zobaczyć na własne oczy:) Ten przewodnik, jak widzę, jest w stanie mi zapewnić namiastkę takich wrażeń:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zniechęcają nie tyle same powieści, ile ilość tych samych na ten sam temat :D Myślę, że przewodnik na pewno zapewni miłe wrażenia, nawet jeśli za oknem nie ma Toskanii :)

      Usuń
  4. Fajne takie zastępcze podróżowanie. :) Może kiedyś, za kilka lat, wybierzesz się do Toskanii i trafisz do miejsca, o którym czytałaś w tym przewodniku? To musiałoby być niesamowite uczucie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką szczerą nadzieję, że kiedyś faktycznie uda mi się tam zawitać, i na pewno wcześniej ponownie sięgnę po ten przewodnik (a jak znajdę jelenia do noszenia, to może nawet zabiorę tą książkę ze sobą ;). Obecnie zamówiłam przewodnik po Sztokholmie, w którym już byłam, zobaczę jak się "zastępczo zwiedza" coś, co się już trochę zna :)

      Usuń
  5. Ja szczerze mówiąc zakochałam się w Toskanii za sprawą filmów, a nie książek. Bardziej urzeka mnie chyba obraz, niż opis w tym przypadku, dlatego chętnie bym sięgnęła po taki bogaty w zdjęcia przewodnik ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W trakcie lektury tak mi się zamarzyły te widoki, że po raz setny oglądnęłam "Pod słońcem Toskanii" - mój ukochany film, który mogę oglądać w kółko i nigdy mi się nie znudzi :) A drugi, który lubię, to "Listy do Julii", muszę znów go sobie obejrzeć.

      Usuń
    2. Mogę Ci jeszcze polecić "Pod słońce" i "Ukryte pragnienia" - oba w toskańskich klimatach^^

      Usuń
  6. Czytałam, już gdzieś recenzję tego przewodnika, równie pozytywną. Myślę, że książka może pobudzić wyobraźnię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przyjemnie się ją czyta i na pewno jest to rzetelnie zrobiona rzecz, takie przewodniki lubię :)

      Usuń
  7. Hahaha, pierwsze zdanie recenzji - miazga xD
    ...z opisanego powodu na nazwę "Toskania" reaguję alergicznie i będę się trzymać z daleka od książki mającej to słowo w tytule, nawet jeśli dajesz 5/6 ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tylko przewodnik, więc nie ma się czego bać :) Generalnie praktyczna rzecz, ale skoro nie wybierasz się w tamten region, to może faktycznie niekoniecznie by ci się przydała :)

      Usuń
    2. Do krajów takich Włochy, Hiszpania, Portugalia itd nigdy mnie nie ciągnęło i nie ciągnie, mam wrażenie, że jest tam dla mnie za gorąco ;D "Jaram się" raczej Europą Środkowo-Wschodnią, marzę o wycieczce do Budapesztu, nie pogardziłabym też Skandynawią... Jeżeli masz w planach recenzje również przewodników po ww krajach, przeczytam z wielką ciekawością :)

      Usuń
    3. To filuj zatem uważnie na bloga, bo w planach jest recenzja przewodnika po Sztokholmie, a w sierpniu być może będzie relacja z Czech :)

      Usuń
  8. Czy ja to kiedyś będę mogła od Ciebie pożyczyć? Najlepiej w zimie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak :) Przypomnij się tylko przed następnym spotkaniem :)

      Usuń
  9. Mnie tez przewodnik zachwycił, tym bardziej że znam jego dużo mniej udaną pierwszą wersję sprzed kilku lat:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyczyłam z biblioteki dla mojej siostry tą starszą wersję, kiedy jechała do Toskanii, i i tak to było lepsze niż wszystko inne dostępne na rynku, ale przyznam, że nie czytałam :)

      Usuń
    2. To świadczy najlepiej, jaki był poziom pozostałych przewodników:)

      Usuń
    3. Nie obrażając nikogo, mam wrażenie, że większość przewodników jest pisana dla amerykańskiego turysty, co to musi dopiero przeczytać, że kościół ma wieżę, bo sam się nie kapnie ;)

      Ale ten toskański przewodnik nie był zły, chociaż może nie mówimy o tym samym bo z tego ci widziałam w necie były ze 4 wersje przez lata, ja miałam chyba jeszcze z końca lat 90. potem był 2006, 2009 i ten obecny. :)

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam bzdurę i musiałam usunąć.
      W lipcu i ja się dzięki książce "wybiorę" tam gdzie "byłaś".

      Usuń
    2. Hehehe, czemu bzdurę? Mam nadzieję, że takie "zwiedzanie" ci się spodoba i czekam na Twoją relację :)

      Usuń
    3. Bzdura dotyczyła pomieszania nazw geograficznych i wyszłabym na no nie wiem na co.)

      Usuń
    4. Obie byśmy wyszły, bo się zupełnie nie kapnęłam :D

      Usuń
  11. Nawiązania do Herberta... Czyżby znowu (bo już w jednej książce na to się natknęłam) były odnośniki do "Barbarzyńcy w ogrodzie" tego pana? Bo jeśli tak, to chyba wcześniej sięgnę właśnie po Herberta, który zalega w pożyczkach już kilka miesięcy.

    A skoro tak ten rejon Cię fascynuje, to może byłabyś zainteresowana "Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii" - Victoria Cosford? (Jakbyś byłabyś zainteresowana szerzej o czym to i jakie to, to tu masz moją recenzję: http://moje-recenzje-ksiazek.blog.onet.pl/2012/07/14/amore-i-amaretti-opowiesci-o-milosci-i-jedzeniu-w-toskanii/) Oczywiście, mogę pożyczyć. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem :) Więc może faktycznie warto się za to zabrać wcześniej :)

      Co do pożyczki, to w przyszłości bardzo chętnie, ale obecnie wybieram się mentalnie w całkiem inny region :)

      Usuń