Od Oisaja pożyczyłam ostatnio mój pierwszy komiks. Zdałam
się na jego znajomość rzeczy, i dostałam pierwszy tom komiksów o Marzi – małej dziewczynce,
żyjącej w latach 80. w Polsce.
Marzena Sowa stworzyła przeuroczą bohaterkę, czasem zabawną,
czasem poświęcającą się głębszej refleksji nad otaczającym ją światem. A to
właśnie ten świat jest głównym bohaterem tej opowieści. Dostajemy bowiem
historię tego, co wszyscy znamy – niektórzy z autopsji, niektórzy z opowiadań –
kolejki przed sklepami, kartki żywnościowe, małego fiata, dobrodziejstwo
rodziny na wsi, Czarnobyl, wizytę papieża, huty, fabryki i szczególnie żywą
religijność, która zwykle towarzyszy ludziom, gdy nie jest najlepiej. Nie jest
to jednak depresyjna próba rozprawienia się ze słusznie minionym systemem, a
trochę sentymentalna wycieczka w nie tak odległe czasy. Bo chyba każdy z nas ma
jeszcze wokół siebie relikty PRL – malucha rdzewiejącego pod blokiem,
zamrażarkę, która szkoda wyrzucić, meblościankę typu Hejnał – dlatego oglądając
i czytając ten komiks pewnie nie raz się uśmiechniecie.
Nie znam się na komiksach, dlatego nie strzelę wam tu teraz
profesjonalnej notki (wiem tylko, że się w takich przypadkach mówi coś o
kresce, ale ja się nie będę mądrzyć). Czasem miałam wrażenie, że autorka wkłada
w usta kilkuletniej Marzi zbyt skomplikowane i wydumane sformułowania,
szczególnie silne to było przy opisach pierwszej komunii. Jedyna rzecz, która
mnie tu jednak rozwaliła na całego, to że w czasie pobytu Marzi w Krakowie cała
rodzina wybrała się na mszę do… Arki Noego. Serio? Nie było tam żadnej korekty,
redakcji czy zdrowego rozsądku, kiedy to wychodziło?
Nie stałam się nagle fanką komiksów. Może dlatego, że Marzi,
chociaż urocza, nie porywa, może dlatego, że się jeszcze nie wczułam w klimaty.
Jednak rozumiem, dlaczego tak wielu ludzi za tym sposobem przekazu przepada, i
czuję, że jeszcze nie raz sięgnę po taką historię w obrazkach.
Moja ocena: 4/6
Sylvain Savoia, Marzena Sowa Marzi. Dzieci i ryby głosu nie mają
Klub Świata Komiksu
Egmont Polska
Warszawa 2007
"wiem tylko, że się w takich przypadkach mówi coś o kresce" Hahaha, 10/10 :D
OdpowiedzUsuńMnie tam fabuła zaciekawiła. Chętnie bym przeczytała komiks, tylko nie wiem skąd go wziąć za darmo, bo czytanie w Empikach podobno jest wieśniackie :P Btw o co chodzi z Arką Noego (nie jestem krakowianką)?
Kościół się nazywa Arka Pana, Arka Noego to była w Biblii :D
UsuńCzytanie w empikach jest chwalebną krakowską tradycją, kultywowaną odkąd powstał pierwszy Empik, zaraz po śmierci smoka Wawelskiego :D Można jak najbardziej to uskuteczniać, jeśli tylko w duchu czujesz się Krakowianką. A każdy centuś jest w głębi duszy Krakowiakiem :D
Pozdrawiam serdecznie!
Szczerze... nie czuję się w duchu krakowianką, zdążyłam już oddać serce Wrocławiowi ;D Przez kilka lat wręcz szczerze hejtowałam Kraków hejterstwem niesłusznie odtrąconej miłości, mianowicie... nie dostałam się na UJ, a wybierałam się tam dosłownie od przedszkola ;D Nie, to nie żart, naprawdę już w przedszkolu rozpowiadałam wszystkim, że będę studiowała na UJocie ;D I tak od małego było "Kraków! Kraków!", a tu BACH! ;D Dopiero od niedawna moje zlodowaciałe serce znów topnieje, chyba głównie pod wpływem znajomych stamtąd, no i starówkę naprawdę macie zacną, urokliwą ;D A z tym "centusiem" to też półprawda ;D Co prawda chodzę ubrana jak obdartus, bo szkoda mi na ciuchy i za każdym razem, gdy pojawia się okazja by najeść się za darmo, to najadam się na zapas (podobno to też jest wieśniackie), ale... wszystko co w ten sposób zaoszczędzę przewalam potem na książki ;D
Usuń...przyszedł mi jeszcze Chomik do głowy, ale tam też trzeba SMSa wysłać :(
:D
UsuńMnie też UJ odtrącił, ale dałam mu rady, i to jeszcze ja pokazałam palec jednemu wydziałowi :D Ale rozumiem, i wybaczam, bo Wrocław też zasługuje na miłość.
Nie ma się co przejmować, że coś jest "wieśniackie" - czytanie też ponoć jest ;)
PS Kraków ma Stare Miasto a nie starówkę ;)
...oj tam, oj tam ;D
UsuńOd teraz postaram się pamiętać ;)
A tym, że najadanie się za darmo na zapas jest wieśniackie wcale się nie przejmuję, wszak przejmowanie się oznaczałoby mniejszą ilość pieniędzy na książki! ;O
:D
UsuńKiedyś czytałam komiksy o Tytusie, Romku i Atomku. Od dawna tego jednak nie czyniłam, więc nie wiem, czy po tylu latach nadal, by mi się ta forma lektury podobała.
OdpowiedzUsuńMoże warto spróbować? Czasem fajnie się przekonać, czy coś z dzieciństwa nam jeszcze leży. Ja w ogóle jeszcze epizodu komiksowego nie miałam. :)
UsuńNastępnym razem, jeśli się zdecydujesz :-) , postaram się bardziej z doborem komiksu.:-)
OdpowiedzUsuńNie był zły, mogę czytać dalsze tomy, jeśli masz :)
UsuńNie mam, ale chyba w końcu się skuszę aby nabyć. Natomiast zerknąwszy na półkę doznałem olśnienia. Dla Ciebie zdecydowanie będzie najlepsze to:
Usuńhttp://noirwhale.com/2012/03/20/noir-comics-blacksad-by-juan-diaz-canales-and-juanjo-guarnido/
A niby dlaczego?
UsuńPięknie narysowany czarny kryminał, z niezłą zagadką. No i będziesz mogła napisać coś o kresce ;). Przyniosę w niedzielę, a jak się nie spodoba to zabiorę do domu :)
UsuńPrzynieś, ja dziś jestem adecyzyjna :)
UsuńBlacksad znakomity, a jak będziesz na jakimś katowickim spotkaniu, to też służę pozycjami. Większość z tego, co jest tutaj, mam.
UsuńO matko, nie piszę o kresce, jeju.
Marzi mam w planach, a jakże.
@oisaj trzeba była od razu od tego kryminału zacząć, Viv jest taką kryminalistką, że jeszcze peany by pisała na Twoją i komiksu cześć:)
UsuńOisaj, przynoś Blacksada, skoro mówią, że dobry :)
UsuńAgnes - mam nadzieję, że na następne spotkanie już zawitam do Katowic, bo się stęskniłam, może już nawet 3 mi się uda :)
Magda - psychopatyczną kryminalistką! :D
Oj, "Tytusa, Romka i Atomka" dawno mam za sobą, ale bardziej podobali mi się Kajko i Kokosz:D
OdpowiedzUsuńMój ostatni komiks został przeczytany jakieś piętnaście lat temu, a było to zupełnie nie skierowany dla dzieci "Szninkiel" :D
Pozdrawiam serdecznie!
Ja widzę, że jeśli idzie o klasykę, to mam spore zaległości, muszę nadrobić :)
UsuńO "Szninkiel" mi się podobał, bardzo!
UsuńOstatnio zewsząd krzyczy do mnie ta Marzi... Bardzo chwalona, u niektórych osiągnęła wręcz kultowy status. Mnie jakoś to ominęło, choć lata osiemdziesiąte wywołują we mnie jakąś taką nostalgię... Chyba zamówię tę serię dla siebie i dla Smoków. Ostatnio kupiłam im Thorgala i mały czyta z otwartą paszczą...
OdpowiedzUsuńPowiem tak - szału ni ma, niczego nie urywa, ale była to bardzo przyjemna lektura. Myślę, że Ciebie rozśmieszy, a Smoki trochę wyedukuje, bo ładnie tak jest to wszystko pokazane. Mimo, że to lata 80. to ja z początków lat 90. sporo tych samym rzeczy kojarzę :)
UsuńCzytałam kilka lat temu przy ognisku i pamiętam, że z powodu tego komiksu kiełbasa mi wystygła. No cóż.. widocznie nie mam podzielnej uwagi ;)
OdpowiedzUsuńZimna kiełbasa nie jest dobra :/ Ale i tak dobrze, że Ci nie wleciała do ogniska :D
UsuńU mnie takiej fascynacji nie było, czytałam przez dwa dni w charakterze przerywnika w pisaniu pracy, ale spełniło swoją funkcję znakomicie :)
Ja nie czytałam nigdy tego typu komiksów, ale może kiedyś sięgnę po jakiś. Zazwyczaj mangę czytam, ale też bez jakiejś przesady, jedynie ulubione tytuły. :)
OdpowiedzUsuńTo ja nic takiego nie czytałam nigdy, null, zero...
UsuńNie znam się na komiksach, czytałam (a potem oglądałam) jedynie Persepolis (polecam, swoją drogą). Chciałabym zapoznać się bliżej z tego rodzaju twórczością, ale czasu, niestety, na razie brak. Nie znam też żadnego entuzjasty, który wprowadziłby mnie w świat komiksów.
OdpowiedzUsuń