O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

czwartek, 30 stycznia 2014

Manifest, czyli o co poszło

Wczorajsza decyzja o zawieszeniu działalności była podjęta pod wpływem wielkich emocji. Nie muszę chyba dodawać, że niezbyt pozytywnych i budujących.

Od kilku miesięcy obserwuję w książkowej blogosferze coś, czego nie potrafiłam i nie potrafię do końca zdefiniować. Zmiany wyglądu, dodawanie nowych funkcji, fanpejdże, cykle, współprace. Sama próbowałam wpisać się w ten nurt, powstał fanpejdż, było wyzwanie, był cykl. Ale mimo to poczułam ostatnio, że zostaję w tyle, ale z rozmów ze znajomymi blogerami książkowymi wyciągnęłam wniosek, że teraz trzeba się bardziej starać, że działamy na konkurencyjnym rynku, że nie wystarczy dobry tekst, nie wystarczą ciekawe książki, ani nawet złe książki, w ogóle nie wystarczą tylko książki. Na blogu książkowym musi być coś więcej niż tylko książki. Tak wynika z moich obserwacji.

Otóż, niniejszym, ja chrzanię takie układy. Nie mówię, że ładne blogi są złe i nie należy na nie wchodzić, i nie hejtuję cykli filmowych, serialowych, muzycznych czy jedzeniowych. Po prostu wysiadam na tym przystanku i dalej nie jadę. Nie mam szans konkurować z bardziej rozwiniętymi przedsięwzięciami, bo ani nie mam takich umiejętności, ani czasu, ani ochoty na wprowadzanie jakichkolwiek zmian. Czyli będę sobie wegetować blogowo gdzieś na obrzeżach Wielkiego Świata, jak ktoś tu chce ze mną posiedzieć, to szczerze zapraszam, jak ktoś przypadkowo zabłądzi, to nie wygonię. Nie robię nikomu konkurencji i dla mnie też nikt konkurencją nie jest - odwieczne prawo słabego.

Czemu o tym piszę (bo nie był to nigdy blog do wypłakiwania się)? Bo nie spodziewałam się, że decyzja o niepisaniu (nawet nie na zawsze, tylko na jakiś czas) wywoła taki odzew. Wydawało mi się po prostu, że już tu prawie nikogo nie ma, że publika poszła tam, gdzie ładniej, a ja zawsze powtarzam, że piszę dla innych. Dla siebie można do szuflady, ale jeśli decyduję się publikować w internecie, to po to, żeby ktoś to czytał. Krakowskie Czytanie bez czytelników traci rację bytu, sobie a Muzom istnieć nie będzie.

Ale widzę, że ktoś jest, i trochę mi się wstyd zrobiło, że Was tak zostawiłam z enigmatycznym wpisem, więc zdecydowałam się wyjaśnić parę kwestii i przy okazji uprzedzić, że LEPIEJ NIE BĘDZIE. Zostanie jak jest. Blog był od początku taki trochę bajzlowaty, tu jakieś zaczątki cyklu, tu recenzja, tu jakiś wpis od czapy, tu znowu recenzja. Taki prowadzę tryb życia i to się przekłada na sposób prowadzenia tego miejsca. Mało profesjonalne, wiem, ale czyż nie takie były pierwsze blogi książkowe? I czy nie za to je kochaliśmy?

Na koniec taka moja refleksja -dziś koleżanka i czytelniczka blogów (sama nie bloguje, ale zachęciła mnie do odwiedzenia moich ulubionych lata temu) powiedziała mądre słowa - blogi książkowe zawsze będą niszowe. Nie dlatego, że takiej elitarne, tylko po prostu mniej ludzi czyta niż gotuje. Można sobie patatajać ile sił w kopytach, ale nie wydaje mi się, żeby w ostateczności nawet najbardziej profesjonalny blog książkowy mógł konkurować ze średnio rozgarniętym kulinarnym, filmowym czy lifestylowym. I każde z nas o tym wiedziało, kiedy zakładaliśmy nasze blogi.

Podsumowując, dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem, na wszystkie postaram się indywidualnie odpowiedzieć. Zaskoczyło mnie ile z nich było bardzo rozbudowanych i emocjonalnych - szok, niedowierzanie. Miałam z czasem usunąć tamten post, ale wraz z nim zniknęłyby te komentarze, a chcę je zatrzymać i czytać za każdym razem kiedy odechce mi się prowadzić KC.

Będą za niedługo recenzje. :)

103 komentarze:

  1. Wiesz, tak dzisiaj wracając z egzaminu myślałam nad zrobieniem wpisu o zmianach, jakie zaszły w książkowej blogosferze, m.in. zestawić to, co zaczęłam praktykować pod wpływem innych, a czego wcześniej nie tylko nie było, ale nikomu z ówczesnych blogerów nie przyszło do głowy zrobić. Co jest fajną zmianą, a co niekoniecznie. I Twój wpis tylko mnie do tego motywuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo! I ja jestem w niszy! Ale kurczę jakiej elitarnej niszy!

    U mnie zawsze będą palemki, zachód słońca, bajzel i kilkanaście niezrecenzowanych książek! O!

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty Kochana, to naprawdę mogłabyś pisać trochę częściej - ja tak bardzo lubię Cię czytać, no :)

      Usuń
    2. Czyli w tym blogowym Mozambiku nie jestem sama - zrobimy jakąś tropikalną imprezę zacofanych internetowo :D (nie obrażając Mozambiku).

      Usuń
    3. Maniaczytania - sypię łeb popiołem, poprawię się :)

      Usuń
    4. I ja się poprawię, obiecuję! Na razie powoli, powoli dochodzę do odpowiedniej formy :)

      Usuń
    5. Claudette - myśmy miały co robić w zeszłym roku, nie ma co :/ Teraz czas na relaksik :)

      Usuń
    6. No dobra Dziewczyny - wybaczam Wam ;) I tak będę do Was zaglądać, a za osiągnięcia z zeszłego roku to chylę czoła, bo wiem (nie osobiście, tylko "koleżankowo"), ile to pracy kosztuje i nerwów :)

      Usuń
  3. W takim razie pozdrawiam ze swojej nieprofesjonalnej niszy :) Ja stosuję zasadę "nic na siłę" i jakoś mi z tym dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakąś partię Nieprofesjonalnych założymy? I własne rankingi i nagrody- dla najbardziej nieprofesjonalnego bloga, 100 na wstępie za używanie Comic Sans :D

      Usuń
    2. Tylko nie Comic Sans! Błagam! Moje oczy tego nie zniosą, a uwielbiam recenzje czytać! ;D

      Usuń
    3. To może Arial? Ja mam Ariala. Chyba...

      Usuń
    4. Comic Sans to rzeczywiście niezbyt korzystna opcja dla czytającego. Przecież nie chcemy odstraszać naszych gości ;)
      Aha i podpisuję się pod poniższym komentarzem Maniiczytania. Jeśli robi się coś wbrew sobie, to szybko dopadnie nas zniechęcenie, a blogowanie ma być przecież przyjemnością, a nie obowiązkiem. :)

      Usuń
    5. Ale z drugiej strony - jak ktoś zostanie mimo słabej czcionki, to już coś znaczy, co nie? :D

      Macie wszyscy rację - ma to być przyjemność, a nie obowiązek ciągłego dbania o markę i reputację. Ja takie nieuporządkowane blogi lubię najbardziej, i taki będę prowadzić.

      Usuń
    6. A ja lubię Comic Sans wszędzie :)

      A tak w ogóle to jakiś czas temu zmieniła się wielkość czcionek na blogerze. Teraz "normal" jest mniejsza niż kiedyś i przez to niedowidzę własnych wpisów :( A ta rozmiar większa jest za duża.
      Chyba najwyższa pora wybrać się do okulisty :(

      Usuń
    7. Chyba faktycznie masz rację, teraz jak na to spojrzałam, to trochę mniejsze te literki mi się wydają. Chociaż w mojej czcionce tego i tak nie widać bardzo wyraźnie.

      Usuń
    8. Jak się wciśnie CTRL + to czcionki są większe. Czasem to robię przy niektórych rodzajach czcionek. O oczy trzeba dbać! :)

      Usuń
    9. Notatnik Kaye DZIĘKI!!!!!!!!! Pierwszy raz o tym słyszę (widzę)!
      Ja sobie wszystko będę powiększała :)

      Usuń
    10. Proszę bardzo :) A jeśli chce się zmniejszyć czcionkę, to wciskamy CTRL - :)

      Usuń
  4. Cieszę się, że będziesz pisać dalej. I nawet nie wiesz, jak bardzo lubię zaglądać do Ciebie.
    A dzięki Miejskiemu Wyzwaniu zwracam większą uwagę na miasta, w których dzieje się akcja. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to miłe :) Sporo tych wyzwań teraz jest, więc tu się nawet nie dziwię, że tak niewielu mam "folowersów", ale jak ktoś dzięki temu sięgnie po więcej polskiej literatury nierozlewiskowej to się cieszę :)

      Usuń
    2. A na pociechę ja ze swoim małym wyzwaniem zdążam na ostatnią chwilę. ;)

      Usuń
    3. To super, że już jesteś. Otrząsnęłaś krakowskie piórka i teraz już będzie lepiej, tylko nie przejmuj się, nic na siłę nie ma czegoś takiego co powinnaś robić, masz robic tylko to co tobie na blogu sprawia przyjemność.
      A póżniej w dowód, że myślę o tobie:) dodam link do wyzwania, link z NY. I ciągniemy kochana wyzwanie, ciągniemy. Nie ma tak dobrze. Mnie ono mobilizuje i to bardzo.

      Usuń
  5. To sobie powegetujemy razem :). // Blog jest Twój. To Ty masz się z nim dobrze czuć. I kropka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli są ze mną ludzie, którzy mówią nie rozwojowi? To pokrzepiające, naprawdę :) Dzięki, i święte słowa - mój ci on, ten blog.

      Usuń
    2. Ale ja jestem chyba cofnięta umysłowo. Jak rozwój? Eee ja nawet tapety od x miesięcy nie zmieniam. 2 lata temu, gdy zaczynałam blogować, miałam ambicje na tworzenie cykli. Ze smutkiem (a może i nie) przyznam, iż mi przeszło. Po prostu nie chce mi się. Wolę w tym czasie poczytać.

      Usuń
  6. Rozumiem, że może się odechcieć, gdy się tak patrzy na to wszystko wokół. Najlepiej, jak się niczego nie robi wbrew sobie. Jak ktoś lubi cykle, wyzwania, stosiki, opowieści dziwnej treści i sto innych rzeczy i czuje się z tym dobrze, bo tak lubi - to super. Ale jak czujesz, że robisz to, bo tak może wypada, bo tak może trzeba - to tak się rzeczywiście nie da. I czytelnicy to wyczują, i sama zaczniesz ze sobą walczyć,aż przyjdzie totalne zniechęcenie. Dobrze, że wtedy zawsze znajdą się ludzie, dla których to, co robisz, jest fajne takie, jakie jest i już :)
    Ja też do nich należę, rzadko komentuję, bo i sama miałam pod koniec ubiegłego roku taką 'blogodepresję' ;), ale czytam Cię i zaglądam często i podoba mi się taka 'oszczędność; właśnie.

    A, i Twoje wyzwanie też bardzo lubię, w tamtym roku kilka razy mi się udało przeczytać do niego książki, tylko z recenzjami gorzej, ale powoli zaczynam 'odrabiać' ;)

    Rób swoje tak, jak chcesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem mam taki pomysł dnia, że coś wrzucę, ale wszelka systematyczność jest mi obca i robienie cykli dla mnie to mordęga. Wiem, że może dla czytelników wygodniej, bo zawsze w poniedziałki mogą się spodziewać jednego, ale to trochę jak z McDonaldem - w każdym zakątku globu będzie pewnikiem ten sam hamburger.

      Nawet jak nie masz recenzji, to wrzuć chociaż tytuły przeczytanych książek - może się trafi coś, czego nikt inny nie zna?

      Usuń
    2. Muszę na spokojnie przejrzeć listę przeczytanych i jak nie zgłosiłam w trakcie, to dopiszę oczywiście :)

      Usuń
    3. Maniczytania - mądrze prawisz! Chyba każdy ma taki moment, że czuje przesyt i ma ochotę zamknąc ten blogowy interes. Grunt, żeby blogowanie sprawiało przyjemność, bo jak staje się kolejnym obowiązkiem, to już nie jest tak miło.
      Viv - ciesze się, że nie poddałaś się złemu nastrojowi i "chwili". nie ma blogosfery bez KC, serdeczności dziewczyny!

      Usuń
    4. Ja nie lubię robić czegoś, co ewidentnie nie ma sensu, a tak się ostatnio poczułam jako bloger - jakbym nie miała sensu. Miło mi jednak widzieć, że jest sens. Przy okazji sporo sobie poukładałam, zweryfikowałam priorytety i z powrotem wracam do gry na moich zasadach.

      Usuń
  7. Amen! Już Ty wiesz, że popieram każde Twe słowo tu w niemal stu procentach! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz mnie tu ktoś posądzi o zakładanie sekty ;)

      Usuń
  8. Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, o czym piszesz. To znaczy o tym wszystkim, co się dzieje w blogosferze. Jakaś niedoinformowana jestem. Może dlatego, że wolę czytać książki niż szwendać się po necie bez celu? Bo jak mam cel to połażę, czemu nie. ;) Mój blog jest niszą w niszy i od początku miał taki być. Nie zamierzałam konkurować, naśladować ani kierować się czyimiś wskazówkami. To moje miejsce i będzie takie, jakie jest wygodne dla mnie, a jeśli komuś się podoba to fajnie, zapraszam. I tego się trzymam. :) Czego wszystkim myślącym podobnie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się od początku czułam członkiem blogosfery, a przynależność do grupy dla mnie oznacza, że podejmuję czasem działania takie jak reszta stada. Wyzwania, zabawy, konkursy blogowe to taki sposób na wyjście poza pisanie tylko na swoim poletku. Nie tyle szwendałam się bez celu, ile wchodziłam dalej na swoje ulubione blogi, ale w pewnym momencie zorientowałam się, że nam się cele rozminęły, próbowałam nadążyć, ale teraz widzę, że to nie ma sensu. Wracam zatem do punktu wyjścia, bo tam mi było najlepiej. :)

      Usuń
  9. Wiedziałam, że wrócisz :)
    Wierzę, że tymi komentarzami sprowadziliśmy na Twoją twarz niejeden uśmiech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, prawda, i niejedną łzę osuszyliście :)

      Usuń
  10. Oj Viv, ale my Ciebie lubimy właśnie taką - zmieniaj się jeśli chcesz ale rób to dla siebie. Tak czy siak, my zostaniemy Cię gnębić :)
    Blogowanie na poziomie Kominka to nie jest moje marzenie choć na pewno miło mieć taaaaką wieeelką publikę. Ty masz swój zawód i pracę, ja mam swoje studia - blogujemy o książkach bo to lubimy i tyle. I pewnie zawsze będziemy niszą. Trudno. Ale nie samymi książkami żyje człowiek i czasami chce się podzielić czymś innym, ja najczęściej muzyką bo traktuję ją prawie na równi z książkami. Dobrym serialem też nie pogardzę, więc lubię takie notki na blogach książkoholików bo wiem, że jak oglądają, to nie wszystko, a polecają najlepsze.
    Tak czy siak, masz tu duuuże grono czytelników co znaczy, że świetnie piszesz :)
    A ja zmieniam szablony jak rękawiczki, dopieszczam tego bloga a tam cisza :D
    No i kto tu powinien narzekać? :D Ale ja to lubię, te graficzne zabawy, ten mój blog na którym czasem zbyt kwieciście piszę a dobrze wiesz, że mówię całkiem inaczej. Mój kawałek podłogi, i tyle :) A współprace to takie szaleństwa młodości - było minęło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagle Kominek urósł do rangi guru, a ja nigdy bym o nim nawet nie usłyszała gdyby nie hejterski blog niemodnepolki.
      Zmienianie szablonów nawet codziennie to nie żaden grzech, niezmienianie też nie. Przeraził mnie tylko poziom profesjonalizacji wyglądu, i wpływ tego wyglądu na postrzeganie bloga jako całości. A przecież blog to nie tylko szablon, ale i wypełnienie.

      Usuń
    2. A jak ja żałuję, że tak a nie inaczej nazwałam swój blog! ;) Tylko wtedy nie miałam nawet niebieskiego pojęcia, nie mówiąc o zielonym, kto to Kominek jest.. Po prostu mam w domu kominek i najchętniej przy nim czytam... A teraz to normalnie się boję, że ktoś pomyśli, że to tak specjalnie.. ;))

      Usuń
    3. Ale zapewne i tak znajdzie się ktoś, kto cię uzna za psychofankę ;)

      Usuń
    4. Z naciskiem na psycho! ;))

      Usuń
    5. Generalnie chodzi o sięganie tych wyżyn, gdzie tło musi być białe, ramki proste, kolory najwyżej dwa itd. Sratatata.

      Blog jest TWÓJ, my możemy popatrzeć i jak się spodoba to zostać. Nikomu nie będę mówiła, zrób to i tamto chociaż korci niezmiernie czasami. Każdy jest inny, blogi są różne i tyle. E tam. Profesjonalizm = współprace, ciągnięcie do siebie ludzi = statystyki. Przykro mi, że tego nie mam ale jakoś żyję. Góra książków tu, góra książków tam. Da się żyć :D

      A co do wypełnienia, dla mnie to najważniejsze - i chociaż czasem oczy bolą to czytam, bo to jest ta przyjemność o której nikt nie mówi. Można być świetnym blogerem, którego nie hejtuje się na spotkaniach nieoficjalnych xD, tylko i wyłącznie świetnie pisząc :)

      Usuń
    6. Ramki białe, kolory dwa...eee... to ja mam naćkane jak w ruskim cyrku:)

      Usuń
  11. Dokładnie!
    Marta Kusz ma rację! To Ciebie mam w ulubionych, a żadnego z wygranych blogów nie! Tamtych nie ogarniam. Tutaj czuję się jak u siebie. Tutaj jest mi dobrze.
    Wiem, że mało się odzywam, ale też i mniej siedzę na blogach. Czasem nadrabiam zaległości z całego tygodnia na kilkunastu blogach to nawet na komentowanie czasu nie starcza.
    Nic nie zmieniaj, pisz jak zawsze. I broń Boże nie zmieniaj tła na biały (tzn. brzegów) :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW, teraz zrobiłaś mi dzień :) Krakowskie Czytanie nigdy nie będzie białe, nigdy! Nie po to skrollowałam tła przez 15 min, żeby teraz zmieniać. :D
      Też tak czasem mam, że po kilku dniach usiłuję ogarnąć 10 blogów, a tam nie wiadomo jakie zaległości. Nie wiadomo wtedy czy wrzucać jeden komentarz zbiorczy i czy 5 pod każdym postem ;)

      Usuń
    2. Miło słyszeć, że ma się rację <3 W końcu! :D

      Usuń
  12. Cieszę się, że wróciłaś :)

    Wydaje mi się, że za bardzo się przejmujesz. Podejdź do tego na luzie, w końcu bloga prowadzi się dla przyjemności. Na moim blogu są głównie recenzje, czasem relacje z targów. Nie tworzę żadnych cykli ani wyzwań. A wygląd zmieniam co jakiś czas, bo mi się nudzi, a nie po to, by podążać za modą. Z tego też powodu nie włączyłam disques, bo wszyscy tak robią. Mogę zatem powiedzieć, że też zostaję w tyle i dobrze mi z tym ;)

    Co do konkurencyjności jest to niezdrowy objaw. I trochę bez sensu wklejać cokolwiek, byle mieć wpis każdego dnia. To dla mnie tzw. zapchajdziury. Nie powinnaś zmieniać nic w blogu wbrew sobie, bo trzeba "nadążać za konkurencją" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - za bardzo się przejmuję, to jest mój wielki problem i wylewa się on nawet na bloga. Mnie też martwi ten cały bieg po zdrowie i traktowanie innych jak konkurencji. Mam to na co dzień i myślałam, że książkowi blogerzy będą od tego wolni.

      Usuń
  13. No i w końcu coś rozsądnego w sieci się pojawiło. Obserwuję dokładnie to samo co ty ostatni. I sama się zastanawiałam "czy jest sens to dalej ciągnąć?". Nawet czytać się czasem odechciewa. Na blogach pojawia się więcej wpisów właśnie lifestylowych niż typowo książkowych. Też próbowałam się w tym odnaleźć, ale za dużo czasu poświęcam życiu realnemu, by poza czytaniem wieczorami mieć jeszcze czas na nieustającą walkę w sieci o publikę. Czytam więc książki, piszę recenzję, wrzucam na bloga. Jak mi wpadnie coś do głowy - to o tym dodatkowo napiszę. Jak chce coś zareklamować - zareklamuje. Jak chce wziąć udział w wyzwaniu, wezmę i może o nim wspomnę. Ale nic na siłę... Jak ktoś będzie chciał do mnie zaglądać, to będzie zaglądać, a jak nie... cóż, świat się nie zawali, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dla niektórych takie deklaracje pozostawania w plejstocenie nie są rozsądne, ale dla mnie stało się koniecznością oddzielenia tego, czego chcę, od tego, co czułam, że muszę robić. Dobrze wiedzieć, że się nie jest w tym wrażeniach odosobnionych, bo jednak w takich sytuacjach trudno o obiektywizm. Bo może przesadzam? Ale wydaje mi się, że nie przesadzam, że się porobiło, i nie wszystko to jest do końca zdrowe.

      Usuń
    2. nie przesadzasz. Ja się ciągle zastanawiam - czy czytanie wymaga zrzeszania? Co to ma być, razem raźniej? Czytam dla siebie, piszę dla ludzi, którzy chcą poczytać, a nie mają pewności po co by tu sięgnąć. Dużo się we mnie jakiejś takiej dziwnej irytacji uzbierało, ale nigdy nie mam dość odwagi, by ją wywlec na zewnątrz... a może nie słusznie?

      Usuń
    3. Też nie miałam dość odwagi, też się we mnie nazbierało, aż wczoraj wybuchło i o mało co nie zniszczyło bloga. Myślę, że warto czasem napisać, co nam się nie podoba, zamiast czekać, aż wyrośnie mur między profesjonalnymi i hobbistycznymi, i potem tylko będzie, gdzie stało ZOMO i kto tam teraz stoi ;)

      Usuń
  14. Droga Viv! Bardzo się cieszę, że zamknięcie potrwało krótko. :) Pozwolisz, że ja też się na tę tropikalna imprezę wproszę i posiedzę cichutko? Wygląda na to, że wysiadłaś na przystanku, na którym ja tez jestem ;))
    Może wiele nie komentuję, ale czytam. Nawet nie wiesz ile razy w ubiegłym roku przymierzałam się do Twojego wyzwania, zerkałam u Ejotka na Jej podsumowanie - ma w zakładce miesiącami wszystkie miasta i dopasowywałam przeczytane książki. W sumie sporo ich pasowało :) Nie napisałam, bo bałam się, że nie ogarnę, tego do czego się już zobowiązałam. Ale kibicowałam! :)
    Dla mnie blog z założenia jest tylko hobby, nie piszę nawet o każdej przeczytanej książce, mam frajdę z rozmów z kilkoma blogerami, miałam okazje porozmawiać z paroma autorkami dla których nie byłam anonimową czytelniczką i wcale nie chcę "profesjonalnieć". Duże Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak teraz czytam te komentarze, i wychodzi na to, że kogoś to wyzwanie obeszło, to się naprawdę cieszę, że je zrobiłam. Już kij ze statystykami, ale jak się ktoś w swoim towarzystwie bawił, to dla mnie to sukces :)
      Wstyd mi że u mnie ten bajzel się przełożył na wyzwanie - faktycznie, znalezienie początku i zasad graniczy z cudem, tu muszę popracować, nie ma gadania.

      Usuń
    2. O masz babo placek! To ja nie po to, by Cię w jakiś wstyd wpędzać!
      A propos odwagi - jestem pełna podziwu za ten komentarz u oisaja, konkretnie, rzeczowo i z klasą. Dziękuję Ci za niego! :))

      Usuń
    3. A bo mnie gość zdenerwował takim prymitywnym tekstem "co najwyżej recenzencki". Ekspert się znalazł, a nawet nie wie, o czym pisze.

      Usuń
  15. Viv ja nie pędzę za tłumem Na blogu zamieszczam jedynie recenzje, stosiki i podsumowania - i tyle. Nie zamieszczam zapowiedzi, nie robię cykli itp. Czytanie książek, recenzowanie ich zajmuje mi naprawdę sporo czasu, a mam również dom, który muszę ogarnąć, drugi blog, który trochę pozostawiłam samemu sobie :( Oprócz czytania wyszywam, tworzę biżuterię. Bloga "Z książką w dłoni" założyłam aby pisać o książkach które przeczytałam.

    Także jeśli pozwolisz to przyłączę się do ciebie i razem sobie posiedzimy na tych obrzeżach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się czasem zastanawiam, jak niektórzy z was dają radę - dom, dzieci, praca, inne zainteresowania i na dodatek jeszcze blog lub dwa. A potem czytam wypowiedź znanej blogerki modowej, która nie robi nic tylko prowadzi tego bloga, że jeden post zajmuje jej kilka godzin z życia. A my tu ogarniamy w kwadrans. :D A i tak wychodzi lepiej niż większość tych profesjonalnych blogów modowych, urodowych czy kulinarnych. To chyba tylko pasja i miłość do całego tego zestawu życiowego daje siłę.

      Usuń
  16. Powodzenia i frajdy :)
    Janek samo ZUO czyli, białe tło, trzy kolory na blogu, regularne notki i brak palemek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiochę po prostu odstawiasz, od co :D

      Usuń
    2. Chyba zaskoczona tym nie jesteś :) Ranczo czytaj,nie marudź :)

      Usuń
  17. Moja droga, a co się przejmujesz innymi. Każdy ma swojego bloga i niech robi na nim co mu się żywnie podoba i nikomu nic do tego. Twój blog Twoja sprawa, a to co robisz jest fantastyczne, recenzujesz to co Cię interesuje, nie napalasz się na setki egzemplarzy recenzenckich, podchodzisz do swojej pasji tak jak się powinno, a nie na zasadzie konkurencji i to jest właśnie wspaniałe u Ciebie. Każda konkurencja kiedyś się wypala, bo jest w 90% nastawiona na pieniądze i sukces, a nie na robienie tego co się kocha, a to jest właśnie podstawa każdego sukcesu:) A tzw. lifestyle podobno odchodzi do przeszłości, za to blogów książkowych jest coraz mniej. Z mojej listy czytanych kilka zniknęło, zamknęło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy, a Ty, ja i jeszcze spora grupa moli książkowych trwa, bo robi to co kocha:) Powodzenia, mniej nerwów i dużo przyjemnych lektur (może jakiś kryminał? zamordujesz kogoś wirtualnie od razu lepiej się poczujesz).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zaczęłam sobie kolejną z cyklu Gerritsen podczytywać, może faktycznie to mi złagodzi obyczaje ;). Też zauważyłam, że parę blogów, które śledziłam, zniknęło z anteny, ale w ich miejsce powstały nowe, wartościowe. A ja póki co trwam, chociaż już naprawdę przedwczoraj mało brakowało.

      Usuń
  18. Nie powinnaś się przejmować takimi "drobnostkami" - pamiętaj też o tym, że czytelników masz na pewno zdecydowanie więcej niż komentujących - chociażby taka ja, która może z drugi raz się odzywa, ale podczytuje w miarę systematycznie. :) Mam kilka ulubionych blogów, do których zaglądam niemal codziennie, i są to zdecydowanie blogi książkowe, ale to dlatego, że czytanie to moja pasja, a lifestyle już niekoniecznie. ;)
    Życzę dużo wytrwałości i nieprzejmowania się błahostkami.
    Pozdrawiam, Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja się tu przyłączam, jest mnóstwo osób, które czytają a niekoniecznie komentują i stąd wydaje się, że ich nie widać, ale one są i będą, bo lubią Ciebie i Twojego bloga:)

      Usuń
    2. O dokładnie tak. Dobrze mówią! :)

      Usuń
    3. Sama tak robię - odwiedzam a nie komentuję, bo czasami mimo, że recenzja świetna, po prostu nie widzę sensu zostawiania kolejnego "Fajna książka, na pewno przeczytam", mimo, że byłoby to szczere.
      Trochę mnie tylko podłamało kiedy pisałam posta dłuższą chwilę, czekałam na odzew, a jedyne czego się doczekałam to jeden komentarz, że mam błąd ortograficzny w drugim akapicie :D

      Usuń
    4. aa tam, potraktuj to humorystycznie. Też mam momenty załamki, kiedy recenzuję naprawdę fajną, ale mało znaną książkę i są pod nią dwa komentarze a i wejść na stronę jest niewiele, tymczasem przy setnej recenzji książki opisanej już przez wszystkich są setki wejść i kilkadziesiąt komentarzy.

      Usuń
  19. Rzeczywiście Twój wpis mnie zaskoczył bo nie wiedziałam o co chodzi. Ale ciesze się, że jednak zdecydowałaś zostać. Przyznam Ci się, że Twój blog jest jednym z Twoich ulubionych. Nie wiem dlaczego, ale po prostu dobrze się tu czuje. Sama nie przepadam za różnymi nowinkami na blogach i wtedy zaczynam je omijać. Nie powinnaś się porównywać z innymi bo przecież każdy blog jest indywidualny. A Twój jest naprawdę świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak miło mi to czytać, bo wiem, że byłaś jedną z pierwszych osób, które tu zajrzały. Tez lubię ciebie czytać, żałuję, że ostatnio mało mam ku temu okazji, ale jak tu już parę osób pisało - czasem życie gotuje tyle innych atrakcji, że na pisanie na blogu nie ma już czasu. Ale pozostaje mi liczyć na to, że obie przetrwamy te próby :)

      Usuń
    2. Też na to liczę. Ja miałam okres, kiedy w ogóle nie pojawiałam się na blogu. Całe szczęście powoli się to zmienia. Ty również sobie poradzisz, będę trzymała kciuki.

      Usuń
  20. Rób tak, by Tobie było przyjemnie prowadzić stronę. Nie dostosowuj się na siłę. Zmiany są dobre, rozwój też - ale wtedy, kiedy pasuje nam to, w jakim kierunku zmierzamy. Kominkiem się nie ma co inspirować, jego rady są nastawione na hajs. A my blogujemy z pasji. Wiem, że nawet za robienie tego, co się kocha, ludzie czasem chcą pieniędzy, ale nie wszyscy. Nie my. Nam zależy na czymś innym i to jest cholernie fajne.

    Bardzo dobrze, że wróciłaś. Nie czytam Cię regularnie i chyba nigdy nic nie skomentowałam, ale podoba mi się bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kominek jak dla mnie jest słaby - słabo pisze i ma dziwne podejście do niektórych kwestii, a nade wszystko jest nastawiony, jak piszesz, na hajs i na fejm. Dlatego nie rozumiem fascynacji tym panem, i nie załapałam w którym momencie jego wytyczne stały się wiążące.

      Naprawdę się cieszę, że mnie tu odwiedzasz, nie chodzi mi o te setki komentarzy pod każdym postem, chociaż każden jeden sprawia olbrzymią frajdę. Nie ma obowiązku ani komentować, ani tym bardziej klikać na tą mistyczną instytucję z boku "Obserwowani", bo szczerze mówiąc jej sens przy blogrollu jest dla mnie wciąż niejasny ;)

      Usuń
  21. Chwała Bogu. Ja myślałam, że to coś poważnego a to zwykły dołek psychiczny.
    Ja Cię doskonale rozumiem, gdyż mam podobnie, jak widzę jak się blogi rozwijają, ale to nie może kierować nami, które chcemy po prostu tu sobie pisać o czym chcemy, a głównie o książkach.
    Też się nieraz zastanawiam co ja tu robię, gdy czytam Wasze teksty o książkach.
    Ale potem sobie mówię, że przecież nie o to mi chodziło jak zakładałam blog. Ma to być rozrywką, przyjemnością a nie miejscem, w którym będę się stresować.
    Viv, Ty rób swoje tak jak do tej pory, przecież masz wielu czytelników, którzy poczuli by się zawiedzeni, gdyby Twój blog przestał istnieć. Co innego gdybyś na prowadzenie go nie miała czasu, ale i wtedy byłaby odskocznią od codziennych trosk, gdyż tym powinien być.

    Głowa do góry. Jesteśmy z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie rób sobie nic z ewentualnych przytyków.

      Usuń
    2. Jak zaczynałam czytać blogi ot tak właśnie było - kilkoro ludzi, którzy w prawdziwym życiu zajmowali się przeróżnymi rzeczami: leczyli, nauczali, gotowali i wychowywali dzieci. Emigrowali do Anglii i z niej wracali. Każdy miał jakieś swoje życie, a oprócz tego czytał książki i o nich pisał. I ja też tak chciałam, i tak chcę dalej. Nie zamierzałam sobie utrudniać życia, zakładać firmy i przywiązywać się do laptopa. A potem jakoś dałam się wciągnąć w wir wydarzeń i nagle zorientowałam się, że biorę udział w wyścigu, tyle, że nie wiem dokąd, nie wiem po co i jeszcze mam złe buty.
      Nie o to idzie, żeby każdy bloger był teraz młody, wykształcony i z wielkich miast. Bo jak ludzie są podobni, to czytają podobne książki i myślą podobnie, a co jest w tym ciekawego? Ciekawe jest to, że są książki, o których istnieniu nie wiedziałam, a teraz wiem dzięki tobie, jak bogaty jest rynek książki katolickiej. Nie sięgam po tą literaturę, ale teraz wiem, że jest, i że jest różnorodna. Dwudziestolatkowie z Wawy z wykształceniem w zakresie PR by mi o tym nie napisali. :)

      Usuń
    3. I na tym polega urok blogów.
      Ja już prawie nie zaglądam na blogi typowo recenzyjne, takie blogi po jakimś czasie nużą.
      A sama też się zapędziłam choćby w wyzwania, a teraz wyhamowywuję, gdyż to też nie ma sensu, gdyż ogranicza w czytaniu tego na co się w danym momencie ochotę.

      Usuń
  22. Viv, wybacz, ale zacofani blogerzy nie osiągają jednym wpisem ponad 60 komentarzy... Coś Ci nie wyszło ;-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaliczyłam taki fail, że szkoda gadać... Miałam się tu pogrążać w samotności i marazmie i zrywać tylko te pajęczyny z drzwi, a tu taka niespodzianka ;)

      Usuń
  23. Ufff... choć część tych komentów przecztałam i nawet widziałam że o mnie wspomnienie było :)

    Viv, nie znikaj, bo Twoja część świata i możesz robić swoje a czytelników widzisz ile masz!
    Ja nawet jakbym chciała pobawić się z tłem (nie umiem i nie mam czasu), szablonem (jak wcześniej) czy czymś tam jeszcze to zwyczajnie wolę poczytać.
    Wyzwania mnie motywują do sięgania po książki stojące na półkach, żeby ich nie odkładać wciąż na później. Ale jak sama wiesz i tutaj przystopowałam.
    Na wiele rzeczy nie mam czasu, czasem i ochoty. Co mi po pięknym szablonie na jakimś blogu jak czytać nie ma co.
    A notek o nowościach, zapowiedziach, i innych cosiach też nie mam, nie mam kiedy poszukiwać newsów. Wystarczą mi recenzje, stosiki i czasem inna notka na którą mam czas i ochotę. Jak ktoś nie chce to nie musi mnie czytać. Prawda?
    Skąd człowiek miałby brać tyle czasu żeby czytać, pisać recki, komenty u innych, ogarniać fanpejdże (ja nie mam) publikować codziennie posta i jeszcze normalnie żyć?? Ja odpadam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem skąd niektórzy mają na to czas i siły, podziwiam, ale neguję stwierdzenie, że blogi bez tych wszystkich cudawianek są gorsze, mniej wpływowe, mniej znaczące i w ogóle to jest tylko zabawa, a tam jest POWAŻNA SPRAWA. Ja już też odpadam, i zrobiło mi się lepiej, kiedy o tym napisałam.

      Usuń
  24. Jak mi ktoś zgrabnie wplata w notkę frazeologię z poematu Kochanowskiego, to jak można nie czytać takiego bloga o literaturze? ;) Ma być szczerze, wiarygodnie i inteligentnie, jak w książkach, a tego w "Krakowskim czytaniu" nie brakuje. A więc do dzieła, w bajzlu i bałaganie, z niezmiennym layoutem - tak czasem łatwiej się odnaleźć i skupić po prostu na książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że się nie spodziewałam, iż również Ciebie mam wśród czytelników :) I drugie zeznanie - musiałam od nowa przeczytać swoją notkę żeby znaleźć tego Kochanowskiego... Jak to się czasem używa bezwiednie frazy nie pamiętając, kto ją wymyślił!
      Ja nawet na zmiany na lepsze reaguję alergią, nie lubię zmian po prostu, taka cecha. Za to lubię bajzel, i blog odzwierciedla te moje cechy :)

      Usuń
    2. Ja sporo blogów poznałem dzięki Oisajowi i zadecydowałem, które warto śledzić. Tak więc od jakiegoś czasu przeglądam regularnie Twoje wpisy, choć jak dotąd siedziałem raczej cichutko ;)
      A Pana Kochanowskiego odnalazłem, bo czytałem ostatnio co nieco o jego "muzowych" manifestach. Dobrze jest uczyć się od siebie nawzajem.
      W kwestii zmian: prawidłowe podejście. Po co zmieniać coś, co jest dobre i sprawdzone? Blogi czyta się najlepiej, kiedy tętnią charakterem ich twórców. Może to zbyt idealistyczne spojrzenie, ale na pewno cenne :)

      Usuń
    3. Coś dobrego jednak ten Oisaj zrobił dla świata... ;)

      Nie wiem czy zbyt idealistyczne, ja mam podobne odczucia. jak wchodzę na bloga i nie wiem, czy to strona wielkiej korporacji czy praca dyplomowa na grafice i designie, czy po prostu blog, to czuję się nieswojo. No i parę razy zdarzyło mi się pomylić blogi ze sobą, bo były bardzo podobne. O dziwo nie zdarzyło mi się to nigdy z trzema blogami mającymi ten sam szablon z łąką w tle - po prostu ich autorki były tak różne, że tło nie grało roli :)

      Usuń
  25. Chyba najważniejsze, żeby w tym całym pędzie nie zatracić samego siebie... Jakiś czas temu przestałam zliczać odsłony, porównywać, zazdrosnym okiem patrzeć na perfekcyjne, nigdy nie rozłażące się szablony i listy przeczytanych książek. Też nie nadążam, ale całkiem niedawno życie kazało mi zrewidować swe oczekiwania i pragnienia wobec blogowania i uznałam, że wcale nie chcę się ścigać. Zaglądam tam, gdzie lubię, raz na jakiś czas zostawię po sobie ślad, bez przymusu, bez zadęcia, bez zadyszki. To nie o to w tym wszystkim chodzi. I choć wczoraj było u Ciebie naprawdę dramatycznie, to w sumie nawet się teraz cieszę, że widzę tu te same refleksje i podobne nastawienie - nie tylko u Ciebie, ale i w tych licznych - o cudzie - komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mam, że co z oczu to z serca, a prawdę powiedziawszy, w środę zrobiło mi się tak nieprzyjemnie, że na prawdę zamierzałam już więcej nie pisać. A że przy okazji zrobiła się ciekawa dyskusja, to tylko dziękować :)

      Usuń
  26. Ha, przedarłam się przez komentarze! Gęsto tu, aż maczetą drogę sobie wyrąbywałam, po drodze zapomniałam, co chciałam powiedzieć, głupia skleroza, głupia.

    No to pisz tu dalej, no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gęsto się zrobiło, to fakt, pierwszy raz muszę jechać suwakiem w dół żeby trafić na ostatnie komentarze :) Ale niesamowite widzieć w jednym miejscu tych wszystkich blogerów, których odwiedzam i lubię, piszących, że też nie chcą zmian. Pocieszające, w tym pędzącym świecie. :)
      Będę pisać :)

      Usuń
  27. Pisz :-). Ja tez zaglądam,chociaz ostatnio tez okoliczności zyciowe sprawily, ze zaniedbuje i swojego bloga, i czytanie innych.
    Btw. mój blog tez z tych niszowych, CHLIP ;-))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo tak to jest gdy bloger ma jeszcze jakieś życie poza netem. takie blogi są autentyczne, o wiele bardziej niż te prowadzone przez osoby, których zawodem jest pisanie bloga. Co taka osoba wie o życiu, że tak się rozpisuje o lifestyle'u, skoro wszystko co robi, robi po to, by później opisać to na blogu. Książkę czyta, bo wydawnictwo dało, tablet opisuje, bo producent przysłał, płaszczyk nosi, bo ma współpracę z firmą. Błędne koło.
      Nie płacz, że niszowy, przez przypadek z mainstreamu przeszłyśmy do kategorii hipster :D

      Usuń
  28. będę sobie wegetować blogowo gdzieś na obrzeżach Wielkiego Świata, jak ktoś tu chce ze mną posiedzieć, to szczerze zapraszam...
    ładnie powiedziane. I ja odczuwam podobnie. Nie bardzo mam ochotę uczestniczyć w tych wszystkich napinkach, konkursach na najlepszy blog, na zdobycie kasy, największej ilości odwiedzin, komentarzy itd.
    pozdrawiam i będę zaglądał na pewno. Dla mnie jednak liczy się treść a nie tylko popularność

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że życie wielu z nas oferuje w realu wystarczającą ilość emocji związanych ze ściganiem się i konkurowaniem - w pracy, w szkole, na uczelni, w innych środowiskach. Nie da się całe życie brać udziału w jakimś wyścigu, bo coś pójdzie w systemie i koniec.
      Staram się każdy tekst pisać lepiej niż poprzedni. Tyle mogę zaoferować bożkowi rozwoju, co do tematyki to pewnie nic się nie zmieni :)

      Usuń
    2. ważne żeby było szczerze, a że nie "pod publiczkę" to nawet lepiej

      Usuń
  29. Aaa! No nie wierzę, nie ma mnie u Ciebie parę dni, a Ty w tym czasie zdążyłaś "zamknąć" bloga i (na szczęście ;) na nowo go "otworzyć". Mój blog też jest niszowy i jeśli Ty ze swojego chciałaś zrezygnować, to i ja powinnam, bo też się czasami czuję przytłoczona tymi wszystkimi "profesjonalnie" prowadzonymi blogami z nieskazitelnym wyglądem, ogromem recenzji, mnóstwem obserwatorów, komentarzy, wyświetleń i choinka wie czym tam jeszcze. Niestety ja nie mam ani takich zdolności, ani czasu, by bawić się w prześciganie innych, bo przecież też nie o to w tym wszystkim chodzi. Blogowanie ma być pewną pasją, czymś przyjemnym i dającym satysfakcję, więc jaki sens zamieniania tego w bezsensowną gonitwę za... No właśnie, za czym? ;) Sama widzisz ile osób do Ciebie zagląda, pomimo (a może właśnie dla ;) tego całego "bajzlu", który tutaj masz. Ja też często wpadam, czasem z dłuższymi przerwami, bo mam ostatnio wiele zajęć, ale odwiedzam Cię i odwiedzać będę, bo mi się tu u Ciebie podoba i lubię czytać Twoje teksty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tempo faktycznie mam zabójcze, ale powiem ci, że emocje też były niczego sobie. mam nadzieję, że już mnie nic takiego nie ogarnie, bo nie wyobrażam sobie życia bez blogowania. Też lubię do ciebie zaglądać, bo masz tak jak ja - trochę tego, trochę tamtego, tu książka, tu film, tu wyzwanie - moje klimaty :) No i urodziły się nasze blogi jakoś tak dzień po dniu :).

      Usuń
  30. 100 komentarz, a co! ;)
    Viv, dziękuję za ten manifest! Po poczytaniu co Zombie Samuraj myśli o blogach książkowych (w radach Rate my blog!) przyszłam tu, by upewnić się, że nie jestem sama ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo! Doskwierało mi to 99 :D

      Nie jesteś sama, ja też cały dzień podczytuję co się tam wyprawia, nie tylko w wątku Tramwaju, ale i innych, i łapię się za głowę. Czy tylko mnie te dyskusje wydają się chwilami od czapy?

      Usuń
    2. Książek nikt nie czyta, blogi książkowe to ****owy pomysł, po prostu dziwna jestem...
      Ja trochę poczytałam (oczywiście wszystko przez Oisaja ;), przyszłam tu i już mi lepiej :))

      Usuń
    3. Miło mi :) Zapraszam w chwilach zwątpienia :)

      Usuń