O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 20 września 2014

Bardzo wolne czytanie

Czytałam Shirley przez ponad pół roku. Normalnie taki początek oznaczałby, że książka mi się nie podobała, była słaba, niezbyt wciągająca, wręcz nudna.  Ale tym razem fakt wolnego czytania nie był spowodowany jakością książki. Po prostu – Shirley to książka do powolnego czytania.

Slow reading czyli „wolne czytanie” to ruch, który powstał wraz z innymi, podobnymi określeniami – slow food, slow fashion itp. w odpowiedzi na coraz intensywniejszy tryb życia współczesnych ludzi. Z jednej strony nowoczesne sposoby komunikacji i Internet  pozwoliły nam na rozciągnięcie naszych terminarzy w sposób niedostępny jeszcze sto lat temu, z drugiej przeszliśmy do drugiego ekstremum i teraz w ciągu dnia musimy zmieścić pracę, studia podyplomowe, kurs językowy, rodzinę, jedzenie, spanie, siłownię, rozrywkę, zakupy i jeszcze się zastanawiamy nad spotkaniem w spółdzielni mieszkaniowej. W mojej pracy powiedzonko „na spokojnie” stało się już firmowym żarcikiem. Żyjemy szybko i wszystko chcemy robić szybko – szybko zjeść w Maku, szybko kupić potrzebne produkty przez Internet, szybko dojechać od punktu A do punktu B, szybko wyrzucać ciuchy sprzed 6 miesięcy i zastępować je nowymi. I czytać chcemy szybko, stąd zdanie „szybko się czytało” zdaje się obecnie najlepszą z możliwych rekomendacji. Wiem, bo sama często tak piszę, i sama sięgam po książki, które ‘czyta się szybko”. I nie ma w tym nic złego, że sięgamy po „szybką” literaturę, jednak nie tylko takie książki warto czytać. Szybka fabuła nie zawsze bowiem idzie w parze z pięknym językiem, długim opisem emocjonalnych przeżyć bohatera czy dygresjami autora na tematy społeczne. Albo chociaż z bogatym, rozbudowanym zdaniem wielokrotnie podrzędnie złożonym, z rzadko używanymi wyrażeniami, z idiomami i odniesieniami do innych dzieł kultury. Bo przecież można napisać to szybciej.

Stąd też coraz częściej pojawiają się idee, by od czasu do czasu poczytać coś wolno – wybrać opasłe tomiszcze, coś, co od lat kurzy się na naszych półkach, cos, co powstało w poprzednim stuleciu, lub coś, co napisano nie dawno, ale traktuje o trudnych tematach i jest napisane takim właśnie wyrafinowanym, bogatym językiem, który zwyczajnie należy powoli czytać. Kilka miesięcy temu przeczytałam na blogu Padmy „Miasto książek” jej plan na powolne czytanie. Nazywa się Misja:Miasteczko i polega na powolnym przeczytaniu sporej knigi Miasteczko Middlemarch. Pod pierwszym postem zapowiadającym to jednoksiążkowe wyzwanie sporo znalazło się głosów poparcia i zainteresowania – wygląda na to, że wielu z nas jest już zmęczonych szybkim przelatywaniem przez kolejne tytuły i odznaczaniem przeczytanych książek, i pragnie zatopić się na kilka miesięcy w jedne j i tej samej lekturze.

Bo takie czytanie to inne czytanie. Zauważyłam, że przy dłuższym okresie spędzonym nad jedna powieścią nawiązuję szczególną więź z bohaterami, inną, niż gdy lektura trwa dwa dni. Kiedy wracam do domu, myślę nie o tym, że sobie poczytam, ale o tym, co też nowego wydarzyło się u moich starych znajomych. Nie chodzi już o sam akt czytania, ale o czytanie o… Cały mój umysł przestawia się na inne tory – język zaczyna dostosowywać się do tego, jakim napisana jest powieść, myśli same krążą wokół jej tematu, a czytanie tej konkretnej książki to cała procedura – nie ma mowy o podczytywaniu po jednej kartce w poczekalni, czy wciskanie się z nią w duszny autobus. Musi być na to chwila spokoju, wydzielony moment lud dwa w ciągu dnia, ulubiony fotel, względna cisza, herbata, kawa, ciasteczko, ewentualnie kot na kolanach (dla posiadających kota). To nie tylko czytanie, to Relaks, przystanek w ciągle pędzącym przed siebie życiu, mała celebracja życia. I przypomnienie, dlaczego tak naprawdę lubimy czytać.


Ten tekst miał być recenzją Shirley Charlotte Bronte, jednak w akcie powolnego pisania stał się tekstem na temat powolnego czytania. Recenzją będzie następny tekst, na który zapraszam już jutro. Na spokojnie.

10 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy pomysł. Delektowanie się lekturą to taka mała celebracja słowa pisanego. Spodoba mi się to. Może i ja wybiorę, jakiś klasyczny tytuł, na który dotąd nie znalazłam czasu, a którym marzę od lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dawniej tak czytałam lektury szkolne, nie tyle dlatego, że tak chciałam, ile po prostu niektóre mi się strasznie dłużyły. Ale teraz, po latach, stwierdziłam, że nie ma w tym nic złego, a nawet jest to bardzo przyjemne doznanie, a wspomniany post Padmy dodatkowo mnie zainspirował.

      Usuń
  2. Tak właśnie czytam "Ulissesa", powoli, delektując się bogatym językiem, próbując odkryć kolejne nawiązania do kultury. Niestety, na taka przyjemność znajduje czas raz na dwa lata. A tak to jak zwykle, ksiazka przeczytana w dwa-trzy dni i zaraz następna. Od dłuższego czasu szykuje się na powolne smakowanie "Listów" Tolkiena, ale kiedy znajdę na to czas? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ulissesa" raczej nie zamierzam przeczytać, czuję, że mnie ta lektura przerasta, przynajmniej na chwilę obecną. Za to "Listy" Tolkiena bardzo bym chciała kiedyś właśnie tak powoli, bez pospiechu czytać kilka miesięcy. Z czasem faktycznie jest problem, ale ja tą "Shirley" czytałam przez kilka miesięcy, a w tym czasie robiłam przerwy na "szybkie" książki. I za jakiś czas znów tak zamierzam :)

      Usuń
  3. Nie potrafię czytać powoli. Od zawsze tak mam i to się chyba nie zmieni. I chociaż uwielbiam "grubaski", to jeżeli czytanie któregoś rozciąga się ponad 3 tygodnie, to mam ochotę, że czytam ją już wieki i zaczyna mnie to wkurzać. Czytanie kilka miesięcy brzmi więc dla mnie jak koszmar. Ten typ tak ma i nic na to nie poradzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bywa :) Aczkolwiek może warto się przeprogramować, czytałam ostatnio ciekawy artykuł o zaletach wolnego czytania dla naszej pamięci i redukcji stresu. :)

      Usuń
    2. Możliwe, że warto, ale za diabła mi nie wychodzi. Próbowałam ze 2 czy 3 razy i niszto. No cóż, zmuszać się nie będę, bo to by mi dopiero zabiło resztę przyjemności :D

      Usuń
  4. "To mam ochotę" = "to mam wrażenie"

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, wraz ze zwiększeniem tempa życia, zwiększa się też tempo czytania i czasami mam wrażenie że tylko "odhaczam" kolejne tytuły. Ale od pewnego już czasu zawsze poczytuje drugą książkę, którą czytam tylko w domu, po parę - parenaście minut. Może nie schodzi mi się z nią pół roku ;), ale na pewno koło miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry, ja wolę wolniej czytać.

    OdpowiedzUsuń