Czytałam Shirley przez
ponad pół roku. Normalnie taki początek oznaczałby, że książka mi się nie
podobała, była słaba, niezbyt wciągająca, wręcz nudna. Ale tym razem fakt wolnego czytania nie był
spowodowany jakością książki. Po prostu – Shirley
to książka do powolnego czytania.
Nie, nie macie deja vu, a ja nie wkleiłam drugi raz tego
samego tekstu. Teraz już będzie sam konkret: co, kto, gdzie i po co. Mniej
więcej. Kto? Charlotte Bronte. Co? Powieść pt. Shirley. Gdzie? W Wielkiej Brytanii, obviously. A po co? A po co
się pisze książki?
Shirley to sporych
gabarytów powieść obyczajowa, która z jednej strony wpisuje się w klimat
czasów, w których powstała, a z drugiej strony jest niezwykle nowoczesna –
wiele zdań z niej można by potraktować jak bardzo mądre feministyczne hasła –
aż trudno uwierzyć, że autorka, która je stworzyła, żyła w XIX wieku. Obok
zwyczajów i obyczajów epoki wiktoriańskiej mamy tu też komentarz
gospodarczo-polityczny do aktualnych wydarzeń w Anglii i Europie – rewolucja
przemysłowa pozbawia robotników pracy, ci z kolei swoją złość obracają przeciw
właścicielom zmechanizowanych fabryk i przeciw samym maszynom. Sytuacji nie
ułatwia blokada kontynentalna, a bohaterowie w przewie między lokalnymi
wydarzeniami śledzą pochód Napoleona na Rosję i działania brytyjskiej floty,
licząc na rychłe otwarcie portów. Charlotte Bronte nie staje tutaj po żadnej ze
stron – arystokracja, duchowieństwo, fabrykanci i roto nicy – oni wszyscy mają
wady i zalety, każde obarczone jest winą na zły stan rzeczy, ale i każde na
swój sposób cierpi, zaś wśród nich są zarówno nicponie i nieroby, jak i ludzie
uczciwi i prawi.
Shirley to tak
naprawdę serial. Dziwnie to brzmi, ale tak właśnie jest. Powieść podzielona
jest na rozdziały (WOW – szok, co nie?), z których większość opowiada jakąś
oddzielną historię, która często nie ma później związku z główną fabułą. Od
początku do końca pojawiają się na scenie nowy bohaterowie, a starzy odchodzą w
cień, chociaż wciąż gdzieś tam przemykają w tle. Początkowo myślałam, że
autorka celowo wprowadza tylu „głównych” bohaterów i że te wszystkie opowieści
będą miały swój grande finale, zanim
podłapałam konwencję, z jaką stworzona jest Shirley.
Wiecie jak to jest w serialach obyczajowych – jest jakaś główna fabuła,
która rozwija się z każdym kolejnym epizodem, ale głównym tematem za każdym
razem jest co innego – raz Święta, raz czyjaś choroba, raz Caroline, raz przeszłość
pana Yorka i pana Helsone’a, a jeszcze innym razem ugryzienie przez psa lub
kościelna procesja.Tak, jakbym oglądała serial odcinek po odcinku - tu i tam kontynuacja losów głównych bohaterów, ale każdy odcinek ma też własną historię do opowiedzenia.
Zatem w niczym nie przeszkadza czytanie Shirley partiami, z przerwami, dużymi lub małymi. Powieść jest miejscami nierówna, i fascynujące fragmenty przeplatają się nieraz z nudniejszymi, w których nic właściwie się nie dzieje, zatem chwilami nawet wskazane jest, aby lekturę odłożyć na później. Jednak autorka potrafiła roztoczyć taki urok i czar nad doliną Hollow, że nawet po kilku miesiącach przerwy czytelnik wciąż myśli o pozostawionych bohaterach i powraca, choćby tylko na krótką chwilę. Ja zapewnie powrócę tam jeszcze raz za kilka lat.
Moja ocena: 5/6
Charlotte Bronte Shirley
Tłum. Magdalena Hume
Wydawnictwo MG
2011
Zatem w niczym nie przeszkadza czytanie Shirley partiami, z przerwami, dużymi lub małymi. Powieść jest miejscami nierówna, i fascynujące fragmenty przeplatają się nieraz z nudniejszymi, w których nic właściwie się nie dzieje, zatem chwilami nawet wskazane jest, aby lekturę odłożyć na później. Jednak autorka potrafiła roztoczyć taki urok i czar nad doliną Hollow, że nawet po kilku miesiącach przerwy czytelnik wciąż myśli o pozostawionych bohaterach i powraca, choćby tylko na krótką chwilę. Ja zapewnie powrócę tam jeszcze raz za kilka lat.
Moja ocena: 5/6
Charlotte Bronte Shirley
Tłum. Magdalena Hume
Wydawnictwo MG
2011
Mam tą książkę na półce i też zamierzam się nią delektować przez jakiś dłuższy czas ;)
OdpowiedzUsuńI słusznie, bo warto własnie tak ją czytać - delektując się, inaczej moim zdaniem, będzie zbyt mdła.
UsuńZ chęcią sięgnę po tą książkę, żeby na własnej skórze poczuć klimat tamtych lat :)
OdpowiedzUsuńPowieści sióstr Bronte i Jane Austen mają to do siebie, że ekspresowo zabierają w swoje czasy, aż się czuje ta długa suknię spływającą na podłogę, a plecy się same prostują (bo przecież bohaterkom tych autorek nie wypadało się garbić przy czytaniu) :D
UsuńRzadko, ale jednak, też zdarzają mi się takie "powolne" książki... Bywało, że odkładałam lekturę nawet na dłużej niż rok, co niestety na starość ma pewne minusy - człowiek zapomina, co już przeczytał.
OdpowiedzUsuńA ja też lubię "serialowe" powieści :-)
Też mi się trochę pozapominało w międzyczasie, ale szybko mi się przypominało, kiedy wracałam o lektury.
UsuńCiekawe, czy Brytole już zrobili z tej powieści serial, czy jeszcze trzeba poczekać?
Nie mam pojęcia, czy już zrobili, ale niech robią, to na pewno obejrzę :-)
UsuńJa też!
UsuńSą takie książki, których po prostu nie da się czytać szybko i trzeba sobie jakoś je dawkować..;)
OdpowiedzUsuńOtóż to! I "Shirley" jest własnie taką książką :)
Usuń