Dopiero co wpadłam z powrotem w sidła Internetów, myślałam
nawet, by napisanie pierwszego posta po powrocie z Wiednia odłożyć na jutro,
ale chwila skakania po cudzych wpisach i recenzjach zainspirowała mnie, by
jednak coś skrobnąć dziś. A jest o czym, bo i zaległy post podsumowujący
Wyzwanie Miejskie w kwietniu, i post o Wiedniu, i o ulubieńcach minionego
miesiąca, no i recenzje – szykują się aż trzy, bo tyle udało mi się przeczytać
przez ostatni tydzień.
Znacie to uczucie (pytanie głównie do posiadaczy czytników)? Masz w
ręku urządzenie z dwustoma książkami na raz i nie masz co czytać. Co zaczynasz,
to nie podchodzi. Za entym razem kliknęłam na tytuł, który mi się trochę
przeleżał – Jutro przypłynie królowa Macieja
Wasielewskiego. Chciałam przeczytać tylko parę stron przed snem, ale nie dało
się. Nie dało się przestać czytać. Już na pierwszej stronie ten krótki reportaż
wchłonął mnie i wypluł wymiętą następnego dnia po przeczytaniu ostatniego
zdania.
Wyspa Pitcairn. Społeczność licząca kilkadziesiąt osób. Potomków
buntowników z Bounty i niewolników z Thaiti. Miejsce trudnodostępnie nie tylko
geograficznie (gdzieś na Oceanie Spokojnym), ale i mentalnie – społeczność
niechętnie wydaje pozwolenie na przybycie, mieszkańcy niechętnie rozmawiają z
przyjezdnymi, ale i miejsce to stało się źródłem zła, które normalnym ludziom
nie mieści się w głowie. Z jednej strony sztywne reguły i prawa, dzięki którym
tak niewielka grupa ludzi jest w stanie przetrwać, z drugiej patologiczne
zwyczaje, dla których nie ma zrozumienia ani przebaczenia.
Przeraża w tej opowieści wszystko – historia Pitcairn,
ludzie, którzy zamieszkują wyspę, rzeczy, które się tam wydarzyły. I atmosfera –
kawałek ziemi mlekiem i miodem płynący, gdzie soczyste owoce same spadają z
drzew, i gdzie ludzie ludziom gotują los, przy którym śmierć zdaje się być
wybawieniem. A przy tym Wasielewski pisze tak, jakby to była powieść. Straszna
powieść.
Po przeczytaniu pierwszej książki tego autora (napisanej
wspólnie z Marcinem Michalskim) zamarzyła mi się podróż na Wyspy Owcze. Ale na
Pitcairn nawet sam Diabeł bałby się jechać.
Moja ocena: 5/6
Maciej Wasielewski Jutro przypłynie królowa
Wyd. Czarne
Wołowiec 2013
Wersja elektroniczna: Virtualo
Czytnika nie mam, ale też mam takie uczucie i to dość często. Przede mną pokaźna kupka książek z biblioteki, nowo zakupionych, pożyczonych, a ja dochodzę do wniosku, że nie mam nic do czytania, bo żadna z tych książek mi nie podchodzi;)
OdpowiedzUsuńNo tak - z papierowymi w sumie mam często tak samo, przy czym kiedy mam stosik, od razu widzę wszystkie tytuły, a w czytniku przegrzebuję się przez kolejne kolekcje, i nic nie mogę znaleźć...
UsuńLubię reportaże o innych kulturach, ale ten z twojej recenzji brzmi z deczka... przerażająco? Jak horror starej daty, tylko bez aspektu humorystycznego. // Mnie raczej czasu na czytanie brakuje.
OdpowiedzUsuńJest przerażający, ale nie ma nic wspólnego z horrorem starej daty - styl pisania zupełnie odarty jest z taniej sensacji, przeraża chyba najbardziej to, że dosyć neutralnym językiem autor pisze o starsznych rzeczach.
UsuńMasz rację, przerażająca książka! Nie do wiary, że w dzisiejszych czasach dzieją się takie rzeczy! Do dziś mam ciarki na samo wspomnienie :-S
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaskoczyło, że sa gdzieś miejsca, których status jest niedookreślony, tak jak to jest z Pitcairn. Niby wiem, że takie rzeczy sa na porządku dziennym w niektórych rejonach Afryki czy Ameryki Południowej, ale ta wyspa teoretycznie należy do Wielkiej Brytanii, a w sumie niewiadomo, kto jest za nią odpowiedzialny.
UsuńUczucie z czytnikiem znam doskonale, oprócz 600 innych książek znajduje się na nim i ta książka. Mam dokładnie tak jak Ty: przeglądam okładki i nic mi nie podchodzi. A tej książki to się aż boję: dużo o niej słyszałam, a to, co słyszałam, sprawia, że bardzo chcę ją przeczytać i bardzo się jej boję...
OdpowiedzUsuńMusisz przeczytać, ja ci to mówię. :)
UsuńOo z chęcią przeczytam. Zaintrygowała mnie ta książka, a o autorze coś mi się o uszy obiło hih :)
OdpowiedzUsuńNapisał też wspomnianą wyżej "81:1. Opowieści z Wysp Owczych", którą również polecam :)
UsuńCzuję, że spodoba mi się. Jutro wyruszam na poszukiwania...
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
UsuńPo pierwsze: witaj z powrotem. Ja też dopiero dziś wróciłam z tygodniowego wyjazdu i zaczynam ogarniać Wasze blogi ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie: znam to uczucie z czytnika całkowicie. Nawet się zastanawiałam, czy ja jestem dziwna czy jednak inni też tak mają ;) Mam juz przynajmniej parę książek zaczętych, które mi nie podpasowały.
Po trzecie: serię bardzo lubię, tą okładkę kojarzę i muszę po nią sięgnąć. Zapowiada się bardzo ciekawie.
Ja nawet nie miałam jeszcze czasu na poważniejsze czytanie innych blogów, pewnie trochę potrwa nadrabianie zaległości... Nie jestes dziwna, chyba wszyscy właściciele czytników mają ten problem :)
Usuń