O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 7 września 2015

To NIE jest najlepszy romans wszech czasów


Gdybym miała wymienić jeden gatunek, z którym w tym roku bliżej się zapoznałam, którego do tej pory nie czytałam prawie w cale, to byłyby to na pewno młodzieżówki. Ostatnio nawet rozmawiałam z przyjaciółką, że za tzw. „naszych czasów” literatura młodzieżowa nie była aż tak licznie reprezentowana, jak to widać dzisiaj: Nienacki, Niziurski, Musierowicz i może jeszcze kilka nazwisk, oraz trudna nieraz do zidentyfikowania granica między dziecięcą a młodzieżową. A z drugiej strony jakaś taka większa uniwersalność tych książek, do których po 40 latach można wrócić i się dalej zachwycać (opinia z drugiej ręki, ja jeszcze nie miałam okazji sprawdzić).

Z drugiej strony tak bogata oferta dla młodego czytelnika, dostosowana do jego zainteresowań, musi cieszyć, bowiem coraz więcej na rynku autorów i serii, które jak niegdyś Potter – wypadało znać, gdy się było w gimnazjum czy liceum. Może nie jest to jeszcze to, o co Polska walczyła, ale jest fajnie. Zwłaszcza, że te pozycje są naprawdę różnorodne (o czym moja skromna, dinozaurza osoba miała okazję się przekonać w ostatnich miesiącach): nie tylko bowiem lekka fantastyka i SF wchodzą w grę, nie tylko kryminały, ale i wszelkiej maści obyczajówki, od tych bardzo sympatycznych i łatwych, poprzez cięższe gatunkowo, ale wciąż pozytywnie nastrajające do życia, aż po gruby kaliber, który mnie szczególnie cieszy: homoseksualizm, samobójstwa, odtrącenie, opuszczenie, choroby. Dobrze, że autorzy i wydawcy nie czynią z młodego pokolenia kretynów, którym można opowiadać tylko o miłych rzeczach.

Zdarzyło mi się w tym roku czytać kilka naprawdę świetne młodzieżówki, ale zdarzyły się i takie, które ewidentnie nie zostały przeznaczone dla mojej grupy wiekowej. Niestety, taką powieścią okazała się jedna z moich wakacyjnych lektur: Anna i pocałunek w Paryżu, bardzo polecana szczególnie przez amerykańskiej youtuberki książkowe (wiem, nudna jestem). Wydawca reklamuje ją jako „Jedną z najlepszych powieści o miłości wszech czasów”. Serio?

Pokrótce książka ta opowiada o nastolatce Annie, którą ojciec wysyła na rok do prywatnej, amerykańskiej szkoły w Paryżu, by ta się trochę okrzesała (Bóg mi świadkiem, że jej to potrzebne). Ta oczywiście nie chce wyjeżdżać, ale gdy przybywa na miejsce zdobywa od razu paczkę wiernych przyjaciół, zakochuje się i generalnie, och ten Paryż, taki piękny!

To nie jest książka dla dorosłych osobników. Anna jest infantylna, totalnie niewykształcona (nie mówię o edukacji szkolnej czy uniwersyteckiej, tylko o rzeczach, które chyba każdy wiedzieć powinien), jej wewnętrzne monologi ociekają głupotą (też byłam nastolatką, i to naprawdę nie było tak, że nie miałam mózgu), zaś sama historia miłosna jest oklepana, standardowa do bólu, a nawet bulu, jej tzw. ukochany traktuje Anne tak, jak żaden mężczyzna nie powinien nigdy traktować kobiety, i jeśli ktoś twierdzi, że to co on wyprawiał było romantyczne, to powinien się pilnie skontaktować ze specjalistą. A zakończenie, cóż, zanim do niego dotarłam musiałam urządzić przerwę na rzyganie tęczą, takie to było słodziutkie i w ogóle urocze.

Będę się trzymać z dala od kolejnych książek Stephanie Perkins. Ewidentnie nie jestem targetem tych powieści, nie zakumałam romantyzmu, ale też nikt mi nie powie, że ta historia, na tle wszystkich literackich romansów wszech czasów, jest w jakikolwiek sposób wyjątkowa.

Moja ocena: 2,5/6 (bo skończyłam czytać i bo Paryż)

Stephanie Perkins Anna i pocałunek w Paryżu
Tłum. Małgorzata Stefaniuk
Wyd. Amber

Warszawa 2013

9 komentarzy:

  1. Na sporą część młodzieżówek jestem już chyba za stara, bo nie odbieram ich właściwie, dlatego całkowicie rozumiem Twoje rozczarowanie... Na Paryż też bym się skusiła :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki cudny tekst! :)))
    Naprawdę, uśmiechnęłam się przy nim, a szczególnie przy opisie zarysu fabuły - czarująco to ujęłaś :)
    No cóż, taki koszmarek będę sama omijać i odradzać go innym ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobno, ale nie czytałam nie wiem, kolejne tomy z serii są lepsze. Ale nie wiem czy jest sens próbować. Do mnie Stephanie Perkins nie trafia, próbowałam kilku opowiadań i nie. Nie daję rady.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zderzenie z tego typu książką musi być bolesne. Lubię młodzieżówki, ale musza coś sobą prezentować, a z tego co piszesz ta książka zupełnie nie przypadłaby mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam te książkę dawno temu i chyba odebrałam ja nieco łagodniej, choć na pewno do niej nie wrócę. Ot lekkie czytadło o niczym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za szczerą opinię:) I zapraszam do Wspólnego Celowania:)
    http://tu-sie-czyta.blogspot.com/2015/05/celuj-w-zdanie-moj-debiut-wyzwaniowy.html
    A nuż Ci się spodoba:)
    Pozdrawiam,
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  7. W tych młodzieżowych książkach tez denerwuje mnie infantylność bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już chyba wolę starą, dobrą Jeżycjadę niż takie nowości, które tylko irytują ...

    OdpowiedzUsuń
  9. To prawda, główna bohaterka jest dziecinna, ale cóż poradzić, taki urok młodzieżówek. Przeczytałam jakiś czas temu tę książkę i w sumie odebrałam ją dość pozytywnie, ale to może ze względu na Paryż, który uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń