Zanim koniec grudnia stanie się faktem, a wraz nim nasze blogi zaleje fala podsumowań roku i
list 10 najlepszych książek 2015 roku (nie hej tuję, u mnie też się to na pewno
pojawi), postanowiłam wyjść przed szereg i pokrótce opowiedzieć Wam o wszystkich
tych książkach, które przeczytałam w tym roku, i które wciąż niezmiennie Wam
polecam. A ponieważ przeczytałam tym roku
sporo dobrych książek (takich, które mi się podobały) i wiele z nich pewnie nie znajdzie się w finałowej
dziesiątce, postanowiłam podzielić to na kilka postów, oddzielnie dla każdego
gatunku. Na pierwszy ogień idą obyczajówki.
1.
Między książkami Gabrielle Zevin –
niewielki i urocza opowieść o mężczyźnie, który prowadzi księgarnię na
niewielkiej wyspie. A.J. Fikry został ostatnio doświadczony przez los. Najpierw
traci w wypadku żonę, następnie ktoś kradnie jego cenny manuskrypt, a interes
zaczyna podupadać, gdyż właściciel zupełnie nie ma zdolności marketingowych, a
zawartość półek księgarni kroi idealnie na swoje gusta. Pewnego dnia ktoś
zostawia w jego księgarni dziecko – małą dziewczynkę, która pozostaje w
księgarni na długie lata, a jej wychowywanie nie tylko odmienia życie A.J.’a
ale i całej lokalnej społeczności. Jest to jedna z najbardziej uroczych,
ciepłych, ale i niepozbawionych kilku kropelek goryczy powieści, jakie
przeczytałam w tym roku, i chociaż od jej lektury upłynęło wiele miesięcy,
wciąż nieodmiennie Wam ją polecam.
2.
Projekt Rosie Graeme Simsion – gdyby
Sherlock Holmes w wersji granej przez
Benedicta Cumberbatcha w serialu BBC
postanowił znaleźć sobie małżonkę, na sto procent zabrałby się do tego zadania
tak samo, jak bohater tej powieści. Don, z zawodu genetyk, postanawia
wykorzystać całą swoją wiedzę naukową, by odnaleźć idealnie pasującą do niego
kobietę. W międzyczasie poznaje Rosie, która liczy, iż jego genetyczne
wykształcenie pomoże jej ustalić tożsamość jej biologicznego ojca. I chociaż
zakończenia można się domyśleć, to przygody, jakie ci dwoje będą mieć po
drodze, sytuacje, w których te dwie kompletnie różne osobowości zetkną się ze
sobą, dostarczają szalenie dużo rozrywki. Jednocześnie jest to książka, którą
określiłabym jako ambitny chick-lit. A nietypowości wszystkiemu dodaje fakt, iż
jest to powieść australijska.
3.
Mam twój telefon Sophie Kinsella –
ta autorka zdecydowanie znajduje się na mojej liście pocieszaczy, a jej
powieści potrafią chwilami ubawić do łez. Główna bohaterka, Poppy, w trakcie
organizacji swojego wymarzonego wesela traci telefon. Jest to narzędzie
niezbędne do wszystkiego, całe szczęście zatem że udaje jej się znaleźć inny w
koszu na
śmieci jednego z hoteli. Wprawdzie telefon należy do pewnej dużej
firmy, a wyrzuciła go asystentka jednego z jej pracowników, ale cóż, trzeba
było lepiej pilnować… Poppy i Sam dochodzą do porozumienia – Poppy może nadal
korzystać z telefonu, ale wszystkie wiadomości do Sama będzie mu natychmiast
przekazywać. Nie trudno się domyślić, iż korzystanie z jednego telefonu i
czytanie nawzajem swoich wiadomości będzie miało pewne konsekwencje – jedne komiczne,
inne mniej, a znajomość bohaterów, mimo iż rozwijana głównie smsowo, przerodzi
się w coś więcej. Ta przezabawna, lekka i niegłupia powieść dostarczyła mi
sporej dawki śmiechu, a połknęłam ją w niecałe dwa dni.
4.
Przyjaciele, kochankowie, czekolada AlexanderMcCall Smith – to przez powieści tego autora od lat marzy mi się podróż do
Edynburga. Ta konkretna książka to drugi tom jednej z serii (pierwsza to Niedzielny klub filozoficzny) której
bohaterką jest panna Dalhousie – filozofka, arystokratka i dobra dusza. Trudno
o książkę bardziej wyrafinowaną, spokojną i niemalże powolną, a jednocześnie
wciągającą i rozlewającą po wnętrzu czytelnika przyjemne ciepełko. Są w tych
powieściach i źli ludzie, ale są przede wszystkim ci dobrzy, są uczucia trudne
i przykre, ale są też te wspaniałe, jak przyjaźń i miłość. I jest wesoło.
5.
Jak znaleźć faceta w wielkim mieście MelissaPimentel – książka kupiona w wakacje pod wpływem emocji, która okazała się
być strzałem w dziesiątkę. Treścią bardzo przypomina popularne powieści Candace
Buchnell i Lauren Wisenberger, ale styl i poczucie humoru są o klasę wyżej.
Jest to jednocześnie taki chick-lit na odwrót, bowiem główna bohaterka nie
szuka miłości na całe życie. Wręcz przeciwnie, ale faceci nie chcą jej wierzyć.
Postanawia zatem wypróbować na sobie metody kilku poradników randkowych, by
sprawdzić, jakie odniosą one skutki. Wykonanie jest więcej niż zabawne, co
więcej, autorka oferuje zaskakujący zwrot akcji, o co raczej trudno w tego typu
literaturze.
Czytałam oczywiście w tym roku więcej obyczajówek, ale właśnie
5 powyższych zapadło mi szczególnie w pamięć. Każda z nich jest wyjątkowa, inna
niż pozostałe, autorzy, mimo iż poruszają się po gatunku, którego jedną z cech
jest do pewnego stopnia przewidywalność, potrafili odnaleźć unikatowy, innych
sposób na swoich bohaterów i fabułę. Jeśli znacie inne obyczajówki, które
również się tym charakteryzują, dajcie mi znać, bo zdecydowanie są to książki
na trudne czytelniczo czasy, które nadchodzą.
U mnie jak co roku będą dwa podsumowania - okładkowe i książkowych hitów bez rozdzielania na gatunki :) Poza tym u mnie bardzo mało obyczajówek, tym fajniej zajrzeć gdzieś, gdzie ktoś postarał się o wymienienie tych najlepszych, choćby i subiektywnie ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, kiedy powoli wybierałam te najlepsze przeczytane w tym roku, że poza listą została masa fajnych książek, które warto by przypomnieć. A podział na gatunki ułatwia życie :)
UsuńNie czytałam żadnej z tych książek, moja lista będzie wyglądać zupełnie inaczej. Dlaczego nadchodzą trudne czytelniczo czasy ???
OdpowiedzUsuńNa początku marca mam egzamin zawodowy, poza tym mam w przyszłym roku cel do zrealizowania - nauczenie się języka obcego w takim zakresie, żeby powiedzieć coś więcej, niż "Kali jeść" :D Ale głównie ciężke czasy będą w styczniu i lutym, w marcu pewnie również bo będę wycięta intelektualnie.
UsuńKurczę, znowu muszę rozszerzyć listę "do przeczytania" :D
OdpowiedzUsuńJak żyć? ;) :D
UsuńZnam tylko "Projekt Rosie" - ale za to mogę przyklepać: znakomita książka! Ubawiłam się setnie. No i świat widziany oczami autystyka, rzadkie i frapujące :-)
OdpowiedzUsuńW dodatku autystyka który sam siebie tak nie określa :D ciekawe, czy planują wydać w Polsce drugą część, czy kupić ją sobie na amazonie w oryginalne i przeczytać za 4 lata? :D
UsuńBardzo jestem ciekawa tej drugiej części - podobno bohater zostaje ojcem i bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki (już to sobie wyobrażam). Ja pewnie przeczytam po niemiecku, bo po polsku to na dwoje babka wróżyła...
UsuńZ tej listy chętnie poznałabym książkę Zevin :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się Twój pomysł podsumowania podoba :) Bo jest on wartościowy nie tylko dla Ciebie, ale i dla nas, czytelników bloga, którzy lubimy gubić się w gąszczu statystyk.
OdpowiedzUsuńNo i, co najważniejsze, pojawia się w chwili, gdy listy do św. Mikołaja pisze się zawzięcie i nagminnie :)