O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Najlepsze reportaże 2015 roku

Z przyjemnością konstatuję, że mój pomysł na podsumowanie książkowe gatunkami przypadł Wam do gustu, zwłaszcza, że, jak to ktoś zauważył, wpisuje się dodatkowo w szaleństwo poszukiwania odpowiednich prezentów. Dziś zatem kontynuuję to zbożne dzieło. Tym razem przybliżę Wam kilka świetnych reportaży, zwłaszcza, że niektóre nie doczekały się osobnych postów. A zatem…

1.       Bractwo Bang Bang Joao Silva, Greg Marinovich – książka, która miała mi przybliżyć blaski i cienie zawodu fotoreportera wojennego, otworzyła mi oczy na  wiele więcej. Tytułowe bractwo to nieformalna grupa czterech korespondentów wojennych z RPA, będących autorami jednych z najsławniejszych fotografii, jak chociażby tej obrazującej małego chłopca umierającego z głodu i czyhającego na niego nieopodal sępa. Dwóch z nich, którzy zdołali przeżyć, opowiada o początkach i rozkwicie kariery swojej i zmarłych kolegów, jednocześnie w tle przybliżając okropieństwa apartheidu. Przyznam, że osobiście niewiele wiedziałam na ten temat, a drastyczne opisy wydarzeń z Republiki Południowej Afryki, nastroje przed wolnymi wyborami, organizację państwa oddzielającego ściśle białych od czarnych powiedziało mi więcej, niż chwilami chciałabym wiedzieć. Ale dokładnie tyle, ile wypada wiedzieć, jeśli żyje się wygodnie w czasach pokoju. Czytelnik poznaje również szczegółowo historie, które kryją się za wieloma słynnymi zdjęciami. Trudna, ale warta przeczytania książka.
2.       Z nowego wspaniałego świata Gunter Wallraff – jest to przykład stosunkowo rzadko przez mnie
czytanego gatunku reportażu – reportażu demaskatorskiego. Autor jest znanym w Niemczech dziennikarzem, przyjmującym fałszywą tożsamość i zanurzającym się w opisywanym świecie, by opisać dane zjawisko „od środka”. Trudno nie podziwiać determinacją,  z jaką spędza tygodnie w charakterze uciskanego pracownika piekarni, call centre albo bezdomnego. Chociaż opisuje kwestie z drugiego końca spectrum z stosunku do treści książki z punktu pierwszego, to przeraża ona nie mniej niż opis apartheidu, może dlatego, że dzieje się tuż za naszą granicą, w państwie określanym jako „cywilizowane”, do którego nieraz odnosimy się jako niedoścignionego standardu. A nie chodzi tu przecież akurat o Niemcy, chociaż akurat one są opisywane. Bo przybliżane w tych reportażach przykłady wyzysku, zastraszania albo niekompetencji są tak samo prawdziwe u naszych sąsiadów, u nas i w prawdopodobnie każdym innym państwie europejskim (i nie tylko). Ubóstwo, nieznajomość praw lub niemożność ich dochodzenia, regulacje które powinny chronić pracowników, w kontakcie z wielkim kapitałem i rzeszą prawników niestety muszą przegrać.
3.       Gottland Mariusz Szczygieł – ani autora, ani tej książki nikomu nie trzeba przedstawiać. Leżała na mojej półce zdecydowanie zbyt długo, zwłaszcza, że swego czasu miałam na punkcie Czech prawdziwą obsesję, a i dziś darzę ten kraj sympatią. Teksty Szczygła o naszych południowych sąsiadach są pod każdym względem mistrzowskie, i nawet nie bardzo wiem, co miałabym o nich napisać, żeby nie było wstydu grafomanii. Wiem już w każdym bądź razie, skąd się wzięła „szczygłomania” skąd te kontrowersje wokół rzeczonego tytułu i dlaczego jest to odpowiednia lektura nie tylko dla Polaka i Czecha, ale i dla każdego innego Europejczyka.
4.       13 Pięter FilipSpringer – słowo daję, jeśli ten pan napisze kiedyś reportaż z wymiany opon na zimowe albo rosnących cen bloków betonowych, to będę to również czytać, i to z wypiekami na twarzy. Najnowsza książka Springera, chociaż nie opowiada o wojnie, bólu czy chorobach, opowiada o wyzysku, o braku, o biedzie. Czyli w skrócie – o sytuacji mieszkaniowej w Polsce. A po lekturze człowiek ma ochotę usiąść i zapłakać. 13 Pięter.
Autor zgrabnie i dokładnie porusza się po różnych opcjach mieszkaniowych dostępnych w naszym kraju, i chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest tego sporo, to podsumowanie jest cokolwiek smutne. Są zatem kamienice, czyszczone przez nowych właścicieli z tzw. „wkładu mięsnego” w sposób nieraz drastyczny. Są kredyty hipoteczne, które wiążą pary bardziej niż jakakolwiek przysięga małżeńska. Mieszkania na wynajem, z meblościanką typu „Hejnał” i obawą, że właściciel z dnia na dzień sprowadzi córkę zięcia teściowej, a nas wyrzuci. Mieszkania komunalne, TBSy, Mieszkanie dla Młodych, Rodzina na Swoim – nie ma takiej opcji mieszkaniowej, która by była przez Springera pominięta. Można się nie zawsze ze wszystkim zgadzać, można mieć własne, inne jeszcze doświadczenia, ale wciąż warto sięgnąć po


Dzisiaj tylko cztery pozycje, jakoś w ogóle 2015 rok nie był rokiem reportaży. Ale te, które przeczytałam, okazały się w większości strzałem w dziesiątkę.  I każdy z nich mogę ze spokojnym sumieniem polecić.

4 komentarze:

  1. Oż jaką ja mam chętkę na "13 pięter"...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Bractwo Bang Bang" to dla mnie jeden z najlepszych reportaży, jakie w życiu czytałam. Coś niesamowitego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę w końcu przeczytać Gottland

    OdpowiedzUsuń
  4. O!O!O! Ale fajnie, że tez uznajesz Bang bang za świetny:)
    13 pięter kupiłam i w czasie przerwy pomiędzy * a nowym rokiem dam radę. Gottland (niestety) za mną, (niestety, bo to świetny reportaż i czytałoby się więcej, a tu cały Szczygieł wyczytany). Jedynie Z nowego wspaniałego świata nie znam, ale - nadrobię.

    OdpowiedzUsuń