Kryminał skandynawski kojarzy się zwykle z kryminałem
szwedzkim. Rzadziej z norweskim czy duńskim. Islandzkie są chyba najmniej znaną
podgrupą w tym gatunku. Co nie znaczy, że gorszą.
Poprzez strony „W bagnie” czytelnik trafia na zalaną
deszczem Islandię – szarą, burą, ponurą i przygnębiającą. W takich to warunkach
atmosferycznych znalezione zostają zwłoki starszego mężczyzny, który został
zabity w swoim mieszkaniu, najprawdopodobniej przy pomocy ciężkiej
popielniczki, leżącej obok. Policjanci z Reykjaviku rozpoczynają dochodzenie.
Początkowo ślady wskazują na rabunek dokonany przez lokalnego ćpuna, szybko
jednak Erlendur Sveinsson i jego współpracownicy wpadają na nowy trop i rozpoczynają
żmudny proces rekonstrukcji życiorysu zmarłego, co prowadzi do zaskakujących i
przerażających rezultatów.
Powieść jest mroczna i, jak to zwykle bywa w kryminałach
skandynawskich, skupia się głównie na społeczności, na ludziach, którzy
wchodząc w najrówniejsze, czasem przypadkowe interakcje, budują życiorysy swoje
i innych. I to jest właśnie to, co najbardziej lubię w tego typu literaturze –
nie sam moment odkrycia mordercy, tylko całe śledztwo odkrywające fakty z życia
zmarłego. Ofiary, która w międzyczasie zaczyna występować w rozmaitych rolach:
brata, ojca, pracownika, zbrodniarza. A cały ten proces w naturalny sposób
prowadzi do rozwiązania.
Podobała mi się atmosfera Islandii, którą na kartkach
powieści tworzy autor. Podobała mi się zagadka kryminalna, historia
prawdopodobna, która jednak mogłaby się przydarzyć jednie na Islandii, gdzie
całe społeczeństwo, liczące nieco ponad 300 tysięcy, z braku laku krzyżuje się
coraz bardziej, nabierając cech homogeniczności. Podobały mi się również
postacie, i to zarówno policjantów (ponury Erlendur, zawsze poważny i nieco
zaniedbany, jego przeciwwaga – Sigurdur Oli – elegancki, młodszy,
doprowadzający do komicznych sytuacji, a między mini opanowana Elinborg), jak i
pozostałe osoby. Co mi się nie podobało, to że tom pierwszy okazał się być…
tomem trzecim. Czyli znowu na polski zaczęto tłumaczyć serię od środka. Znamy to
już z cyklu o Wallanderze. I chociaż nie wpływa to w szczególny sposób na
rozumienie akcji, to jednak wiedza o poprzednich dwóch tomach przywołuje u
czytelnika to sakramentalne „aha!”, ujawniając, że jednak pewne braki dało się
wyczuć w „W bagnie”. Co jednak nie powinno nikogo zniechęcać przed zapoznaniem
się z tymi kryminałami.
Moja ocena: 5/6
Arnaldur Indridason „W bagnie”
Wyd. WAB
Warszawa 2009
Książka przeczytana w ramach wyzwania „Z półki”.
Tez mi sie podobal ten kryminal (dalam mu 4,5 na biblionetce) i tez nieziemsko mnie drazni ten brak kolejnosci w wydawaniu.
OdpowiedzUsuńA niedawno czytalam kolejna czesc, "Grobowa cisze" - i tu nagromadzenie beznadziei mnie tak przeroslo, ze porzucilam po ok. stu stronach.
(recenzja juz napisana, powinna sie na dniach ukazac u mnie, bo czeka w kolejce ;-)) )
Właśnie czytałam, że kolejna część jest strasznie depresyjna. Mimo to spróbuję przeczytać, a puki co czekam na recenzję :)
UsuńCiekawe, czy WAB w końcu wyda cały cykl tak jak było z Wallanderem, czy polski czytelnik zostanie osierocony z kilkoma przypadkowymi tomami. Bo w końcu ilu z nas zdoła opanować islandzki na tyle, by poczytać w oryginale?
Wlasnie, powinni zamiescic jakas informacje na temat swojej polityki wydawania, jesli chodzi o poszczegolne cykle.
UsuńAczkolwiek do tego cyklu to juz sie zrazilam - lubie opowiesci mroczne i dolujace, ale litosci! ;-)))
brzmi interesująco.
OdpowiedzUsuńzachęcam do przeczytania :)
UsuńOstatnio czytałam powieść, której akcja toczyła się na Wyspach Owczych - podobają mi się te klimaty, zaś wątek sensacyjny też jest specyficzny:) Chętnie sięgnę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Powieść o Wyspach Owczych! Czytałam o nich reportaż - fascynujące miejsce! Chyba przegapiłam twoją recenzję o tej powieści - podaj proszę tytuł :)
UsuńIslandzki kryminał też jest niczego sobie, nawet nazwano go islandzkim Wallanderem (chociaż te porównania bywają mylące).
Nie słyszałam wcześniej o książce, dobrze, że o niej napisałaś.
OdpowiedzUsuńTo trochę mniej znany kryminał, ale swego czasu był obecny w blogosferze :)
UsuńIslandia brzmi zachęcająco. Nie mam pojęcia co siedzi w głowach skandynawów, że piszą taaakie książki, Sięgnę jeśli tylko nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńTez nie wiem, zwłaszcza, że tam prawie nie ma przestępczości... wyobraźnia, plus pogoda, szczypta welfare state w stanie rozkładu...
UsuńAle jak juz sie biora za morderstwa to z rozmachem... patrz noroweski Breivik (ile w koncu zabil osob, 77?).
UsuńNo tak. Ale to najlepiej pokazuje, że Skandynawowie nie są przyzwyczajeni do przemocy - nie było odpowiednio dostosowanych procedur na takie wypadki. A jak piszą, to wiedzą, co robić...
UsuńRzeczywiście po raz pierwszy słyszę o islandzkim kryminale. Z pewnością się z nim zapoznam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się spodoba :)
UsuńJa też lubię tego głównego islandzkiego smęciciela, ale dawkuję go sobie oszczędnie, bo można sie dperesji nabawić, czytając jego powieści...
OdpowiedzUsuńA o Shetlandach to Ann Cleeves napisała kwartet kryminalny:-)
Ja w ogóle nie przepadam za czytaniem tego samego autora pod rząd - muszę mieć przerwę. Poza tym, muszę dotrzeć do najbliższej taniej książki i zakupić dalsze części ;)
UsuńShetlandy to nie Wyspy Owcze, ale i tak się zainteresuję :) Przypominam sobie teraz parę zachęcających recenzji.
Rzeczywiście nie spotkałam się wcześniej z kryminałem islandzkim. Trzeba nadrobić straty :)
OdpowiedzUsuńTyle tego teraz wydają - trudno nadążyć :)
UsuńRównież wcześniej się nie spotkałam z kryminałem rodem z Islandii...:) Ze skandynawskich znam tylko Mankella i Larssona, ale mam ochotę na więcej, gdyż twórczość tych dwóch panów bardzo zachęca.
OdpowiedzUsuńChętnie bym też pojechała zwiedzić Islandię;)
To powinno ci się podobać, bo okrzyknięto Indridasona islandzkim Mankellem.
UsuńTeż bym pojechała na Islandię, ale na razie nie ma co marzyć...
Nooo na temat tego porównania to bym dyskutowała i to zawzięcie.
UsuńWzięło się pewnie z braku lepszego hasła reklamowego ;) Chociaż pewne podobieństwa między Erlendurem a Wallanderem można by dostrzec.
UsuńJeśli książka jest depresyjna - to raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo depresyjna - jak nie przepadasz, to polecam ominąć szerokim łukiem :)
UsuńCzytałam, podobało mi się, ale miałam przez kilka dni no moze nie dola, ale jakiś taki smutek. To chyba przez te islandzkie klimaty:).
OdpowiedzUsuńTo ja chyba jakaś nieczuła jestem, bo nie czuję jakiegoś szczególnego smutku... może drugi tom mną bardziej wstrząśnie?
UsuńJako że mój ostatni konkurs, w którym do zdobycia była książka "Marzyciele i pokutnicy" mógł naruszać warunki organizowania takiego przedsięwzięcia, jestem zmuszona wycofać wszystkie dotychczasowe zgłoszenia i na nowo ogłosić zasady zabawy. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie, i zgłosicie się do zabawy jeszcze raz na nowych warunkach.
OdpowiedzUsuńOk, zakonotowałam, idę się zgłosić ponownie :)
UsuńKsiążka wydaje się być ciekawa, a małe niedociągnięcia mnie nie zniechęcają. Może kiedyś uda mi się przeczytać. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTo nawet nie są niedociągnięcia, można zupełnie przejść nad tym do porządku dziennego :)
UsuńHej hej!
OdpowiedzUsuńBardzo było fajnie spotkać się oko w oko, to był bardzo miły wieczór :) Do zobaczenia przy następnej okazji1
PS. Ciekawa jestem moich wrażeń z tej lektury, ale najpierw niech Piotrek przeczyta :)
Mnie również było bardzo miło, a książkę bezpośrednio od Piotra weź, jak tylko przeczyta. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMuszę przyznać, że kryminały to chyba nie moja ulubiona półka z książkami. Raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Fakt - trzeba lubić. A skandynawskie kryminały są dodatkowo niezbyt kanoniczne, zdecydowanie tylko dla smakoszy ;)
Usuń