Kryminał „Morderstwo tuż za rogiem” przeczytałam w ramach moich
podróży po całej Polsce. Jakoś tak wyszło, że zanim zabrałam się za kryminalny
Kraków, odwiedziłam parę innych miast, dzięki czemu jednak mam teraz całkiem
niezłe porównanie polskich powieści z tego gatunku.
Na osiedlu Wola Duchacka w Krakowie znaleziony zostaje
martwy mężczyzna. Patolog stwierdza, że przyczyną zgonu było dotkliwe pobicie.
Sam zmarły okazuje się wkrótce być lokalnym bezdomnym, zamieszkującym pobliski
barak. Śledztwo prowadzi komisarz Marcin Bartnik oraz podkomisarz Zbigniew
Niwiński. Początkowo podejrzenia padają na chuliganów, który dla rozrywki mogli
poturbować napotkanego przypadkowo menela. Jednak szczegółowe śledztwo powoli
odkrywa przed policjantami tożsamość zabitego, która mogła mieć wpływ na jego
losy, ze śmiercią włącznie. Po drodze oczywiście napatoczą się różne błędne
wątki, ale w ostateczności morderca zostaje zatrzymany. Trochę się wprawdzie spodziewałam,
kto będzie mordercą, ale nie zepsuło mi to przyjemności z lektury. Bardzo miło
jest przy pomocy książki poruszać się po znanych sobie okolicach, zwłaszcza, że
autorka nie tylko zabiera nas do centrum Krakowa i na wspomnianą Wolę, ale i
trafia między innymi na bliską mi mieszkaniowo ulicę Młyńską, a nawet do
znanego mi bloku, a to już robi olbrzymie wrażenie. Podobali mi się również
prowadzący śledztwo policjanci, prezentujący dwa skrajne typy, które jednak
świetnie się uzupełniają, i których nie sposób nie polubić.
Jednak trudno o ideał, więc i pani Małopolskiej zdarzyły się
potknięcia.
Powieść zawiera w sobie sprzeczność, powiedziałabym,
stylistyczną. Z jednej strony autorka tworzy przekonującą i wciągającą intrygę
kryminalną, oraz ciekawe postacie. Z
drugiej zaś – potrafi w jednym rozdziale wykorzystać wiedzę podręcznikową jak
pisać książki, i w związku z tym niektóre fragmenty są pisane jakby według
jakiegoś schematu żywcem wziętego z wzorów wypracowań, by po chwili umieścić w
powieści elementy, które nijak nie pasują i niejako silą się na oryginalność.
Kiedy coś ciekawego się dzieje, fabuła leci sobie sama i wciąga czytelnika, a
gdy mamy chwilę zastoju, autorka serwuje czytelnikowi jakiś ciężkostrawny
fragment, którego nie da się kupić nawet po pół litry wódki bez zakąsek.
Szczególnie nie przekonały mnie fragmenty, kiedy główny policjant prowadzący
śledztwo streszcza dotychczasowe osiągnięcia w śledztwie swojej licealnej
nauczycielce. Rozumiem, trzeba jakoś czytelnika wprowadzić w temat, ale nie
wyobrażam sobie, że po 10 latach spotykam swoją byłą nauczycielkę i mówię „O, dzień dobry, wczoraj znalazłam trupa
bezdomnego (i tu następuje raport o tym, co denat miał na sobie i w
kieszeniach)”. W ogóle postać pani Leonii (owej nauczycielki) która pozuje na
pannę Marple, zupełnie do mnie nie
przemówiła. Książka jest naprawdę dobra, ale mistrzostwo to to nie jest, toteż
lepiej by było, gdyby pani Małopolska trzymała się chwytów klasycznych, gdyż
dobrze napisany klasyczny kryminał zawsze jest jednak lepszy od usilnie
nowatorskiego.
Mimo tych niedostatków kryminał jako kryminał trzyma poziom
i warto po niego sięgnąć, kiedy ma się ochotę na coś lżejszego, bo czyta się to
naprawdę dobrze. A i obraz Krakowa jaki autorka tu prezentuje, zachęca do
wybrania się na spacer to tym wspaniałym mieście.
Moja ocena: 4,5/6
Zofia Małopolska „Morderstwo tuż za rogiem”
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011
Ja mam jednak wysokie wymagania co do powieści kryminalno - sensacyjnych, czuję, że książka by mnie momentami irytowała przez niedociągnięcia, o których piszesz, tak więc bez żalu sobie daruję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mnie przez pierwsze kilkadziesiąt stron trochę denerwowała ta książka, później się wciągnęłam, ale fakt, nie stracisz wiele jeśli jej nie przeczytasz :)
UsuńGatunek nie dla mnie, choć z chęcią wybrałabym się w literacką podróż po Krakowie. Do tej pory miałam okazję poruszać się po tym mieście jedynie przy czytaniu trylogii Kuzynek A. Pilipiuka :)
OdpowiedzUsuńDo podróży po Krakowie to polecam książki o Kacprze Ryxie. Co do współczesnego Krakowa, to jest jeszcze kilka kryminałów, ktorych nie próbowałam, więc na razie się nie wypowiem. Są też książki pani Macios, takie w typie "Bridget Jones" nad Wisłą, ale całkiem fajnie napisane.
UsuńAkurat Kacpra... też czytałam, choć dawno i tylko jedną część. Bardzo mi się podobała, od pewnego czasu zbieram się za kolejne części :)
UsuńNie słyszałam o tej książce ale mam podobne odczucia co Isadora. Nie jestem do końca przekonana choć ten Kraków kusi
OdpowiedzUsuńTeż wcześniej nie słyszałam, pożyczył mi Oisaj. Może niepotrzebnie tak zniechęcałam, bo naprawdę, 200 stron na 300 jest naprawdę dobre, może, jeżeli będzie kontynuacja, pani Małopolska trochę podszkoli warsztat i będzie prawdziwa uczta literacka, bo potencjał jest.
UsuńMysle, ze dam sie skusic, ja jestem dosc tolerancyjna, jesli chodzi o kryminaly :-).
OdpowiedzUsuńA Ryx to gdzie jest, u jakiego autora? :-)
Chodzi o tego autora: http://lubimyczytac.pl/autor/19042/mariusz-wollny, do tej pory wydał cztery tomy "Kacpra..."
UsuńMariusz Wollny :)
UsuńJa przeczytałam ten kryminał w dwa dni, gdyby był zły, to pewnie bym rzuciła w kąt. Po prostu ma pewne irytujące wstawki, które rzecz naprawdę interesującą psują. Więc myślę, że się nie zawiedziesz :)
Zanotowane, dzieki! :-)
UsuńZe wszystkich kryminalistycznych polskich nazwisk chyba Matuszewska najmniej mnie kusi, no i okazuje się, że pewnie bym ją rzuciła w kąt, z tego co piszesz. Skoro jednak jest potencjał, to poczekam sobie spokojnie, może pojawią się nowe, lepsze dzieła:-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że bohaterowie są na tyle fajni, że można by ich jeszcze wykorzystać w słusznej sprawie. Z resztą, to jest ciekawe, że obaj śledczy prowadzą oddzielne śledztwa, a potem podsumowują swoje działania. Nie ma tu klasycznego one man show. Gdyby tylko nie ta przeklęta pani Leonia, to byłby majstersztyk :D
Usuń