O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

piątek, 6 lipca 2012

Miłość i gary w Szczecinie


Na „Gosposię prawie do wszystkiego” trafiłam przypadkiem buszując po bibliotece w poszukiwaniu czegoś, co zakwalifikować by można jako „babskie czytadło” do wyzwania Sardegny. Moje oko padło na całą półkę zajętą przez panią Monikę Szwaję (nie osobiście, poprzez literaturę). Capnęłam pierwszy lepszy tytuł, przytargałam do domu i zaczęłam czytać.

I z zaskoczenia oczyska mi się zrobiły oooo takie duże. Spodziewałam się czegoś mdłego, przesłodzonego, nadmiernie łzawego. Trafiłam na prawdziwą perełkę i z przyjemnością wracałam do lektury każdego dnia po ciężkiej pracy w upałach. Poznajemy Marię, główną bohaterkę, w momencie, kiedy planuje ucieczkę od męża, który po 4 latach małżeństwa pokazał swą prawdziwą twarz domowego tyrana i kobiecego boksera. Maria po krótkiej wizycie w szpitalu stwierdza, że nie chce już dużej uderzać głową w kolumienkę z kwiatkiem, pakuje manatki i po angielsku ucieka z podwarszawskiego loftu. Przez Zakopane jedzie do Szczecina, gdzie zostaje z otwartymi ramionami przyjęta przez kuzynkę własnej teściowej, Lilę, którą to postać niektórzy czytelnicy znać mogą z innych powieści pani Szwai („Klub mało używanych dziewic”). Poznaje tutaj znajomych Lili -  parę ekscentrycznych staruszków, rosyjskiego pieśniarza, szaloną Carmen, marynarza i pana Stefana oraz kilka innych bardzo ciekawych postaci. Podejmuje pracę jako ekskluzywna pani domu, a jednocześnie stara się uporządkować swoje prywatne życie.

Powieść jest niezwykle wręcz ciepła i napisana z humorem – nie tego rodzaju, żeby wybuchać śmiechem, ale by czytając nieustannie się uśmiechać. I choć można by się czepiać, że wszystko tak się ładnie układa, że wątki się łatwo ze sobą łączą i wszystko jest cacy, to po co? Pani Szwaja napisała świetną opowieść o kobiecie, która mimo trudnej sytuacji życiowej podchodzi do życia z optymizmem i radością, i zamiast płakać z lodami w objęciach, bierze życie za rogi, a jednocześnie pomaga to zrobić innym.  A robi to niewymuszenie, z wdziękiem, humorem i pogodą ducha.

Szczególnie urzekł mnie w tej powieści obraz Szczecina. Choć moje podróże po Polsce miały się odbywać via kryminał, to dzięki „Gosposi” Szczecin mam odfajkowany. Byłam w tym mieście w zeszłym roku i szczerze mówiąc, nie zachwycił mnie, inna sprawa, że głównie orbitowałam wokół wydziału humanistycznego tamtejszego uniwersytetu i mojego hostelu (UWAGA lokowanie produktu –Hohohostel w Szczecinie godny plecenia!), autorka natomiast zabiera czytelnika w podróż po całym mieście, opisując go w sposób tak piękny, że zapragnęłam wybrać się tam znowu, by spojrzeć na to miasto jej oczami. Niestety, podpisać się muszę obiema rękami pod stwierdzeniem Marii – Szczecin jest daleko.

Wrażenia generalnie bardzo pozytywne, wiem już teraz, że zostanę stałą czytelniczką tej autorki, i wam również polecam!

Moja ocena: 5/6

Monika Szwaja „Gosposia prawie do wszystkiego”
Wyd. SOL
Warszawa 2009

Książka przeczytana w ramach czerwcowej edycji Trójki e-pik (lepiej późno niż wcale!)

14 komentarzy:

  1. Ja czytałam sporo jej książek a zaczęłam chyba od "Domu na klifie", później był kryminał itd.
    Wszystkie książki mi się podobały , gdyż są niezwykle optymistyczne , pisane z dozą humoru o babskich sprawach i damsko męskich a poza tym jest w nich opisywane wciąż to samo środowisko, które daje się polubić tak, aż się chce śledzić jego losy .)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polubiłam Mało Używane Dziewice przeogromnie, następna książka p.Szwai którą przeczytam będzie głównie o nich :)

      Usuń
  2. Autorkę znam tylko "ze słyszenia", jakoś mnie dotychczas nie zwabiła, ale wszystko jest dla ludzi:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy będziesz miała ochotę na babskie czytadło, to polecam, można się naprawdę dać pozytywnie zaskoczyć :)

      Usuń
  3. Nie mogłam się przekonać do tej autorki. Jednak Tobię udało się mnie zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podchodziłam do tej książki jak pies do jeża, a okazało się, że zamiast łzawego niewiadomoco mam mega-pozytywną powieść napisaną z humorem, polecam się przełamać i spróbować, może tobie też się spodoba :)

      Usuń
  4. Czytałam prawie wszystkie książki pani Moniki, większość mam w domu (mogę pożyczyć), w listopadzie na Targach książki udało mi się z nią chwilkę porozmawiać - bardzo sympatyczna, ciepła osoba.

    Moją ulubioną książką Moniki Szwai jest "Dom na klifie" - serdecznie polecam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie być coś uszczknęła z twojej kolekcji, na przykład przy okazji następnego biblionetkowego spotkania :)

      Lubię tak z zaskoczenia odkrywać zupełnie nowe horyzonty :)

      Usuń
  5. Wszystkie ksiazki Szwai sa takie, chociaz po przeczytaniu entej wszystkie zaczynaja sie wydawac takie same i nawet ten humor zaczyna nuzyc (ale mam do niej sympatie, bo tez pochodze ze Szczecina :-) ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie jestem po pierwszej, więc wszystko przede mną :)

      Usuń
  6. Kolejna autorka, z twórczością której nie miałam do tej okazji się zapoznać. Musze to chyba nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować, zwłaszcza, że to jedna z najpopularniejszych ostatnio autorek :)

      Usuń
  7. Co wpis o Monice Szwai, to same superlatywy, a ja wciąż się ociągam. Chyba powinnam się w końcu zmobilizować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto się przemóc, najwyżej ci się nie spodoba. A może odkryjesz coś nowego?

      Usuń