Na „Gosposię prawie do wszystkiego” trafiłam przypadkiem
buszując po bibliotece w poszukiwaniu czegoś, co zakwalifikować by można jako
„babskie czytadło” do wyzwania Sardegny. Moje oko padło na całą półkę zajętą
przez panią Monikę Szwaję (nie osobiście, poprzez literaturę). Capnęłam
pierwszy lepszy tytuł, przytargałam do domu i zaczęłam czytać.
I z zaskoczenia oczyska mi się zrobiły oooo takie duże.
Spodziewałam się czegoś mdłego, przesłodzonego, nadmiernie łzawego. Trafiłam na
prawdziwą perełkę i z przyjemnością wracałam do lektury każdego dnia po
ciężkiej pracy w upałach. Poznajemy Marię, główną bohaterkę, w momencie, kiedy
planuje ucieczkę od męża, który po 4 latach małżeństwa pokazał swą prawdziwą
twarz domowego tyrana i kobiecego boksera. Maria po krótkiej wizycie w szpitalu
stwierdza, że nie chce już dużej uderzać głową w kolumienkę z kwiatkiem, pakuje
manatki i po angielsku ucieka z podwarszawskiego loftu. Przez Zakopane jedzie
do Szczecina, gdzie zostaje z otwartymi ramionami przyjęta przez kuzynkę
własnej teściowej, Lilę, którą to postać niektórzy czytelnicy znać mogą z
innych powieści pani Szwai („Klub mało używanych dziewic”). Poznaje tutaj
znajomych Lili - parę ekscentrycznych
staruszków, rosyjskiego pieśniarza, szaloną Carmen, marynarza i pana Stefana
oraz kilka innych bardzo ciekawych postaci. Podejmuje pracę jako ekskluzywna
pani domu, a jednocześnie stara się uporządkować swoje prywatne życie.
Powieść jest niezwykle wręcz ciepła i napisana z humorem –
nie tego rodzaju, żeby wybuchać śmiechem, ale by czytając nieustannie się
uśmiechać. I choć można by się czepiać, że wszystko tak się ładnie układa, że
wątki się łatwo ze sobą łączą i wszystko jest cacy, to po co? Pani Szwaja
napisała świetną opowieść o kobiecie, która mimo trudnej sytuacji życiowej
podchodzi do życia z optymizmem i radością, i zamiast płakać z lodami w objęciach,
bierze życie za rogi, a jednocześnie pomaga to zrobić innym. A robi to niewymuszenie, z wdziękiem, humorem
i pogodą ducha.
Szczególnie urzekł mnie w tej powieści obraz Szczecina. Choć
moje podróże po Polsce miały się odbywać via kryminał, to dzięki „Gosposi”
Szczecin mam odfajkowany. Byłam w tym mieście w zeszłym roku i szczerze mówiąc,
nie zachwycił mnie, inna sprawa, że głównie orbitowałam wokół wydziału
humanistycznego tamtejszego uniwersytetu i mojego hostelu (UWAGA lokowanie
produktu –Hohohostel w Szczecinie godny plecenia!), autorka natomiast zabiera
czytelnika w podróż po całym mieście, opisując go w sposób tak piękny, że
zapragnęłam wybrać się tam znowu, by spojrzeć na to miasto jej oczami.
Niestety, podpisać się muszę obiema rękami pod stwierdzeniem Marii – Szczecin
jest daleko.
Wrażenia generalnie bardzo pozytywne, wiem już teraz, że
zostanę stałą czytelniczką tej autorki, i wam również polecam!
Moja ocena: 5/6
Moja ocena: 5/6
Monika Szwaja „Gosposia prawie do wszystkiego”
Wyd. SOL
Warszawa 2009
Warszawa 2009
Książka przeczytana w ramach czerwcowej edycji Trójki e-pik
(lepiej późno niż wcale!)
Ja czytałam sporo jej książek a zaczęłam chyba od "Domu na klifie", później był kryminał itd.
OdpowiedzUsuńWszystkie książki mi się podobały , gdyż są niezwykle optymistyczne , pisane z dozą humoru o babskich sprawach i damsko męskich a poza tym jest w nich opisywane wciąż to samo środowisko, które daje się polubić tak, aż się chce śledzić jego losy .)
Polubiłam Mało Używane Dziewice przeogromnie, następna książka p.Szwai którą przeczytam będzie głównie o nich :)
UsuńAutorkę znam tylko "ze słyszenia", jakoś mnie dotychczas nie zwabiła, ale wszystko jest dla ludzi:-)
OdpowiedzUsuńKiedy będziesz miała ochotę na babskie czytadło, to polecam, można się naprawdę dać pozytywnie zaskoczyć :)
UsuńNie mogłam się przekonać do tej autorki. Jednak Tobię udało się mnie zainteresować.
OdpowiedzUsuńPodchodziłam do tej książki jak pies do jeża, a okazało się, że zamiast łzawego niewiadomoco mam mega-pozytywną powieść napisaną z humorem, polecam się przełamać i spróbować, może tobie też się spodoba :)
UsuńCzytałam prawie wszystkie książki pani Moniki, większość mam w domu (mogę pożyczyć), w listopadzie na Targach książki udało mi się z nią chwilkę porozmawiać - bardzo sympatyczna, ciepła osoba.
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną książką Moniki Szwai jest "Dom na klifie" - serdecznie polecam:)
Bardzo chętnie być coś uszczknęła z twojej kolekcji, na przykład przy okazji następnego biblionetkowego spotkania :)
UsuńLubię tak z zaskoczenia odkrywać zupełnie nowe horyzonty :)
Wszystkie ksiazki Szwai sa takie, chociaz po przeczytaniu entej wszystkie zaczynaja sie wydawac takie same i nawet ten humor zaczyna nuzyc (ale mam do niej sympatie, bo tez pochodze ze Szczecina :-) ).
OdpowiedzUsuńJa na razie jestem po pierwszej, więc wszystko przede mną :)
UsuńKolejna autorka, z twórczością której nie miałam do tej okazji się zapoznać. Musze to chyba nadrobić :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować, zwłaszcza, że to jedna z najpopularniejszych ostatnio autorek :)
UsuńCo wpis o Monice Szwai, to same superlatywy, a ja wciąż się ociągam. Chyba powinnam się w końcu zmobilizować.
OdpowiedzUsuńCzasem warto się przemóc, najwyżej ci się nie spodoba. A może odkryjesz coś nowego?
Usuń