O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

niedziela, 2 września 2012

Zrozumiałam!


Generalnie byłam odporna na Pratchetta – nie żebym szczególnie go krytykowała, żeby mi się coś konkretnego nie podobało. Mój stosunek do niego nie wynikał też zupełnie z niewiedzy. Ot, pożyczyłam kiedyś jeden, przypadkowy tom, doczytałam do połowy, wynudziłam się, oddałam. Sumienie miałam czyste, bo spróbowałam, ale nie rzucił mnie na kolana. I za nic nie mogłam zrozumieć, na czym polega jego fenomen – czym się wszyscy zachwycają, co mi umyka? No a teraz – zrozumiałam!

Niedawno na przyjęciu u znajomych ktoś polecił mi Pomniejsze bóstwa – nawet opowiedział parę ciekawszych gagów, wystarczająco, by zachęcić, nie opowiadając całej fabuły. Postanowiłam więc pożyczyć. I… nie powiem, że od razu przepadłam. Coś jednak w tej historii i w sposobie jej opowiadania sprawiło, że codziennie sięgałam po książką parę razy, by poznać dalsze losy bohaterów. I gdzieś w okolicach połowy nagłe mnie olśniło – poczułam, że mnie wciąga. Tak jak czasem zdarza się to z dobrymi powieściami, czas nagle zaczyna biec inaczej niż zazwyczaj, kształty wokół się rozmazują, kolory stają się mleczne, a ty nie możesz puścić dopóki nie doczytasz do końca. A tu jeszcze dodatkowo chwilami nie możesz złapać tchu ze śmiechu.

Pomniejsze bóstwa to trzynasty tom z cyklu „Świat dysku”.  Opowiada o mieście-światyni, Cytadeli, w której wyznaje się wiarę w Jednego Wielkiego Boga Oma. Om ma wiele świątyń, posągów obrazujących go jako byka czy łabędzia, ma mocno zhierarchizowany kościół, który organizuje wiarę okolicznej ludzkości poprzez nabożeństwa, święte teksty, pozostawione przez proroków. Nad czystością wiary czuwa Kwizycja, gotowa użyć wszelkich odstępnych środków, by piekło niewiernemu zgotować już przed śmiercią. Wielki Bóg Om ma też wiernych, bo jak wiadomo, boga przy życiu trzyma posiadanie chociażby jednego wiernego. Ale czy na pewno tłumy ludzi galopujące przez Cytadelę każdego dnia i modlące się do posągów wierzą?

To, co mnie ujęło w tej książce Pratchetta, i to, co pewnie przyczynia się walnie do tak wielkiej popularności autora, to fakt, że jego opowieści można odczytywać na wielu płaszczyznach. Z wierzchu mamy historię boga i jego ludu, a także okolicznych państw i państewek. Sięgając odrobinę głębiej, mamy satyrę na wady systemów religijnych, gdyż wiele mechanizmów, z Kwizycją na czele (brzmi znajomo? ;)), odnaleźć możemy w wielkich religiach monoteistycznych. Znalazło się tu również miejsce na politeizm, greckich filozofów, a nawet prymitywne wierzenia małych plemion. Pratchett opowiada o tym w sposób tak niesamowicie dowcipny, a jednocześnie mądry, pod warstwą prostej sarkazmu ukrywając proste nieraz, ale głębokie prawdy, że po zakończeniu lektury czytelnik ma ochotę tylko powiedzieć – Łał, i zamilknąć. A jeszcze gadający żółw w typie króla Juliana czy Osła to już majstersztyk zupełny!

Toteż nie będzie to moje ostatnie spotkanie ze Światem Dysku, gdyż zostałam oświecona i będę teraz wraz z innymi podążać za światłem tych charakterystycznych okładek. A wszystkim, którzy tak jak ja nie czuli iskry bożej w kierunku Pratchetta, polecam przełamać się i przeczytać Pomniejsze bóstwa. Chyba, że ktoś nie lubi się śmiać.

A na koniec cytacie (niektóre książki mówią lepiej same za siebie, niż ktoś za nie w recenzji):
- Są winogrona. To chyba nie grzech, jeśli dam ci jedno winogrono. Masz ochotę na winogrono, mały żółwiku? - zapytał.
- Masz ochotę zostać czymś obrzydliwym w najgłębszej otchłani chaosu? - zapytał żółw.

Moja ocena: 5/6

Terry Pratchett Pomniejsze bóstwa (13. Tom Świata Dysku)
Wyd. Prószyński i S-ka
2001

16 komentarzy:

  1. Trudno byłoby mi się przekonać do tego typu literatury więc nie zaglądam nawet do niej.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie, chyba nie dam się przekonać. Ale może kiedyś spróbuję. Będę musiała mieć odpowiedni nastrój. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś chciała poeksperymentować, to polecam ten tom :)

      Usuń
  3. Nie dla mnie, ale mój maż uwielbia Prachetta i ma wszystko tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja aż tak się nie zachwyciłam, żeby kupować, ale spróbuję jeszcze jakiś tom, kiedyś, i zobaczę, czy mi się dalej będzie tak podobało. :)

      Usuń
    2. Przyjedż do nas, u nas maż ma całą fantastykę jaka mozesz sobie wymarzyć:)

      Usuń
    3. Uważaj, bo faktycznie was nawiedzę po twoich tekstach o Łodzi :D

      Usuń
  4. Witamy w klubie ludzi, którzy raz się zachwycili i zostali, a teraz patrzą na świat oczami Pratchetta - Ciebie też to czeka. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w domu ponad 20 tomów Świata Dysku. Nie jest to całość, bo nie wszystkich bohaterów lubię. Nie przepadam na przykład za czarownicami. "Pomniejsze bóstwa" bardzo mi się podobały, podobnie jak "Piramidy", ale mojemu mężowi już mniej. On natomiast bardzo lubi "Ruchome obrazki" , ja natomiast nieszczególnie. Dobrze, ze jest tyle postaci do wyboru. Polecam cykl o straży ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podanie tych tytułów, właśnie nie wiedziałam, za co się zabrać jako następne :)

      Usuń
  6. Mam podobne doświadczenia z poznaniem Pratchetta jak Ty. Znajomi namawiali, przeczytałam jeden tom przy którym się nudziłam i zrezygnowałam z niego. Chciałabym spróbować jeszcze raz choć na razie nie bardzo mnie ciągnie. Tą pozycję będę miała na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ktoś polecił tą książkę, i jeszcze chyba "Kolor magii". Myślę, że popróbuję jeszcze kilka tomów, zobaczę, czy zostanę długodystansowcem. Ale "Pomniejsze bóstwa" były genialne, więc kiedy postanowisz poeksperymentować, polecam zacząć od tego. :)

      Usuń
  7. Ja odpadłam bodajże przy "Piramidach" i porzuciłam Pana Pratchetta na dobre. Pamiętam jednak, iż to było dawno - coś na przełomie gimnazjum i liceum. Może zatem za wcześnie na tego autora i powinnam dać mu drugą szansę? Twoja recenzja naprawdę do tego zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też w okolicach gimnazjum czytałam Pratchetta po raz pierwszy i jakoś to do mnie nie podeszło. Ale mam teorię - tu chodzi o to, co autor opisuje, dopiero wtedy łapie się humor. To chyba tak jak z Osłem w Shreku - trzeba cośkolwiek wiedzieć, żeby zakumać :)

      Usuń